Premier zaprzecza pogłoskom o możliwej dymisji wicepremiera Jacka Rostowskiego. W rozmowie z dziennikarzami Donald Tusk uznał za nieprzyzwoite i nieprofesjonalne pojawiające się w mediach informacje o możliwej dymisji wicepremiera i ministra finansów. Dajcie człowiekowi pracować - powiedział premier dodając, że Jackowi Rostowskiemu jest przykro, gdy czyta informacje o swej dymisji.
Donald Tusk dodał jednak, że w listopadzie oceni pracę rządu i ogłosi nowe otwarcie po kryzysie. Zapowiedział, że zaproponuje wtedy nowe rozwiązania, w tym zmiany w rządzie. Premier dodał, że nie wyklucza wygranej Platformy Obywatelskiej w wyborach parlamentarnych w 2015 roku. O możliwej dymisji wicepremiera Rostowskiego pisała wczoraj agencja Reuters. Według niej, przedstawiciele rządu zwrócili się do trzech wybitnych ekonomistów z pytaniem, czy nie zgodziliby się zastąpić Rostowskiego.
Komentarze(14)
Pokaż:
Janusz Szewczak, główny ekonomista SKOK (31 lipca 2012):
Jesienią ubiegłego roku na łamach "Naszego Dziennika" ostrzegałem, że budżet 2012 to megamistyfikacja.
Wielu analityków już w ubiegłym roku określało budżet państwa na 2012 r. jako wirtualny, a zarazem błędny po stronie prognoz, życzeniowy i nierealny po stronie wykonania. Oczywistym było dla profesjonalistów, choć nie dla większości mediów zajmujących się gospodarką i finansami, że jest to wyłącznie wyraz kreatywnej księgowości MF Jana Vincenta Rostowskiego, ze skrajnie zawyżonymi dochodami podatkowymi, nierealnym bezrobociem i mocno zaniżoną inflacją.
Był to tak naprawdę budżet półroczny, byle do Euro 2012. Dziś ten podobno "wyważony" budżet ministra Rostowskiego ewidentnie się wali. Przypadek, brak profesjonalizmu i realizmu czy świadoma propaganda sukcesu oparta o sztuczki księgowe?
Zadłużenie Skarbu Państwa zamiast maleć zaczyna rosnąć wbrew zapewnieniom ministra Rostowskiego. W stosunku do ubiegłego roku wzrosło już o ponad 30 mld zł, a przez 5 ostatnich lat o blisko 350 mld złotych. W październiku tego roku trzeba będzie dokonać odkupu obligacji SP na kwotę ponad 22 mld złotych. Krajowy Fundusz Drogowy jest już zadłużony na ponad 44 mld zł, samorządy na ponad 62 mld, zaś długi wielkich miast to już blisko 30 mld złotych.
Wielu z tych pozycji MF nie zalicza do łącznej sumy zadłużenia, stosując podwójne standardy księgowości. Nie zalicza on również do długu publicznego kwot należnych z tytułu tzw. nadwykonań w szpitalach i służbie zdrowia, które sięgają już blisko 2,5 mld zł, jak również roszczeń firm budowlanych, które wzrosły do astronomicznej kwoty 3,7 mld złotych. Wykonanie deficytu budżetu państwa w połowie tego roku zbliżyło się do 80 proc. z zakładanych na cały rok 35 mld złotych.
Po pięciu latach księżycowej ekonomii, kilku wirtualnych budżetach i totalnym wzroście zadłużenia publicznego, do kwoty blisko 900 mld złotych, rząd sięga dziś w rozpaczliwy wręcz sposób po wyprzedaż resztek dochodowych przedsiębiorstw - PKO, BP, PZU SA czy wreszcie wyprzedaż sanatoriów, a nawet możliwość wyprzedaży polskich lasów.
Międzynarodowi spekulanci walutowi, przewidując załamanie się polskich finansów publicznych w 2013 roku, już dziś sztucznie umacniają polskiego złotego, by wyjść z Polski ze swymi kapitałami po lepszej cenie. Mówi o tym nawet raport zamówiony przez NBP w ostatnich dniach.
Z pewnością grożą nam podwyżki podatków i opłat, w tym na pewno podatków i opłat lokalnych, całkowite wstrzymanie niedokończonych inwestycji drogowych i rabunkowa wyprzedaż resztek majątku narodowego.
Przed nami jeszcze kryzys sektora bankowego w Polsce prawie całkowicie uzależnionego od kłopotów ich zagranicznych banków - właścicieli. Unia bankowa będzie dla nas śmiertelnie niebezpieczna. Bankowy Fundusz Gwarancyjny właśnie przygotowuje rozwiązania prawne tzw. uporządkowanej likwidacji, regulacyjnie niewypłacalnych banków - tzw. resolution.
Sztuczki księgowe, wirtualne budżety oraz kosmicznie rosnące zadłużenie były w ostatnich latach fundamentem bajki o "zielonej wyspie". Zbliża się jednak ponura rzeczywistość budżetowa 2013 roku, czyli huragan "Vincent". Czarna dziura polskich finansów publicznych i budżetowe tsunami a.d. 2013 coraz wyraźniej wyłania się z za horyzontu.
Obecny obóz rządzący reprezentuje to, co historycznie nazwano "bagnem", tzn. skłonnością do "nicnierobienia" i folgowania wszelkim najgorszym instynktom. To jest swoiste "zapraszanie" społeczeństwa do degradacji, zarówno w sferze kulturalnej, obyczajowej, jak i politycznej. W tej ostatniej - choćby poprzez dehumanizację przeciwnika. Chodzi o doprowadzenie do tego, by traktować go jak "bydło" czy "watahę".
To, co lewica (tzn. masoneria) chce przeprowadzić od dziesięcioleci, jest realizowane przez obecny rząd, który dąży, by całkowicie zmienić polskie rozumienie ludzkiej wolności (to znaczy, z indywidualnego prawa nadanego przez Boga Stwórcę) na socjalistyczne uprawnienie nadane przez Centralny Komitet Planowania -- by zastąpić polskie rozumienie wolności jako naturalnej władzy indywidualnej ludzkiej duszy pojęciem wolności traktowanym jako kolektywistyczny, socjalistyczny kontrakt, który powstał dzięki rewolucji francuskiej i jej rządom terroru.
Filozofia Rousseau i rewolucja francuska, pod którą przygotowała grunt, są głównym źródłem "oświeconego socjalizmu" (liberalizmu) i wszystkich patologii, jakie spowodował on na Zachodzie na przestrzeni ostatnich kilku wieków.
Lewica uwielbia rządy tłumu (stara się je promować) -- a także degenerację moralną, gdzie to tylko możliwe, dzięki czemu umacnia swą kontrolę nad główną władzą polityczną.
PO stworzyła rząd skrajnie niekompetentny, marny, rekordowo nieudolny. To PO odpowiada m.in. za totalny chaos na polskich drogach, kolejach, bezprecedensowy w całym okresie III RP, a może nawet w całej powojennej historii Polski. Obecny obóz władzy to po prostu dyktatura półcelebrytów.
Na doraźne potrzeby rozbudowanej do monstrualnych rozmiarów administracji rząd PO-PSL zabiera pieniądze odłożone dla przyszłych emerytów, co sprawi, że obecni 40-, 50-latkowie będą mieli nędzne świadczenia na starość albo wręcz żadne.
Ekipa Tuska jest bardzo sprawna tylko w graniu na słabościach ludzkiego umysłu i charakteru za pomocą wyrafinowanych mechanizmów propagandy elektronicznej, przy zmonopolizowaniu jej środków. Przykładami tej zasłony nierzeczywistości są mity, takie jak: zielona wyspa, polityka miłości, sukcesy w budowaniu dróg i mostów, doskonałe stosunki z Rosją, rola Donalda Tuska jako "lidera Europy" itd., itp.
W ludzką naturę wpisane są lenistwo i niecierpliwość. Dlatego gdy władza mówi ludziom: teraz możecie przejeść wszystko, spokojnie grillować, jesteśmy zieloną wyspą -- to ludzie zapadają w leniwą drzemkę. Problem zacznie się wtedy, gdy Polacy zbudzą się z niej i zobaczą, że nie byli na żadnej zielonej wyspie, węgielki na grill się skończyły, mięso też, a sąsiedzi wcale nie chcą nam ich dać za darmo.
O wynikach wyborów decydują miliony ich uczestników, którzy podejmują decyzje, kierując się opinią "gwiazd", "autorytetów" wykreowanych przez media elektroniczne, głównie przez telewizję.
Wyjątkowość polskiej sytuacji polega na tym, że mamy najbardziej zmonopolizowany rynek mediów elektronicznych i próbuje się przy ich pomocy zdelegalizować faktycznie jedyną rzeczywistą, patrzącą władzy na ręce, opozycję.
Układ sił w mediach tworzy bezprecedensową sytuację całkowitej bezkarności obozu władzy. Polska jest zagrożona utrwaleniem monopolu władzy partii, która wydaje się konsekwentnie rozmijać z interesem politycznym wspólnoty polskiej i elementarnymi zasadami obywatelskiej wolności.
Z przyzwolenia wschodnich i zachodnich "wielkich braci" umacnia się jednolita struktura władzy wsparta przez niemal wszystkie media elektroniczne.
Utrzymywanie społeczeństwa w niechęci do polityki, w atmosferze rozczarowania i apatii jest liberalnej stronie bardzo na rękę. Elity przy wsparciu mediów celowo robią wojnę z opozycją, by zniechęcić ludzi do udziału w polityce i rozbudzić w nich negatywne emocje, które potem przekładają się na wynik wyborczy.
Jerzy Urban w rozmowie z Piotrem Najsztubem we "Wproście" doszedł do wniosku, że Polskę należałoby... zamknąć. - Wyrastamy z tego narodowego państewka, które zawsze było nieudane - wyznaje Urban.
Redaktor naczelny "NIE" cieszy się, że młodzi ludzie korzystają z procesów globalizacji, co osłabia Polskę pod znaku "dziadków radiomaryjno-pisowskich".
na bufetową?
Tusk nic innego nie robi tylko zamienia.
goowno, w jeszcze większe goowno, i wmawia lemingom, że się świeci kaj cud.
Kontynuacja obecnej polityki finansowej koalicji PO-Palikot-PSL będzie oznaczała ryzyko bankructwa polskiego państwa. Podsumujmy dorobek reformatorski ministra Rostowskiego:
1. Schowanie długu publicznego w ZUS i KFD w wysokości ok. 300 mld zł.
2. Zadłużenie Polski na dodatkowe 400 mld zł
3. Zwiększenie długu kraju u zagranicznych spekulantów ze 150 do prawie 450 mld zł
4. Skok na nasze oszczędności w II filarze (dwa razy)
5. Kilkakrotnie podpisane umowy o elastycznej linii kredytowej z MFW, dzięki czemu wyrzuciliśmy w błoto kilkaset milionów złotych, ale to przecież drobne dla ministra.
6. Zadłużenie Polski do poziomu prawie 60 proc. PKB.
7. Demontaż bezpiecznika w ustawie o finansach publicznych (próg 50 proc. PKB).
8. Wielokrotne okłamywanie obywateli w sprawie sytuacji w budżecie (w 2009 i 2013).
9. Podwyżka podatku VAT, żeby zapłacić pensje dodatkowym 70 tys. urzędników zatrudnionych za czasów rządu Tuska.
10. Uczynienie z mandatów źródła dochodów budżetowych.
11. Propozycja ustawy, która odbiera kompetencje KNF (możliwość wydawania rekomendacji), co czyni sektor bankowy mniej bezpiecznym i daje politykom możliwość oferowania kiełbasy wyborczej.
12. Propozycja zmiany ustawy o NBP, w której bank centralny ma otrzymać możliwość kupna obligacji rządowych, co pozwoli zagranicznym spekulantom sprzedać je z zyskiem, a koszty poniesie podatnik.