Radosław Sikorski przestrzega jednak, że mówienie o pełnym sukcesie jest przedwczesne.
- Porozumienie to szansa na sukces, bo teraz Unia Europejska i świadkowie jego podpisania muszą monitorować proces wprowadzania go w życie. A z tym na Ukrainie bywa różnie - podkreśla szef MSZ.
Sikorski wraz z niemieckim ministrem spraw zagranicznych Frankiem-Walterem Steinmeierem brali udział w negocjacjach przed podpisaniem porozumienia.
Radosław Sikorski przyznaje, że te rozmowy były bardzo ciężkie - trwały niemal całą noc z czwartku na piątek i miały wiele trudnych momentów.
- Wszyscy byliśmy też pod przemożnym wrażeniem tych straszliwych ofiar z ostatnich dni - opisuje Radosław Sikorski.
Porozumienie ze strony opozycyjnej podpisali Witalij Kliczko z partii UDAR, Ołeh Tiahnybok ze Swobody i Arsenij Jaceniuk z Batkiwszczyny.
Dokument zakłada między innymi utworzenie rządu jedności narodowej i tymczasowy powrót do konstytucji z 2004, w której uprawnienia prezydenta były dużo mniejsze. Najpóźniej do września ma zostać uchwalona nowa ustawa zasadnicza. Już po jej przyjęciu, ale nie później niż do końca roku ma dojść do nowych wyborów prezydenckich i parlamentarnych. Władze zobowiązały się też, że nie wprowadzą stanu wyjątkowego.