Menadżer zatrudnił się w należącej do Marka Falenty firmie Elcetus, która zajmowała się finansowaniem publicznych szpitali. Łukasz N. "nie wiedział czego chce w życiu" - w Electusie zajmował się sprzedażą kilka miesięcy - powie później biznesmen w rozmowie z "Newsweekiem". N. zrezygnował, bo jak miał stwierdzić, wolał pracę w restauracji.

Reklama

CZYTAJ WIĘCEJ: Biznesmen Marek Falenta rozgrywającym w aferze podsłuchowej? Został zatrzymany

Co w ogóle wiadomo o Marku Falencie, którego nazwisko pojawia się w kontekście afery? Dziennik.pl publikuje sylwetkę biznesmena.

W doborowym towarzystwie

Marek Falenta to znany inwestor giełdowy i przedsiębiorca znajdujący się w rankingach najbogatszych Polaków. Jego majątek wyceniany jest na około 450 mln zł.

Swoją zawodową karierę rozpoczyna w 1997 roku w spółkach KGHM. Już trzy lata później wraz z dwoma wspólnikami zakłada spółkę Electus zajmującą się finansowaniem samorządów oraz publicznych szpitali. Sprzeda ją za 450 mln zł i w ramach transakcji przejmie część akcji DM IDM, stając się tym samym największym akcjonariuszem firmy.

W 2010 roku rozpoczyna kolejne przedsięwzięcie - zakłada fundusz inwestycyjny Falenta Investments, by z czasem stać się także większościowym udziałowcem telekomunikacyjnej spółki Hawe, górniczej ZWG, internetowej LeadBullet i deweloperskiej Real2B.

Reklama

Wiadomo też, że założył wraz z polskimi naukowcami firmę Umbrella Institute, która miała wdrażać nowe technologie do przemysłu.

W radzie jednej z nich - mowa o Hawe (ma tam 7,7 proc. akcji, czyli ponad 8 mln akcji) - miał szansę spotkać się z innymi postaciami świata biznesu, jak np. Tomasz Misiak, właściciel agencji pracy Work Service i były senator PO, hotelarz Wiesław Likus, który jest głównym inwestorem centrum handlowego VitkAc w Warszawie czy Grażyna Piotrowska-Oliwa, jeszcze do niedawna prezes PGNiG.

Ponownie jest o nim głośno w 2013 roku po tym, jak nabył 40 proc. udziałów firmy składywęgla.pl, czyli największego tego typu przedsiębiorstwa w kraju. Jako dystrybutor węgla dla indywidualnych odbiorców ma ponad 350 punktów sprzedaży i zatrudnia ok. 1,2 tys. osób. Transakcja najprawdopodobniej opiewała na kwotę ponad 100 mln złotych.

"Czarna Biedronka"

W branży mówi się o nim krótko: wizjoner, a najczęściej przywołuje jeden z jego pomysłów opisywany w skrócie jako "czarna Biedronka".

Falenta planował, by podczas dostarczania węgla do klientów był od nich zabierany złom i np. elektrośmieci. Chciał też proponować darmowy abonament na prywatną opiekę medyczną i zmianę dostawcy prądu.

Zgodnie z jego wizją, składy węglowe miały się także stać miejscami odbioru przesyłek kurierskich i pocztowych, oferować sprzedaż usług telefonicznych i tańszego prądu - we współpracy z zewnętrznymi partnerami.

Swego czasu biznesmen zapowiedział też, że będzie komercjalizował posiadane 100 hektarów ziemi. Miał na nich zbudować biurowce, hotele i mieszkania.

CZYTAJ WIĘCEJ: Podsłuchy w pięciu restauracjach. Na pewno nie nagrali tylko Tuska

"Oficjalna przykrywka"

Inni przywołują z kolei informacje o tym, że w 2009 roku Marek Falenta został prawomocnie skazany przez sąd za pomoc w wyłudzeniu kredytu, ale być może istotniejsze jest, że w czerwcu tego roku CBŚ zatrzymała 10 osób zajmujących kierownicze stanowiska w Składach Węgla.

Areszt tymczasowy zastosowano dla pięciu osób, podejrzewanych m.in. o oszustwa, wyłudzanie podatku VAT i pranie brudnych pieniędzy na kwotę 85 mln zł.

Zajęto też konta spółki. Działalność została sparaliżowana. Cała sprawa ma związek ze sprowadzeniem do Polski ogromnej dostawy węgla z Rosji. To z kolei dobijało polskich producentów - Kompania Węglowa i Jastrzębska Spółka Węglowa notowały wielomilionowe strat. A tymczasem, jak wynika z danych Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla, "udział rosyjskiego węgla w sektorze socjalno-bytowym wzrósł w Polsce z 30 do około 40 proc.".

Węgiel zza wschodniej granicy był przy tym tańszy o 30 proc. i - jak podawała policja - gorszej jakości. Wiadomo też, że części transakcji w ogóle nie ewidencjowano.

Sam Falenta zaprzeczał tym oskarżeniom. Mówił, że padł ofiarą rządu i konkurencji.

Jeden z wątków mówi także o tym, że Falenta, kiedy wchodził w branżę węglową, miał nawiązać bliższe kontakty z Rosjanami.

Niektóre źródła wręcz twierdzą, że jest tylko oficjalną przykrywką, a w praktyce spółką rządzi zorganizowana grupa przestępcza z Rosji - napisał m.in. "Puls Biznesu".