W połowie maja – po tym jak okazało się, że sfinansowany przez Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju z okazji 10-lecia Polski w Unii spot kosztował aż 7 mln zł (922 tys. zł kosztowała sama jego produkcja, a 6 mln zł wyniosły opłaty za emisję w mediach) – zapytaliśmy wszystkie resorty, ile i na co konkretnie w ramach działań promocyjnych wydały w obecnej kadencji.
Okazało się, że na wydobycie informacji o tych kontraktach trzeba czasu, który znacznie przekracza ustawowe dwa tygodnie na udostępnienie informacji publicznej. W terminie zmieściło się tylko 9 z 17 resortów, a Ministerstwo Skarbu Państwa i Ministerstwo Finansów potrzebowały naszej pierwszej publikacji na temat wydatków reklamowych – w której zostały wymienione jako te, które nie udzieliły odpowiedzi – by odesłać wykaz umów.
Reklama
Łącznie, jak się okazuje, wszystkie resorty na działania PR i marketingowe od 2011 roku wydały ponad 146 mln zł. Rekordzista – Ministerstwo Gospodarki – 42 mln, a najmniej, bo zaledwie 160 tys. zł, resort kultury.
Reklama
Z wykazu przekazanego przez MSP (łączne wydatki w wysokości 1,212 mln zł) dowiadujemy się m.in., że w tym roku ten resort zapłacił dwóm trenerom ponad 19 tys. zł za szkolenia wizerunkowo-medialne w związku z publicznymi wystąpieniami. A Ministerstwo Finansów (łącznie wydało 2,86 mln) zapłaciło firmie RD Group za materiały promujące program e-Podatki ponad 388 tys. zł.
Jak podkreślaliśmy, nie ma nic złego w takich umowach. Problemem raczej jest to, że nie są one z zasady upubliczniane w biuletynach informacji publicznej, a instytucje rządowe wnioski o ich ujawnianie traktują jako niepotrzebne zawracanie głowy. Bo jak inaczej ocenić odpowiedź Małgorzaty Książyk, rzeczniczki prasowej Ministerstwa Rolnictwa, która po kolejnych naszych monitach, by resort podał nie tylko łączną kwotę umów (27,1 mln zł), ale także ich treść, odpowiedziała: Udzielenie odpowiedzi na pozostałe pytania możliwe jest w trybie dostępu do informacji publicznej, co może być związane z obciążeniem pani kosztami w zakresie przetwarzania danych.
Nie jestem zaskoczona takim stanowiskiem, choć ten właśnie resort obok MSW w przeprowadzonym przez nas teście potrzebnym do stworzenia rankingu przejrzystości instytucji publicznych wypadł świetnie – zauważa Małgorzata Brennek, ekspertka Fundacji Republikańskiej ds. dostępu do informacji publicznej.
Razem ze Stowarzyszeniem Miasta w Internecie fundacja rozesłała do wszystkich resortów wnioski o informacje na temat tego, ile wydały one na zewnętrzne ekspertyzy prawne, oraz o wysokość trzech najwyższych tego typu kontraktów w ostatnich latach.
Po naszej pierwszej publikacji wielu czytelników pisało do nas, wskazując, że wykazy przekazane przez resorty nie są pełne. Wszystkie te uwagi sprawdzamy. Eksperci zaś wskazują na inne budzące wątpliwości zjawisko. Sporą część wydatków na działania promocyjne stanowią zakupy czasu antenowego. Na nie, zgodnie z ustawą o zamówieniach publicznych, nie trzeba organizować przetargów. – Tyle że bardzo często w tych zakupach pośredniczą agencje czy domy mediowe, które nie są wybierane w drodze przetargu. A więc resort może sobie do takiego zlecenia wybrać kogo tylko chce, bez niemal żadnej kontroli – ostrzega jeden z ekspertów ds. zamówień publicznych. – A przecież ten dom czy agencja na tym zleceniu też zarabiają i co ważne, nie wiadomo ile i czy przypadkiem nie więcej niż 14 tys. euro, bo tylko poniżej tej kwoty można nie ogłaszać przetargów – dodaje.
Takich umów w wykazach resortowych znaleźliśmy sporo. Zawierały je choćby Ministerstwo Gospodarki czy Ministerstwo Środowiska, które tylko w ubiegłym roku podpisało kontrakty z z Effective Media na zakup czasu antenowego o wartości 1,586 mln zł i z Codemedia, także na zakupu czasu antenowego o wartości 170 tys. zł. Obie w trybie rozeznania rynku, czyli bez otwartego konkursu, a zapytania ofertowe zostały przesłane do wybranych podmiotów. Ile na tych kontraktach zarobili pośrednicy? MŚ twierdzi, że nie wie.