Audyt jest jeszcze nieznany opinii publicznej. Pojawiają się natomiast nieoficjalne informacje dotyczątyczące posłów, którzy niezbyt nierzetelnie rozliczali swoje służbowe wyjazdy. Wątpliwości dotyczą między innymi posła Platformy Obywatelskiej Pawła Suskiego.
Jestem ofiarą tego nierzetelnego zestawienia - mówi polityk. Chodzi o jego wyjazd do Pragi na jesienną sesję Zgromadzenia Parlamentarnego NATO. Wyjaśnia, że we wniosku o zamianę środka transportu z samolotu na samochód, który składał 24 października, musiał zadeklarować orientacyjną godzinę przekroczenia granicy. Wpisał 18-tą, a granicę przekroczył w okolicach 20-tej. Dziennikarzom tłumaczył, że wszystko przez to, że w dniu jego wyjazdu 9 listopada głosowania rozpoczęły się o 14-tej, a nie jak zwykle o 9-tej.
CZYTAJ WIĘCEJ: Szemrane delegacje posłów? Wyciekły nazwiska z audytu>>>
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Kolejna ofiara "wyjazdów służbowych". Girzyński odchodzi z PiS>>>>
Poseł podkreśla, że delegację rozliczył po powrocie, jak to jest przyjęte. Wyjaśnia, że składa się tylko rachunki za hotel. Nie ma żadnych innych dokumentów - zaznacza. Dodaje, że komisja badająca poselskie wyjazdy powinna zwrócić uwagę, że deklarowaną godzinę przekroczenia granicy wpisał 3 tygodnie przed wyjazdem. Nie może to być powodem do stwierdzenia nieprawidłowości - podkreśla. Paweł Suski dodał, że bilet do Pragi kosztował 2740 złotych, a kilometrówka wyniosła 1500 złotych.
Dziś odbyło się spotkanie zespołu, który bada zagraniczne delegacje posłów w ciągu całej kadencji. Uczestniczyli w nim wyznaczeni do obserwacji jego prac przedstawiciele Komisji Regulaminowej i Spraw Poselskich, reprezentujący wszystkie kluby.
Komentarze (25)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeOt i cała mentalność złodziejska. Nam wolno oszukiwać i kraść bo należymy do PO. Im nie bo należą do PIS.
Nas jest więcej więc nasze tłumaczenia są prawdziwe a oni nie mają nic do gadania bo my i nasze media ich zakrzyczymy.
Prokurator Instytutu Pamięci Narodowej żąda surowej kary dla byłego ambasador RP przy OECD w Paryżu, Jana Woronieckiego, w zakończonym procesie lustracyjnym.
W przyszły czwartek Sąd Okręgowy w Warszawie ogłosi wyrok w sprawie lustrowanego wieloletniego ambasadora RP przy OECD (Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju) w Paryżu. Dyplomata z ponad 40-letnim stażem pracy w MSZ został zarejestrowany przez wywiad MSW w 1972 r. Jak w procesie dowodził IPN, lustrowany działał świadomie, jako kontakt operacyjny (KO) o ps. „Rubinus” do roku 1983. Według zeznań oficera prowadzącego dyplomatę – funkcjonariusza Jana Lareckiego – „Rubinus” w latach 80. miał m.in. zrelacjonować bezpiece nastroje panujące w MSZ przed pielgrzymką papieża Jana Pawła II do Polski.
Jak wynika z teczki KO, „Rubinus” miał być wynagradzany przez bezpiekę w szwajcarskiej walucie premiami. Bezpieka zwracała mu też koszty poniesione w działalności zdobywania informacji wywiadowczych. Jak podkreślał w czwartek w mowie końcowej prokurator IPN Jarosław Skrok, część informacji dostarczonych przez KO „Rubinus” była przez SB oceniana wysoko i została wykorzystana przez różne komórki tajnych służb MSW. Woroniecki miał być chwalony za dostarczanie informacji o obywatelach zagranicznych. Dane dotyczące dwóch z takich osób, dostarczone przez „Rubinusa”, skutkowały założeniem im teczek i rozpoczęciem rozpracowania ich przez Departament I MSW.
– To dane konkretnych, działających wówczas aktywnie w polityce osób – podkreślał prok. IPN w odniesieniu do nazwisk, których nie ujawniono w procesie. Przesłuchana przez sąd biegła grafolog potwierdziła autorstwo Woronieckiego w podpisach „Rubinusa” pod częścią dokumentów.
W mowie końcowej prok. IPN Jarosław Skrok podkreślał, iż Woroniecki miał świadomość, że jest tajnym współpracownikiem bezpieki, posługując się ps. „Rubinus”.
Woroniecki nie zaprzeczył, że kontaktował się z oficerami bezpieki, spotykał z rezydentem wywiadu w Genewie i przekazywał informacje. Twierdzi jednak, wbrew dowodom przedstawianym przez IPN, że miały one oficjalny charakter.
W mowie końcowej dyplomata stwierdził, że oskarżenie jest dla niego niezrozumiałe po „ponad 40 latach służby dla kraju takiego, jaki on był”. Przy okazji podważania zeznań oficerów bezpieki, występujących w procesie jako świadkowie, Woroniecki zaskoczył szczerością: – Rezydenci wywiadu PRL mają po 1989 r. nadal dużą władzę. Kilka lat temu jeden z dawnych rezydentów pełniąc ważną funkcję wydał decyzję o cofnięciu urzędującemu ambasadorowi poświadczenie bezpieczeństwa, tym samym przesądził o jego odwołaniu – mówił dyplomata.
IPN zażądał wysokiej kary dla lustrowanego ze względu na „długi okres współpracy” jak i wysoką funkcję (ambasadora RP przy OECD), którą pełnił w momencie wypełniania zakwestionowanego oświadczenia lustracyjnego. Decyzja ostateczna o wymiarze kary należy do trzyosobowego składu sędziowskiego, w którym zasiada sędzia Igor Tuleya – syn funkcjonariuszy MSW PRL, autor sformułowań sądowych porównujących działania CBA do metod stalinowskich. Drugim z orzekających sędziów jest Wojciech Małek, znany z uniewinnienia wicepremiera PRL Stanisława Kociołka w procesie Grudnia ’70
jeszcze troche i powstanie pisowski klub niezrzeszonych"latajacych"samochodami
ale nadal lizacych tylek prezesa .
O Matko, a ten pośluch był RZETELNY, co ?
Hej !-
moronów tu nie uświadczysz.
Coś tu nie pasi