Jak pisze tygodnik "Polityka" posłowie muszą się wytłumaczyć z pieniędzy, które wzięli na delegacje z Kancelarii Sejmu.Ale waga ich przewinień jest różna.
Audyt przeprowadzono po aferze związanej z podróżą trzech posłów PiS do Madrytu. Adam Hofman, Mariusz A. Kamiński i Adam Rogacki pobrali pieniądze na podróż samochodem – prawie po 35 tys. zł – ale polecieli na miejsce tanimi liniami. Gdy sprawa wyszła na jaw politycy zostali wyrzuceni z partii.
CZYTAJ WIĘCEJ: Olejnik o Hofmanie: Nikt nie płacze wypudrowanym lalusiu>>>
Wśród osób wskazanych w audycie znalazł się też Zbigniew Girzyński, który na podróże samochodem pobrał z kasy Sejmu ok. 23 tys. zł.
– Chodzą słuchy, że miał też jechać z nimi do Madrytu, ale kilka tygodni wcześniej miał wypadek samochodowy i był w okresie rekonwalescencji, co najprawdopodobniej uratowało go przed udziałem w aferze madryckiej – twierdzi poseł PiS w rozmowie z tygodnikiem.
Girzyński to nie jedyny poseł PiS, który będzie się musiał udowodnić, że nie oszukał Kancelarii Sejmu i nie pobrał bezprawnie pieniędzy.
Łukasz Zbonikowski z PiS, podobnie jak Paweł Suski i Jan Kaźmierczak z PO oraz były poseł Twojego Ruchu Wojciech Penkalski będą się musieli tłumaczyć z rozbieżności w podawanych godzinach podróży.
Chodzi o to, że posłowie deklarowali przekroczenie samochodem granicy o konkretnej godzinie, dzięki temu mogli dodatkowo dorobić ok. 30 euro diet. Ale po sprawdzeniu sejmowych aktywności posłów, okazywało się, że tego dnia, niewiele wcześniej byli na Wiejskiej.