Jak podaje prokuratura, śledztwo dotyczy doprowadzenia Kancelarii Sejmu w okresie od 1 stycznia 2009 roku do 16 grudnia tego roku do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w nieustalonej dotychczas w kwocie, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej.
11 posłów miało to zrobić poprzez wprowadzenie w błąd pracowników Kancelarii Sejmu, w związku z rozliczaniem w ramach kwoty ryczałtu otrzymanej na prowadzenie biura poselskiego kosztów przejazdu samochodem własnym lub innym z tytułu wykonywania mandatu poselskiego oraz poświadczenia w związku z tym nieprawdy.
Śledztwo to zostało wszczęte po rozpoznaniu pięciu zawiadomień osób prywatnych. Zawiadomienia dotyczyły byłych lub obecnych posłów: Radosława Sikorskiego, Sławomira Neumanna, Marka Kuchcińskiego, Wojciecha Jasińskiego, Krzysztofa Jurgiela, Karola Karskiego, Beaty Kempy, Bolesława Piechy, Sławomira Kłosowskiego, Krystyny Pawłowicz i Jolanty Szczypińskiej.
CZYTAJ TAKŻE: Problemy posłów z zagranicznymi podróżami. Są wyniki kontroli Kancelarii Sejmu>>>
Komentarze(18)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarsze- branie forsy za nieprzejechane kilometrówki,
- podpisywanie list obecności i nieuczestniczenie w posiedzeniach, zajęciach, ... i branie wielkiej forsy za obecność,
- narzekanie na niskie płace - wynagrodzenia - ( Kalisz i Dorn w tym przodują, na rozpustę potrzebują) , porównują je do wynagrodzeń na zachodzie.
Najpierw porównajcie najniższe płace 'ciemnego ludu" który na was pracuje do najniższych płac na zachodzie.
- otoczenie swojego nieopodatkowanego wynagrodzenia "grzybami " rozrastających się przywilejów,
-
Polity/k/ czka powin/ien/na otrzymywać krotność najniższej płacy - w takiej proporcji , jak to jest na zachodzie! Tylko wtedy będą dbać o każdego obywatela, również tego biednego , ciężko pracującego.
Lud pracujący , biorąc przykład z wybrańców narodu jeden raz w roku powinien przyjść do pracy , podpisać listę, , ... i hajda załatwiać sprawy , ...np nauczyciele , przychodzą do szkoły wpisują temat i idą robić rekonesans czy wokół szkoły uczniowie nie palą papierosów , szukają wagarowiczów...
informację, że od dwóch dni stoi cała Belgia.
Belgowie protestują przeciw podniesieniu wieku emerytalnego do lat 67.
Polaków to nie interesuje? Naprawdę wolą słuchać o duu.. Maryny?
Prokuratura zamyka usta dziennikarzowi. Wojciech Sumliński na krótko przed przesłuchaniem Bronisława Komorowskiego został wezwany do Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie. Tam pouczono go, o co nie wolno mu zapytać się prezydenta w związku z aferą marszałkową.
- Grożono mi procesem, jeśli odważę się zapytać prezydenta o kwestie kluczowe w procesie. Mogę zapytać prezydenta, tylko o to, jak się nazywa. Mimo tego nie zamierzam odstąpić od pytań, które są najistotniejsze w tym procesie - mówi Codziennej Sumliński.
Według dziennikarza prokuratura zagroziła, że pytanie Komorowskiego o kluczowe dla procesu kwestie będzie się wiązało ze złamaniem tajemnicy państwowej, za co grozić będzie dziennikarzowi do 5 lat więzienia.
- Przed przesłuchaniem prezydenta kolportowane są w mediach nieprawdziwe informacje, jakoby to prokuratura chciała jego przesłuchania. Prokuratura zgłosiła prezydenta na świadka równolegle z moim wnioskiem w 2008 r. ale potem wycofywała się. Później robiła wszystko żeby do zadania niewygodnych pytań prezydentowi nie doszło - dodaje Sumliński.
Jutro o godzinie 10.00 odbędzie się przesłuchanie. Jej okoliczności będą jednak nietypowe, bo nie odbędzie się w gmachu sądu. Sędzia Stanisław Zdun podał, że na wniosek Komorowskiego przeprowadzona zostanie w... Kancelarii Prezydenta! Rzekomo ze względów bezpieczeństwa.
W tej sprawie zeznawał Paweł Graś. - Nie pamiętam, nie wiem, nie chcę kłamać, bo nie pamiętam – takich najczęściej odpowiedzi udzielał obecny rzecznik rządu Paweł Graś 19 grudnia 2013 r. na rozprawie w procesie dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego. Tymczasem jego zeznania, jakie złożył w prokuraturze w 2008 r., pogrążyły Bronisława Komorowskiego, który przedstawił zupełnie inną niż Graś wersję zdarzeń. (CZYTAJ WIĘCEJ)
Afera marszałkowa zaczęła się jesienią 2007 r. od wizyty płk. Leszka Tobiasza w gabinecie ówczesnego marszałka sejmu Bronisława Komorowskiego. Kilka miesięcy później okazało się, że płk Leszek Tobiasz nagrywał swoich rozmówców – część nagrań z afery marszałkowej trafiła do Prokuratury
Ostatecznie okazało się, że wszczęte śledztwo było prowokacją wymierzoną w Komisję Weryfikacyjną i jej szefa Antoniego Macierewicza, a w związku z rzekomą korupcją oskarżono dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego i pułkownika byłych WSI Aleksandra L., który dobrowolnie poddał się karze.