Jak czytamy w liście opublikowanym przez "Gazetę Wyborczą", "akceptacja ta, w efekcie polityczna, bywa niekiedy bezpośrednia lub aluzyjna, a niekiedy głoszona od ołtarza w czasie Eucharystii", co "umniejsza powagę sakramentu kapłaństwa".
Zdaniem prof. Krasnodębskiego biskupi i duchowni niepotrzebnie nazywają inaczej myślących "wrogami Kościoła": Język ten zaprzecza językowi ewangelicznemu. Efekt jest zrozumiały: niechętnych Kościołowi czyni bardziej niechętnymi. Język taki pochodzi z ust osób duchownych, a niekiedy spod pióra publicystów uznawanych za katolickich - pisze profesor.
Prof. Krasnodębski określa też w swoim liście język polityków PiS jako "nieszczęsne pogwałcenie zasad chrześcijańskich". Przejawia się to m.in. w insynuacjach na temat przyczyn katastrofy smoleńskiej.
W liście znany wrocławski matematyk i ekonomista krytykuje też postawy Kościoła wobec metody in vitro, a także ostatnich prób ingerowania biskupów w ustawę o sztucznym zapłodnieniu.