Wśród dokumentów zalazły się między innymi teczka personalna i teczka pracy tajnego współpracownika bezpieki o pseudonimie "Bolek". Jest tam także zobowiązanie do współpracy podpisane: Lech Wałęsa "Bolek".
Dyrektor archiwum IPN Rafał Leśkiewicz wyjaśniał na konferencji prasowej, że były prezydent ma pełne prawo zapoznać się z dokumentami. Według prawa IPN ma obowiązek poinformować Lecha Wałęsę, że w archiwum Instytutu znajdują się nowe dokumenty dotyczące jego osoby i może się z nimi zapoznać na przykład w siedzibie IPN w Gdańsku.
Rafał Leśkiewicz tłumaczy, że IPN nie miał obowiązku najpierw przedstawić dokumentów Lechowi Wałęsie i dodał, że były prezydent "będzie mógł także skorzystać z prawa do wniesienia do tych dokumentów własnych uwag, sprostowań, opinii, jeżeli będzie miał takie życzenie".
Lecha Wałęsa nie będzie mógł zastrzec dostępu do tych dokumentów ponieważ według przepisów taką możliwość mają tylko osoby, które nie współpracowały z organami bezpieczeństwa państwa.
Zarazem dyrektor Leśkiewicz wyjaśnia dlaczego Instytut udostępnił prywatne notatki Czesława Kiszczaka. Stało się tak ponieważ wszystkie dokumenty, które zawierają informacje z zakresu działalności IPN, mogą być przechowywane przez Instytut. To znaczy, wyjaśniał Leśkiewicz, że nie tylko dokumenty wprost wytworzone przez organy bezpieczeństwa państwa podlegają przekazaniu, ale także takie, które zawierają informacje o działalności tych organów.
- Te dokumenty osobiste, które zostały zabezpieczone przez prokuratorów, a teraz trafiły do archiwum, zawierają informacje o wydarzeniach z okresu PRL. Są to osobiste uwagi i interpretacje wydarzeń pisane ręką Czesława Kiszczaka, więc jak najbardziej podlegają przekazaniu do IPN i udostępnieniu na zasadach ogólnych - zakończył dyrektor archiwum IPN.
Kolejne dokumenty, w sumie jeszcze cztery pakiety, które zostały przejęte w domu Kiszczaka, po przebadaniu przez prokuratorów pionu śledczego Instytutu zostaną również udostępnione.