Rozmawiam z panią jakby w zastępstwie, bo od kilku miesięcy szukam przywódcy w Platformie.
Ale my nie mamy z tym problemu. Od przeszło pół roku PO ma szefa, który pracuje nad nowym otwarciem, musi brać na klatę rzeczy dobre i złe.
On posłuch musi mieć przede wszystkim, poważanie.
Przede wszystkim przywódca musi brać na siebie odpowiedzialność. W momencie, w którym teraz jesteśmy, to najtrudniejsze. Kiedy partia przegra wybory prezydenckie i parlamentarne, to poziom niezadowolenia w jej szeregach jest duży. Potrzebny jest czas. Mamy szefa partii i teraz musi on pracować na przywództwo, na bycie poważnym autorytetem. Proszę pamiętać, że o Donaldzie Tusku mówiono kiedyś, że nie nadaje się na lidera, bo gra w piłkę, bo jest zbyt młody, mało poważny, bo jest taki, siaki. A on, na przekór tym pochopnym opiniom, potrafił wypracować silne przywództwo.
Grzegorz Schetyna się nadaje?
Ma potencjał.
Potencjał to słowo wytrych w Platformie.
Grzegorz działa dopiero pół roku. Dostał wszystkie narzędzia, możliwości i teraz musi się wykazać. W PO jest wiele osób, które taki potencjał mają i wykorzystują go w pracy parlamentarnej i samorządowej.
A pani?
Mam potencjał, żeby być jeszcze lepszym politykiem.
A żeby być liderem, wodzem?
Mnie wodzostwo nie interesuje.
Podczas wizyty papieża Franciszka to pani była najczęściej pokazywanym w telewizjach politykiem opozycyjnym.
Nie było to trudne, ponieważ na uroczystości powitalne na Wawelu zaproszono niewielu opozycyjnych polityków. Reprezentowałam tam Prezydium Sejmu, a Bogdan Borusewicz reprezentował Senat. W Oświęcimiu i Częstochowie było już inaczej. W uroczystościach uczestniczyło więcej kolegów. Była Dorota Niedziela, Grzegorz Schetyna i Sławek Neumann. Zapewniam panią jednak, że przywództwa nie buduje się, zasiadając w pierwszym rzędzie. Tak można jedynie wzbudzić sympatię widzów. Mnie interesuje zespół, z którym będę mogła pracować. Chcę wsłuchiwać się w głos innych, a nie narzucać ludziom, co mają robić. Za pracę w pojedynkę dziękuję bardzo.
Tak działał Tusk.
Z tym się nie zgodzę. On słuchał, rozmawiał, zdobywał wiedzę z każdej strony i dopiero po analizie podejmował decyzje. Zawsze uważałam – i wciąż tak myślę – że polityka to współpraca i zespół, a nie samotność.
Platforma to nie zespół, tylko zwalczające się obozy.
Trudno, aby w tak dużej partii nie pojawiały się spory. Przecież nawet w kochającej się rodzinie wybuchają kłótnie. PO to żywy twór, toczą się dyskusje, są też konflikty, nie wszyscy się zgadzają ze wszystkimi, ale działamy wspólnie. Nie można niczego nikomu narzucać, bo w PO są ludzie wolni.