W środę po godz. 20.20 przewodniczący Rady Europejskiej opuścił gmach warszawskiej prokuratury, gdzie przebywał 9 godzin, zeznając jako świadek w śledztwie dotyczącym współpracy Służby Kontrwywiadu Wojskowego z rosyjską Federalną Służbą Bezpieczeństwa.
Donald Tusk przyjechał do Warszawy pociągiem. Na Dworcu Centralnym w Warszawie przywitał go tłum zarówno zwolenników, wśród których dominowali działacze młodzieżówki PO - Stowarzyszenia Młodzi Demokraci oraz Komitetu Obrony Demokracji, jak i przeciwników, m.in. z klubów Gazety Polskiej.
Na szefa Rady Europejskiej czekali też m.in. politycy PO - b. premier Ewa Kopacz, wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa Błońska, b. wicemarszałek Sejmu Elżbieta Radziszewska, b. wiceszef MSZ ds. UE Rafał Trzaskowski, a także posłowie: Cezary Tomczyk, Jakub Rutnicki i Sławomir Nitras. Szefa PO Grzegorza Schetyny nie było.
Lider Platformy pytany przez dziennikarzy w Sejmie o powody nieobecności wyjaśnił, że w tym czasie brał udział w obchodach 74. rocznicy powstania w Getcie Warszawskim. - My specjalnie nie robiliśmy akcji z tego przywitania akcji partyjnej. To miało sens, że ona była społeczna i oddolna, (...) podobnie było z "czarnym protestem", też absolutnie oddolnym, emocjonalnym i w ogromnej skali- zaznaczył Schetyna.
Z dworca w licznej grupie osób Tusk przeszedł pieszo do budynku prokuratury przy ulicy Nowowiejskiej. Gdy Tusk wchodził do prokuratury, część osób skandowała "Donald Tusk nie daj się", biła mu brawo i śpiewała "100 lat".
Śledztwo dotyczy przekroczenia uprawnień przez członków kierownictwa Służby Kontrwywiadu Wojskowego, wskutek podjęcia współpracy ze służbą obcego państwa bez wymaganej zgody prezesa Rady Ministrów i opinii szefa MON. W grudniu 2016 r. ujawniono, że w tym śledztwie postawiono zarzuty byłym szefom SKW Januszowi Noskowi i jego następcy Piotrowi Pytlowi; trzecim podejrzanym jest Krzysztof D., b. dyrektor szefa gabinetu SKW.