Były szef podkomisji smoleńskiej w styczniu ubiegłego roku poprosił Inspektorat Uzbrojenia o przekazanie dokumentacji dotyczącej postępowania na śmigłowce wielozadaniowe i w odpowiedzi na jego prośbę przekazano mu nieco ponad 10 tys. stron liczącej ponad 100 tys. stron dokumentacji. Co w niej było? Ok. 700 stron liczyło zaproszenie do składania ofert wraz ze zmianami ich treści.
Były to pisma, które inspektorat wysłał do trzech oferentów (Airbus, Leonardo i Lockheed Martin) z dokładnym opisem tego, co powinna zawierać oferta. Ten dokument powstał w 2014 r. Ponad 200 stron liczył arkusz spełnienia warunków taktyczno-technicznych. W dokumentacji, do której Berczyński miał wgląd, był także szczegółowy opis przedmiotu zamówienia dla różnych typów śmigłowców. W postępowaniu chciano kupić m.in. śmigłowce do zwalczania okrętów podwodnych, dla sił specjalnych i ratownicze. Był też program sprawdzeń weryfikacyjnych, czyli opis tego, jak dokładnie miały wyglądać testy śmigłowca, do których ostatecznie dopuszczono jedynie caracale.
Dokumentacja, którą otrzymał dr Wacław Berczyński, obejmowała również dokładny opis pakietu logistycznego oraz systemów szkoleniowych, zawierający ofertę i warunki przetargu. Czyli szczegółowe kwestie związane z wpłacaniem wadium czy udzielaniem odpowiednich pełnomocnictw. Jednak ta część dokumentacji nie zawierała ofert złożonych przez koncerny ubiegające się o kontrakt.
Od stycznia do marca 2016 r. Wacław Berczyński był doradcą ministra obrony w kwestii śmigłowców i poprzedniego postępowania na śmigłowce. W związku z tym – z upoważnienia ministra – mógł mieć dostęp do tej dokumentacji. Do naruszenia przepisów mogło dojść, gdy w marcu Berczyński zaczął zajmować się tworzeniem podkomisji do ponownego zbadania katastrofy w Smoleńsku. W tym momencie, nie mając odpowiedniego poświadczenia o dostępie do informacji oraz zajmując się zupełnie innym tematem, powinien był dokumentację oddać. Trudno racjonalnie wyjaśnić, dlaczego leżała ona w jego gabinecie aż do września. Być może było to tylko gapiostwo starszego pana. Być może świadome działanie przebiegłego gracza, który – jak sam to ujął w wywiadzie dla DGP – „wykończył caracale”.
Kim więc jest Wacław Berczyński – zagubionym emerytem czy zręcznie maskującym się lobbystą, który uniemożliwił zakup francuskich maszyn i doprowadził do wartego ponad 2 mld zł netto zakupu trzech samolotów wyprodukowanych przez Boeinga, firmy, dla której wcześniej wiele lat pracował? Znacznie więcej przemawia za pierwszą hipotezą. Po pierwsze, nikt roztropny, kto faktycznie zakulisowo doprowadził do niepodpisania umowy wartej prawie 11 mld zł, by się tym nie chwalił. Duże pieniądze lubią ciszę, a lobbyści zbrojeniowi unikają rozgłosu. Po drugie, Berczyński pojawił się w resorcie obrony kilka miesięcy po tym, gdy Inspektorat Uzbrojenia zakończył swoje negocjacje i do uzgodnienia pozostawała kwestia offsetu, którą formalnie prowadziło Ministerstwo Rozwoju.
Berczyński dokumentów dotyczących tego tematu nie widział. Po trzecie, wydaje się, że badając postępowanie, emerytowany inżynier na stałe mieszkający w USA nie miał pojęcia, co robi. Zupełnie nie zdawał sobie sprawy, że w tego typu sprawach dokumentacja jest tak obszerna (co potwierdzają nasi rozmówcy). Nie wiedział wręcz, o co konkretnie pytać. Pracownicy Inspektoratu Uzbrojenia podpowiadali mu, jakie dokumenty powinien obejrzeć, by wyrobić sobie opinię. Nic nie wskazuje na to, by inżynier Berczyński miał również wiedzę dotyczącą skomplikowanej kwestii zamówień publicznych.
Za tym, że mimo to miał wpływ na postępowanie, przemawia to, że umowy na caracale ostatecznie nie podpisano. Z drugiej strony Antoni Macierewicz, jeszcze zanim objął urząd, zapowiadał na naszych łamach, że na caracale się nie zgodzi. Trudno wnioskować, na jakiej podstawie, skoro wówczas nie znał jeszcze szczegółów całego postępowania. Choć nie podpisano umowy, to jest umowa na trzy samoloty Boeing dla najważniejszych osób w państwie. Najprawdopodobniej to zbieg okoliczności. Pozostaje mieć nadzieję, że wszelkie wątpliwości zostaną rozwiane, gdy Prokuratura Regionalna w Szczecinie zakończy swoje śledztwo w tej sprawie.
Spytaliśmy Ministerstwo Obrony Narodowej, w jakim celu dr Berczyński oglądał dokumentację dotyczącą postępowania na śmigłowce wielozadaniowe. Na zadane pytania nie otrzymaliśmy odpowiedzi.