Dziś po godz. 14 zakończyło się robocze spotkanie prezydenta Andrzeja Dudy z przedstawicielami samorządów. Jak ustaliliśmy, jednym z głównych tematów rozmów było szykowane przez Pałac referendum konstytucyjne i wybory lokalne. Oba wydarzenia miałyby się odbyć w tym samym dniu - 11 listopada 2018 roku.
Nowy rzecznik prezydenta Krzysztof Łapiński nie odbiera naszych telefonów. Ale jak relacjonują nam uczestnicy spotkania, prezydent nie jest zwolennikiem takiego scenariusza (choćby z uwagi na poważne wątpliwości Państwowej Komisji Wyborczej). Zamiast tego w setną rocznicę odzyskania niepodległości Polski zorganizowane miałoby być tylko referendum konstytucyjne.
A to oznacza, że trzeba będzie przesunąć wybory samorządowe. - W tym momencie rozważane są dwa ruchy - twierdzi uczestnik spotkania w Pałacu. Zgodnie z pierwszą opcją w grę wchodzi skrócenie kadencji samorządów. Wówczas elekcje, zamiast na jesieni, odbyłyby się np. jeszcze przed przyszłorocznymi wakacjami. Druga opcja zakłada wydłużenie kadencji obecnych wójtów, burmistrzów i prezydentów miast - i to nawet o pół roku.
- Osobiście jestem zwolennikiem wydłużenia kadencji samorządów o te pół roku - deklaruje w rozmowie z nami Andrzej Maciejewski (Kukiz’15), przewodniczący sejmowej komisji samorządowej i jeden z uczestników spotkania w Pałacu Prezydenckim. Jak zaznacza, sprawa zmiany terminu wyborów musi być uregulowana ustawowo, dlatego będzie starał się teraz wysondować wśród wszystkich partii, co sądzą na ten temat. - Poza tym chodzi o to, byśmy nie zatracili istoty nadchodzącego święta, w końcu mowa o 100-leciu polskiej niepodległości. Tego dnia trzeba świętować, a nie robić kampanię wyborczą - dodaje poseł Maciejewski.
Przedstawiciele PO sceptycznie podchodzą do pomysłów napływających z Pałacu. - Samo referendum jest absurdalnym pomysłem, bo nie znamy kształtu proponowanych zmian w ustawie zasadniczej. Z tego względu przesuwanie terminu wyborów wydaje się pozbawione sensu. Ale jeśli już miałoby do niego dojść, to skracanie kadencji lokalnych władz jest niedopuszczalne konstytucyjnie - komentuje Jan Grabiec, poseł PO.
Z naszych ustaleń wynika, że prezydent Duda przez większość swoich rozmówców namawiany jest na scenariusz zakładający wydłużenie kadencji samorządowców. Po pierwsze, wizerunkowo wyglądałoby to lepiej niż skrócenie czasu sprawowania przez nich władzy. Zwłaszcza teraz, gdy stosunki rząd-samorząd są napięte jak nigdy dotąd, a PiS coraz wyraźniej obiera kurs na wygaszanie konfliktów, które sam wywołał (wystarczy wspomnieć ostatnią decyzję Jarosława Kaczyńskiego, że jego partia nie zaproponuje jednak zasady dwukadencyjności z tzw. mocą wsteczną).
Po drugie, już raz w historii polskiej samorządności doszło do sytuacji, gdy trzeba było wydłużyć kadencję władz samorządowych. Z tego względu obecny, listopadowy termin wyborów jest dość umowny. O ile np. elekcje w 2006 i 2014 r. miały miejsce w tym właśnie miesiącu (uwzględniając I i II turę), o tyle już np. wybory w 2010 r. II turą zahaczyły o grudzień. Ale pierwsze wybory samorządowe odbyły się znacznie wcześniej, bo już w maju (w 1990 r.). Przesunięcie wyborów na terminy późnojesienne wynikało z szykowanej przez rząd Jerzego Buzka reformy wprowadzającej 12 samorządowych województw i powiaty. Prace nad nią rozpoczęto na przełomie 1997 i 1998 r. I zabrakło czasu na przygotowanie i wdrożenie zmian przed końcem kadencji rad gmin, która upływała w połowie 1998 r. Intencją wciąż jednak było to, by nowy system wszedł w życie z początkiem 1999 r. Zapadła więc decyzja, by wydłużyć kadencję rad gmin i przeprowadzić wspólne wybory do trzech szczebli samorządu jesienią 1998 r. Tak - z lekkimi przesunięciami w jedną lub drugą stronę - zostało do dziś.
Wydłużenia kadencji i przesunięcia tym samym wyborów na wiosnę (w 2019 r. i w kolejnych latach) chcieliby samorządowcy. Nie tylko z tak oczywistego względu, że mogliby dłużej porządzić. Chodzi im także o względy finansowe. Organ wykonawczy gminy ma obowiązek przedstawić samorządowym radnym projekt przyszłorocznego budżetu do połowy listopada. A to rodzi komplikacje, gdy dochodzi np. do zmiany władzy w gminie. - Chcąc nie chcąc, w pierwszym roku kadencji nowa ekipa zmuszona jest przyjąć budżet po swoich poprzednikach - zwraca nam uwagę jeden z burmistrzów. Gdyby wybory przesunąć na wiosnę, byłoby kilka miesięcy na przygotowanie własnej propozycji dochodów i wydatków na kolejny rok oraz przyjęcie jej w połowie listopada.
To nie jedyna inicjatywa Andrzeja Dudy. Uczestnicy spotkania twierdzą również, że prezydent chciałby powołać komisję kodyfikacyjną prawa samorządowego. - Źródłem eksperckim dla zespołu roboczego mieliby być przedstawiciele Krajowej Szkoły Administracji Publicznej im. Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Lecha Kaczyńskiego - zdradza nasz rozmówca. Nie wiadomo jednak, kiedy taka komisja miałaby rozpocząć prace oraz ile czasu miałaby na wypracowanie nowego modelu polskiej samorządności.