Komisja Europejska formalnie wszczęła w środę procedurę przeciwko Polsce, Czechom i Węgrom w związku "z niewywiązywaniem się tych państw" z decyzji o relokacji uchodźców. Rzecznik Komisji Alexander Winterstein ogłosił jednocześnie, że Polska ma miesiąc na odpowiedź na tę decyzję, a nie dwa miesiące, jak to jest zwykle w przypadku procedur o naruszenie prawa.
Do tej kwestii odniósł się w środę poseł PO Rafał Trzaskowski w TVN24. Jeżeli się nie wypełnia zobowiązań i decyzji, to niestety są konsekwencje - zauważył.
Poseł PO wskazał, że Polska zobowiązała się do przyjęcia ok. 6 tysięcy uchodźców. Myśmy (rząd PO-PSL) negocjując te decyzje jasno zapisali, że po pierwsze trzeba potwierdzić tożsamość uchodźców, a po drugie ci ludzie muszą chcieć przyjechać do Polski - podkreślił. I nie ma nawet tych 6 tysięcy, którzy chcieliby przyjechać do Polski. Mówimy tu o kilkuset ludziach i jest w tych decyzjach możliwość wybrania kobiet i dzieci - zaznaczył Trzaskowski. Nikt nie chce siłowo przysłać tych ludzi - dodał.
Trzaskowski mówił, że niewywiązanie się z zobowiązania przyjęcia uchodźców będzie się wiązało z konsekwencjami dla Polski: nie tylko w kwestii procedury KE przeciwko Polsce, ale także dotyczącymi "solidarności w UE". Jego zdaniem procedura Komisji może zakończyć się nałożeniem na Polskę sankcji. To są wielkie sumy dotyczące nawet kilkuset milionów euro - zaznaczył.
Postępowanie rządu może mieć jeszcze gorsze konsekwencje w momencie, kiedy przystępujemy do negocjacji nad kolejnym budżetem unijnym po 2020 roku, a to się dzieje w tej chwili. Nikt nie będzie chciał pomagać państwom, które odwracają się plecami od UE, mówiąc: "macie problem, to sobie radźcie sami" - podkreślił. Jeżeli ten rząd mówi: "nie pasuje nam decyzja, to jej nie wykonamy i pójdziemy na ścianę", w tym momencie wszyscy inni mogą powiedzieć: "a my nie chcemy dawać dużo pieniędzy Polsce, bo nam nie pasuje ta decyzja" - dodał poseł Platformy.
W ten sposób UE się zawali, jeżeli ktoś będzie próbował wybierać sobie z tego unijnego menu tylko to, co mu pasuje. Tak to nie działa - podkreślił.
Komisja podjęła we wtorek decyzję o wysłaniu wezwania do usunięcia uchybienia do władz w Warszawie, Pradze i Budapeszcie. To pierwszy etap procedury o naruszenie prawa UE, która może się skończyć pozwaniem kraju do Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu.
Z ostatniego, majowego raportu KE wynika, że Węgry, Polska i Austria nie dokonały relokacji ani jednej osoby. Z kolei Czechy, po relokowaniu niewielkiej liczby uchodźców, przestały brać udział w programie.
We wrześniu 2015 roku państwa członkowskie UE zgodziły się na przeniesienie 160 tys. uchodźców z Włoch oraz Grecji; termin na zakończenie działań wyznaczono na wrzesień 2017 roku. Dotychczas około 20 tys., czyli nieco ponad 12 proc. ustalonej liczby osób, zostało faktycznie przeniesionych.
Rozpoczęcie procedury o naruszenie prawa UE może prowadzić w konsekwencji do kar finansowych dla kraju członkowskiego. Aby do tego doszło, musi zostać zakończona kilkuetapowa procedura w KE, a sprawa zostać rozstrzygnięta przez Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu. Batalia jest jednak długa, a kary - choć potencjalnie dotkliwe - możliwe byłyby najwcześniej za kilka lat.