Unia Europejska zrobiła kolejny krok na drodze do rozwodu z Wielką Brytanią. Formalnie rozpoczęła rozmowy na temat przeniesienia z Londynu dwóch unijnych agencji. Chociaż Brytyjczycy argumentują, że nie ma potrzeby przeprowadzki, to w UE klamka zapadła.
– Jako UE-27 jesteśmy zobowiązani do ograniczenia zakłóceń prac instytucji do minimum. Znaczna liczba krajów członkowskich wyraziła zainteresowanie, by gościć je u siebie – mówiła we wtorek minister ds. europejskich sprawującej prezydencję w Unii Malty Helena Dalli.
Nasze Ministerstwo Spraw Zagranicznych aplikuje o oba urzędy, które muszą szukać nowego adresu: Europejski Urząd Nadzoru Bankowego (EBA) oraz Europejską Agencję ds. Leków (EMA). Dziś siedzibę nad Wisłą ma tylko jedna z unijnych instytucji – Europejska Agencja Straży Granicznej i Przybrzeżnej (Frontex).
Jeszcze kilka tygodni temu wydawało się, że nasza oferta będzie dotyczyła tylko unijnego nadzorcy bankowego i w tym kierunku zostaną skierowane siły polskiej dyplomacji. Tym bardziej że lobbing trwa już od wielu miesięcy. Pierwszy o pomyśle mówił Marek Chrzanowski, przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego. Według naszych informacji polski nadzorca doradzał MSZ w przygotowaniu oferty i sam włączył się w proces przekonywania unijnych partnerów do polskiej kandydatury. Podobnie jak przedstawiciele Ministerstwa Finansów czy NBP.
Reklama
MSZ postanowiło jednak wystosować również ofertę dla instytucji, która odpowiada za ochronę zdrowia ludzi i zwierząt i ocenia wnioski o europejskie pozwolenie na dopuszczenie leków do sprzedaży.
– To zwiększa szanse, że któraś instytucja trafi do nas. Podobnie jak to, że coraz wyraźniejsze są głosy, iż przynajmniej jedna z nich powinna trafić do nowych członków UE – mówi nam polski dyplomata w Brukseli.
Rozstrzygnięcie, gdzie zostaną przeniesione instytucje, ma zapaść w oparciu o sześć kryteriów. Wśród nich są: zapewnienie ciągłości pracy, dostępność odpowiedniej lokalizacji, możliwości edukacyjne dla dzieci unijnych pracowników, dostęp do rynku pracy dla rodzin, odpowiednia opieka medyczna oraz położenie geograficzne.
– Obecnie na forum UE trwają prace nad procedurą określającą zasady wyboru nowych siedzib agencji. Po jej zatwierdzeniu Polska złoży formalne oferty według wskazanych kryteriów – usłyszeliśmy w MSZ. Z nieoficjalnych informacji wiemy, że oferta zachwalająca atuty lokalizacji nad Wisłą jest już gotowa. Podkreślamy dobrą infrastrukturę komunikacyjną z innymi europejskimi stolicami, atrakcyjne powierzchnie biurowe, dostęp do wysoko wykwalifikowanej siły roboczej czy bazę hotelową, która będzie w stanie pomieścić kilkanaście tysięcy osób, które w ciągu roku odwiedzają instytucje.
EBA powstała w 2011 r. i jest owocem reform, które UE przeprowadziła po kryzysie. Pracuje w niej ponad 150 osób z 25 unijnych krajów. MSZ wierzy, że dzięki warszawskiemu adresowi mielibyśmy większy pośredni wpływ na przyszłe regulacje dotyczące unijnego sektora bankowego, bo zapewne większa liczba polskich specjalistów znalazłaby zatrudnienie w agencji. Ponadto to dla Polski szansa, by stać się ponadregionalnym centrum finansowym UE, co pomogłoby przyciągać do kraju inne międzynarodowe instytucje finansowe.
EMA funkcjonuje już ponad dwie dekady i zatrudnia ponad 900 osób. Ma też imponujący budżet sięgający przeszło 300 mln euro rocznie.
– Obie są łakomym kąskiem dla każdego kraju. W tej dyskusji nie będzie miało znaczenia, czy w danym państwie już jest jakaś unijna instytucja, ale kluczowe będzie zapewnienie jak najlepszych warunków pracy – zwraca uwagę nasz rozmówca z Brukseli i informuje, że tylko cztery kraje nie zamierzają stanąć do tego wyścigu: Słowenia, Litwa, Łotwa i Słowacja. Pozostali nie oddadzą pola walki. W ubiegłym tygodniu oficjalnie do wyścigu o agencje stanęły Niemcy.
Jak donosi agencja Reuters, Barcelona, Mediolan, Kopenhaga i Dublin rozpoczęły już kampanię o EMA. Do nadzoru bankowego zaś przymierzają się m.in.: Frankfurt, Paryż, Amsterdam, Wiedeń i Lyon. Dwa pierwsze to najpoważniejsze kandydatury.
Za Odrą mają już siedzibę Europejski Bank Centralny oraz Europejski Urząd Nadzoru Ubezpieczeń i Pracowniczych Programów Emerytalnych (EIOPA), a nad Sekwaną m.in. Europejski Urząd Nadzoru Giełd i Papierów Wartościowych (ESMA). Te dwie ostatnie agencje, powołane w tym samym czasie co EBA, uzupełniają europejski nadzór finansowy, więc bliskość siedzib ułatwiałaby ich współpracę.
– Problemem dla naszej dyplomacji może być zamieszanie, jakie ostatnio wywołała kwestia siedziby i statusu Frontexu w Polsce. Mogliśmy nawet stracić tę agencję – mówi nam brukselski urzędnik. Polska nie mogła się porozumieć z Komisją Europejską m.in. w sprawie nowych pomieszczeń dla instytucji, immunitetu dla pracowników agencji i europejskiej szkoły dla ich dzieci.
– Druga sprawa to możliwość włączenia się Komisji Europejskiej w proces wyboru nowych siedzib dla agencji. W Komisji nie mamy zaś najlepszych notowań – dodaje urzędnik.

EMA zatrudnia 900 osób, a jej roczny budżet to ponad 300 mln euro