W grudniu komisja ma się zająć sprawą reprywatyzacji kamienicy przy ul. Noakowskiego 16. Szef komisji Patryk Jaki (PiS) złożył prezydent Gronkiewicz-Waltz propozycję, by wzięła udział w posiedzeniu jako świadek, a nie strona, ponieważ reprywatyzowany w 2003 r. budynek trafił m.in. w ręce męża Gronkiewicz-Waltz, Andrzeja Waltza. Prezydent stolicy odmawia udziału w posiedzeniach komisji, bo - jak twierdzi - jest ona niekonstytucyjna. Zapowiedziała, że będzie się komunikować z komisją w taki sposób, jaki uzna za zgodny z prawem. Według Pawła Rabieja (N) z komisji weryfikacyjnej, prezydent stolicy musi się pojawić na posiedzeniu ws. Noakowskiego 16, bo ma być świadkiem, a świadka można doprowadzić.
W ocenie politologa prof. Kazimierza Kika "Hanna Gronkiewicz-Waltz prędzej ustąpi z funkcji prezydenta Warszawy niż stawi się przed komisją reprywatyzacyjną". -Zaparła się przy swoim stanowisku i to już przybiera tak irracjonalne formy, że z czasem opinia publiczna może zacząć myśleć, że faktycznie coś jest jednak nie tak - powiedział.
Zdaniem rozmówcy PAP "takie zachowanie Hanny Gronkiewicz-Waltz zdecydowanie podważa zaufanie do niej".
- Nadchodzi taki moment, że pani Gronkiewicz-Waltz będzie zmuszona stawić się przed komisją. Abstrahujmy od tego, czy ona tam się stawi jako strona, czy jako świadek. Konieczność nie wynika z tego, że widzi się jakąś jej winę. Chodzi o to, że przebieg postępowania nadzwyczajnej komisji odkrywa coraz ciekawsze meandry i zaułki procesu reprywatyzacji – tłumaczył KiK. Przypomniał, że sama Hanna Gronkiewicz-Waltz przyznała, iż w stolicy działał jakiś układ przestępczy.
Jak zaznaczył politolog, "tok prac i wyniki specjalnej komisji w sprawie reprywatyzacji stwarzają nowe przesłanki, które prowadzą do tego, że obecność Gronkiewicz-Waltz na komisji nadzwyczajnej będzie jeszcze bardziej niezbędna".
Prezydent Warszawy do tej pory ani razu nie stanęła przed komisją weryfikacyjną, za co została łącznie ukarana grzywnami w wysokości 37 tys. złotych.