– Dobre wieści w sprawie programu Wisła. Uzyskaliśmy niższą cenę oraz przyspieszony termin dostawy. Redukcja kosztów nie ogranicza zakładanych zdolności bojowych systemu. Jesteśmy na dobrej drodze, aby podpisać umowę z końcem pierwszego kwartału 2018 r. – poinformował minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak na Twitterze.
Cena spada z 10,5 mld dol.
Program Wisła to tarcza, która ma chronić polskie niebo, głównie przed pociskami nieprzyjaciół.
O tym, że cena pierwszej fazy zakupów będzie znacznie niższa niż maksymalny pułap, który wynosił według oficjalnych deklaracji amerykańskich 10,5 mld dol., informowaliśmy jako pierwsi w połowie stycznia. Wtedy napisaliśmy, że będzie to poniżej 7 mld dol. i negocjacje trwają. W ubiegłym tygodniu RMF FM podało, że ta kwota będzie wynosić zaledwie 4,5 mld dol. Według naszych informacji będzie ona jednak wyższa i będzie wynosić nieco ponad 5 mld dol.
Właściwe negocjacje zakończyły się podczas pobytu delegacji negocjatorów z Ministerstwa Obrony Narodowej w USA pod koniec stycznia (22–26). Teraz zgodnie z tymi ustaleniami Amerykanie przygotowują umowę, która według wstępnego planu ma być podpisana 30 marca w jednej z jednostek wojsk rakietowych w Polsce. Ma to być niejako podkreślenie symbolicznego "nowego otwarcia" dla wojsk rakietowych w naszym kraju.
Amerykanie chcieli zarobić na offsecie
Najpewniej kilka dni przed podpisaniem umowy na dostawę sprzętu zawarta zostanie umowa offsetowa, która będzie określała technologie przekazywane polskiemu przemysłowi.
Z czego wynika tak radykalne zmniejszenie początkowej ceny maksymalnej? – Amerykańskie koncerny chciały na nas porządnie zarobić przy offsecie. Udało nam się zbić około 2 mld dol. Przykładowo technologię, którą w uproszczeniu możemy nazwać lutowaniem skomplikowanych elementów, na rynku wycenia się na 1–2 mln zł. A jeden z amerykańskich koncernów chciał za to 100 mln zł – opowiada osoba od początku związana z negocjacjami. Cena została również zmniejszona z powodu obniżenia kosztów ryzyka m.in. transferu technologii, które w pierwotnej ofercie było liczone kilka razy.
Potem kolej na drugi etap „Wisły”
Te nieco ponad 5 mld dol. (ok. 17 mld zł) Polska zapłaci za pierwszą fazę baterii Patriot. To dwie całe baterie (wyrzutnie, radary, jednostki kontroli) wraz z sieciocentrycznym systemem dowodzenia i kontroli IBCS, a także 219 pociskami PAC-3 MSE (11 do wykonywania prób). Są to pociski drogie (kilka milionów dolarów za sztukę), które służą głównie do przechwytywania rakiet balistycznych. Zapłacimy również za elementy offsetu, ale będzie ich niewiele.
Druga faza będzie dotyczyć zakupu kolejnych sześciu baterii. Ostrożnie można szacować, że jej koszt będzie około dwa razy większy niż fazy pierwszej. Negocjacje w tej kwestii mają się rozpocząć zaraz po podpisaniu umowy fazy pierwszej. Tutaj problemem będą dwie podstawowe kwestie: pierwsza to negocjacje dotyczące transferu technologii niskokosztowego pocisku przechwytującego, który ma służyć głównie zestrzeliwaniu samolotów.
– Chcielibyśmy uzyskać możliwości produkcji takich pocisków w jak największym zakresie. Ale nie ma się co oszukiwać, nie będziemy w tej materii samowystarczalni. Chodzi o uzyskanie jak największej samodzielności – tłumaczy Andrzej Kiński z Zespołu Badań i Analiz Militarnych. – Trzeba pamiętać, że nasze firmy nie są gotowe do przyjęcia tak zaawansowanej technologii. Ale nawet jeśli uzyskamy w tych negocjacjach możliwość montażu końcowego i produkcji wielu elementów, będzie to sukcesem. Gra toczy się o to, czy będziemy produkować elementy stanowiące np. 30 czy 70 proc. wartości pocisków. Sukcesem byłoby zakupienie technologii wytwarzania paliwa do silników pocisków, ale na to szanse są minimalne – wyjaśnia ekspert.
Drugą problematyczną kwestią będzie wybór radarów. Tutaj trudność polega na tym, że to zależy od Amerykanów, którzy właśnie decydują o nowym rodzaju sprzętu. I wcale nie jest pewne, że ta decyzja zapadnie szybko. Jeśli sprawa będzie się przeciągać, to wtedy najpewniej zdecydujemy się na radary w obecnej technologii (jakie kupujemy przy pierwszych dwóch bateriach) i ich późniejszą modernizację.
Pierwsza bateria Patriot powinna trafić do Polski w 2022 r., druga najpóźniej w 2023 r. Koszt zakupu wszystkich ośmiu wraz ze szkoleniem załóg można obecnie szacować na ok. 60 mld zł. To najdroższy system uzbrojenia w historii Wojska Polskiego.