W Polskiej Grupie Zbrojeniowej trwają właśnie postępowania kwalifikacyjne na stanowiska prezesa i członków zarządu. Poprzednie władze z prezesem Błażejem Wojniczem zostały odwołane na początku lutego. Jego następca na tym stanowisku będzie czwartym szefem grupy w ciągu nieco ponad dwóch lat.
Na intratną posadę zgłosiło się aż 18 kandydatów. Zwycięzca ma zostać wyłoniony w ciągu kilku najbliższych tygodni. Kolejnych kilka będzie musiał poświęcić na zapoznanie się z olbrzymim organizmem, który zatrudnia prawie 20 tys. ludzi. – Poprzedni zarząd nie podejmował żadnych decyzji już od końca grudnia. Dano mu do zrozumienia, żeby się wstrzymał – mówi nam osoba pracująca w spółce. Obecnie pełniącym obowiązki prezesa jest Jakub Skiba, który do PGZ przyszedł z Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych i cieszy się zaufaniem nowego ministra obrony Mariusza Błaszczaka. Być może to właśnie on zostanie kolejnym szefem.
W związku ze zmianą zarządu w centrali PGZ zwolnień jeszcze nie było. Nowi doradcy prezesa zaznajamiają się z sytuacją. – Wydaje się, że nieco zaskoczyła ich skala i rozmiar organizacji. Kwoty kontraktów, które się tu pojawiają, są znacznie większe niż w ich wcześniejszych miejscach pracy, a branża jest specyficzna – opowiada nasz rozmówca. Jednak to oznacza, że paraliż decyzyjny w największej zbrojeniowej grupie w Polsce jeszcze się przeciągnie.
Reklama
To nie wróży dobrze w świetle ilości problemów do rozwiązania. Pod koniec grudnia stanęły negocjacje z amerykańskim koncernem Lockheed Martin w sprawie artylerii dalekiego zasięgu Homar. Do nowego kierownictwa PGZ i MON należy decyzja, co zrobić z tym gorącym kartoflem – zrezygnować z offsetu czy zmienić wymagania co do transferu technologii, a może w ogóle kontrakt odłożyć w czasie?
Problemów można się też spodziewać na Wybrzeżu (budowa okrętu Ślązak wlecze się niemiłosiernie, a przejmowanie Stoczni Marynarki Wojennej przez PGZ trwa znacznie dłużej, niż planowano) czy na Śląsku. W branży mówi się o tym, że modernizacja czołgów Leopard odbywa się przy znacznie mniejszym udziale polskiego przemysłu, niż planowano. Skutkiem ubocznym krótkiego urzędowania prezesów PGZ jest to, że przedstawiciele poszczególnych spółek nie traktują ich poważnie, bo... i tak ich zaraz nie będzie. A to wszelkie ruchy konsolidacyjne dodatkowo opóźnia.

Trwa ładowanie wpisu

Trudności Polskiej Grupy Zbrojeniowej narastają, a rząd Mateusza Morawieckiego jak na razie nie zaprezentował spójnej wizji rozwoju polskiej państwowej zbrojeniówki. Pomimo że miała być jednym z kół zamachowych w Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju. Obecnie PGZ znajduje się pod nadzorem Ministerstwa Obrony Narodowej; zgłaszający chęć wejścia w zbrojeniówkę Cegielski podlega Ministerstwu Przedsiębiorczości i Technologii, zaś do niedawna prywatne WB Electronics sprzedało 24 proc. swoich udziałów Polskiemu Funduszowi Rozwoju.
Zobaczymy, kto zostanie prezesem w PGZ i kto trafi do zarządu. Bo wtedy faktycznie będzie można powiedzieć, czy premier Morawiecki weźmie całą zbrojeniówkę, czy jednak dojdzie do podziału tortu z ministrem Błaszczakiem – mówi DGP osoba od lat związana z branżą. Ta sytuacja powoduje, że konsolidacja zbrojeniówki (pomysł wprowadzany jeszcze za rządów PO i na początku realizowany przez PiS) niejako przypadkiem została zakwestionowana.
Do niedawna w kręgach rządowych rozważany był scenariusz, w którym z najlepszych spółek PGZ (np. Huta Stalowa Wola) i WB Electronics miałby być utworzony nowy podmiot. W tej układance przewijał się także Cegielski. Nowa grupa byłaby mniejsza niż PGZ, ale za to miała stosunkowo niezłe kompetencje i szanse, by funkcjonować na normalnych, rynkowych zasadach. Wydaje się jednak, że obawy przed protestami związkowców i niepewnym losem pozostałych spółek zdecydowały o tym, że ten scenariusz trafił na półkę. – Z nami nikt na ten temat nie rozmawiał – mówi nam przedstawiciel WB.
Za to w rządzie pojawił się koncept, by faktycznie zacieśnić współpracę z którymś z zachodnich koncernów zbrojeniowych. Przedstawiciele ministerstw inwestycji i rozwoju oraz przedsiębiorczości i technologii badają różne firmy, pytając, jak one widzą potencjalną współpracę z PGZ. Nastąpiło tu pewne odwrócenie logiki.
To firmy mają złożyć wstępne propozycje, jaki transfer technologii jest możliwy, a później przedstawiciele rządu będą mogli podjąć decyzję – twierdzi nasz rozmówca. Prawdopodobnie jest to związane z nieudanymi negocjacjami PGZ w sprawie wspomnianej artylerii dalekiego zasięgu Homar.