Debata pod hasłem "Rola, znaczenie i rezultaty wynikające z zawarcia Konkordatu pomiędzy Rzecząpospolitą Polską a Stolicą Apostolską" odbyła się w piątek w Sejmie.

Reklama

Mirosław Woroniecki z Kongresu Świeckości ocenił, że państwo polskie "angażuje się w popieranie Kościoła katolickiego". - Takie państwo, w którym kolejne ekipy sprawujące politycznie władzę (...) gorliwie wyrażają przywiązanie do wiary i jej instytucjonalnego wyrazu, zmierza prostą drogą ku państwu wyznaniowemu - powiedział.

Zdaniem Woronieckiego, "akceptacja rządzących dla ingerencji Kościoła katolickiego w politykę" spowodowała, że może on "wpływać na procesy legislacyjne i kształtować pożądane style życia Polaków".

- Poprzez treść art. 25 Konstytucji zawartego w rodz. I, Kościołowi katolickiemu i innym Kościołom i związkom wyznaniowym faktycznie przyznany został przymiot instytucji państwowej, lecz od państwa niezależnej i autonomicznej, z którą jednak należy nieustannie współdziałać, a więc także zabiegać o jej względy (...). Proces klerykalizacji (...) jest w Polsce na ukończeniu, a kraj przybiera coraz bardziej postać państwa wyznaniowego - ocenił.

Reklama

W ocenie Woronieckiego, uregulowanie stosunków państwa z Kościołem w konkordacie ma decydujące znaczenie dla "utrwalenia klerykalizmu jako praktyki politycznej w Polsce". - Koncepcja przyjaznego rozdziału państwa i Kościoła - czasem również zwana separacją skoordynowaną (...) - oznacza praktycznie uległość - zaznaczył.

Prof. Małgorzata Winiarczyk–Kossakowska, specjalistka ds. stosunków międzynarodowych, wyjaśniła, że konkordaty - czyli umowy międzynarodowe między państwami świeckimi a Stolicą Apostolską - obowiązują w większości krajów, których większość obywateli jest wyznania katolickiego. Podpisanie konkordatu w Polsce było - jak zaznaczyła - "następstwem polityki prowadzonej przez władze o solidarnościowej proweniencji".

Zdaniem prof. Winiarczyk–Kossakowskiej rząd Hanny Suchockiej, który zawarł konkordat już po tym, jak Sejm wyraził wobec tego gabinetu wotum nieufności, nie miał do tego "legitymizacji politycznej i moralnej". - Nie bardzo są zrozumiałe przesłanki, które skłaniały Stolicę Apostolską do zawarcia konkordatu z rządem państwa jednak już demokratycznego, w okresie utraty przez ten rząd zaufania politycznego parlamentu. Konkordat w polityce wyznaniowej państwa jest wydarzeniem ważnym (...). Ówczesny rząd miał charakter czasowo pełniącego swoje funkcje, czyli organu bardziej administrującego i załatwiającego pilne i konieczne sprawy państwowe, niż decydującego o sprawach mających wieloletnie skutki oddziaływania. Konkordat taką pilną sprawą nie był - oceniła.

Prof. Paweł Borecki z Katedry Prawa Wyznaniowego UW zaznaczył, że konkordat nie jest w pełni respektowany. Jak stwierdził, przyczyny tego leżą zarówno po stornie Kościoła, jak i państwa.

Reklama

- Zasada niezależności państwa i Kościoła oznacza zakaz ingerencji instytucji kościelnych w proces sprawowania władzy publicznej. Zasady te wielokrotnie były przez ludzi Kościoła naruszane. Wśród biskupów widoczna jest tendencja do wykorzystywania prawa państwowego dla urzeczywistniania norm moralnych o proweniencji katolickiej - powiedział.

Jako przykład podał m.in. "utrzymywanie presji biskupów" ws. ustanowienia zakazu przerywania ciąży, handlu w niedzielę i sprzedawania piwa na stadionie czy "presję negatywną" ws. uregulowania kwestii zapłodnienia in vitro czy sformalizowania związków partnerskich.

Podkreślił, że naruszenia odrębności państwa i Kościoła dopuszczają się także organy państwowe. Jako przykład podał ustanowienie w 2010 r. Święta Trzech Króli jako dnia wolnego od pracy, które - jak stwierdził - "nastąpiło pod wpływem kampanii lobbingowej hierarchii katolickiej oraz niektórych prawicowych katolików".

- Wprowadzenie nowego dnia wolnego od pracy dokonało się w drodze tylko nowelizacji ustawy z 1951 r. o dniach wolnych od pracy. Tymczasem konkordat w art 9. ust. 2 wskazuje jako dni wolne niedziele i siedem wymienionych dni, oraz przewiduje - chcąc chronić interesy finansowe państwa - że rozszerzenie tego wykazu może nastąpić po porozumieniu układających się stron, czyli rządu RP oraz stolicy Apostolskiej. Nic takiego nie nastąpiło - wyjaśnił prof. Borecki.

Z kolei teolog, historyk, antropolog kultury prof. Stanisław Obirek stwierdził, że konkordat nie jest zgodny z chrześcijaństwem, ponieważ "źródłem większości problemów, z jakimi chrześcijaństwo borykało się w historii, było wejście w alians z polityką". - Konkordat jest sprzeczny z pierwotnym impulsem religijnym, z chrześcijaństwem zapoczątkowanym przez Jezusa - radykalnego myśliciela i działacza religijnego - ocenił.

Dodał, że obecnie nie ma warunków do rezygnacji z konkordatu. - Zarówno przedstawiciele Kościoła katolickiego, jak i kolejne ekipy rządzące Polską - i tutaj naprawdę wszyscy - uznają konkordat za normatywne i dobrze sprawdzające się narzędzie ułożenia stosunków Kościoła z państwem - podkreślił.

Debatę zorganizowały Parlamentarny Zespół ds. Mowy Nienawiści i Ochrony Praw Człowieka pod przewodnictwem posłanki Joanny Scheuring-Wielgus (Nowoczesna) oraz Kongres Świeckości.

Konkordat między Stolicą Apostolską i Rzecząpospolitą Polską został zawarty 28 lipca 1993 r. przez ówczesnego nuncjusza apostolskiego w Polsce abp. Józefa Kowalczyka i Krzysztofa Skubiszewskiego, ówczesnego ministra spraw zagranicznych w rządzie Hanny Suchockiej. Dokument ratyfikacyjny został podpisany przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego 23 lutego 1998, tego samego dnia ratyfikował go również papież Jan Paweł II. Wymiana dokumentów ratyfikacyjnych nastąpiła 25 marca. Konkordat wszedł w życie miesiąc później, 25 kwietnia 1998 r.