Posłowie Prawa i Sprawiedliwości w środę w urzędach miast w różnych regionach chcą zapoznać się z dokumentami dotyczącymi m.in. nagród dla urzędników. O tych działaniach podejmowanych m.in. w Warszawie i Gdańsku, poinformowano na profilu PiS na Twitterze.
Według nieoficjalnych informacji uzyskanych przez PAP, posłowie PiS w środę rano zjawili się w siedmiu urzędach miast.
Rzeczniczka PiS Beata Mazurek w rozmowie z PAP stwierdziła, że posłowie chcą sprawdzić "transparentność działań administracji, również w samorządzie".
- Posłowie PiS, korzystając ze swojego prawa do interwencji poselskiej chcą po prostu zobaczyć dokumenty i uzyskać informacje - powiedziała Mazurek.
- Samorząd rządzony przez PO nie słynie z przejrzystości, dlatego posłowie PiS korzystają ze swojego prawa. Tu najważniejsza jest transparentność - dodała rzeczniczka partii.
Do urzędu miast w Gdańsku - zgodnie z informacjami zamieszczonymi przez PiS na Twitterze przyszli posłowie Marcin Horała, Jan Kilian i Kazimierz Smoliński, którzy domagają się udostępnienia dokumentów.
Kandydat PiS na prezydenta Łodzi Waldemar Buda w łódzkim ratuszu chce uzyskać dokumenty dotyczące premii przyznawanych urzędnikom. Natomiast w Warszawie poseł Paweł Lisiecki chce uzyskać informację o nagrodach przyznawanych urzędnikom warszawskiego ratusza.
Zgodnie z art. 19 ustawy "w wykonywaniu mandatu poseł lub senator ma prawo, jeżeli nie narusza dóbr osobistych innych osób, do uzyskiwania informacji i materiałów, wstępu do pomieszczeń, w których znajdują się te informacje i materiały, oraz wglądu w działalność organów administracji rządowej i samorządu terytorialnego, a także spółek z udziałem Skarbu Państwa oraz zakładów i przedsiębiorstw państwowych i samorządowych, z zachowaniem przepisów o tajemnicy prawnie chronionej".
Rzecznik PO: Szopka polityczna
Rzecznik PO Jan Grabiec na konferencji prasowej w Sejmie ocenił, że działania posłów PiS "to szopka polityczna". - Chociaż to nie jest sezon na szopki, to politycy PiS zdecydowali się dzisiaj na taką inscenizację - powiedział.
Według niego, PiS chce znaleźć "antidotum na skandal z nagrodami" dla członków rządu b. premier Beaty Szydło. - Do tej pory nie wiemy, ile ministrowie rządu PiS wypłacili sobie nagród w 2016 roku, nadal premier Mateusz Morawiecki odmawia pełnej informacji na ten temat. Tymczasem PiS szuka czegoś po stronie samorządowców - stwierdził Grabiec.
Rzecznik Platformy dodał, że kilka miesięcy temu parlamentarzyści PiS wystąpili o ujawnienie danych na temat nagród na stanowiskach politycznych w samorządach i otrzymali na nie odpowiedź. - Z tych pism wynika jasno, że na stanowiskach politycznych w samorządach nie są wypłacane nagrody - podkreślił.
Jego zdaniem posłowie PiS urządzają "szopki przed urzędami" miast, podczas gdy nie ujawnili pełnej listy danych ile ministrowie rządu PiS wzięli - jak powiedział - "nielegalnych nagród". - To jest skandal, to jest prawda o pazerności polityków tej rządzącej formacji i żadne szopki przed urzędami samorządowymi tego nie zmienią - ocenił Grabiec.
W lutym, w odpowiedzi na interpelację Krzysztofa Brejzy (PO) z grudnia ub.r., przedstawiono tabelę z łącznymi kwotami nagród brutto dla poszczególnych ministrów w 2017 r. Według tabeli nagrody otrzymało 21 konstytucyjnych ministrów w wysokości od 65 tys. zł do ponad 80 tys. zł rocznie; 12 ministrów w KPRM od blisko 37 tys. do prawie 60 tys. zł rocznie oraz ówczesna premier Beata Szydło (65 100 zł).
Informacja o nagrodach wywołała oburzenie m.in. opozycji, która wielokrotnie apelowała do rządzących o ich zwrot. Politycy PO w kilku miastach zorganizowali też akcję "Konwój wstydu" - kolumnę aut, które ciągnęły na przyczepach plakaty z wizerunkami polityków PiS i kwotami przyznanych im nagród.
Na początku marca premier Mateusz Morawiecki zapowiedział likwidację wszelkich nagród, premii dla ministrów i wiceministrów. Na początku kwietnia prezes PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział, że ministrowie konstytucyjni i sekretarze stanu do połowy maja przekażą swoje nagrody na cele charytatywne. W połowie maja rzeczniczka PiS Beata Mazurek poinformowała, że wszyscy czynni politycy, którzy są w parlamencie i byli zobligowani, żeby przekazać nagrody za pracę w rządzie b. premier Beaty Szydło, przekazali je.
Pokłosiem sprawy nagród jest też m.in. nowelizacja obniżająca o 20 proc. uposażenia dla parlamentarzystów, nad którą w tym tygodniu głosować ma Senat.