W czwartek zespół śledczy Platformy Obywatelskiej ds. zagrożeń bezpieczeństwa państwa zajmował się "rolą Marka Falenty i PiS w strategii rosyjskich służb specjalnych". Gościem zespołu był były szef ABW gen. Krzysztof Bondaryk.

Reklama

Po rozpoczęciu obrad, przypomniano opublikowany w tym tygodniu artykuł "Polityki". Gazeta podała, że tzw. afera taśmowa, która wybuchła w 2014 roku, była rozgrywana przez rosyjskie służby. Z ustaleń tygodnika wynika, że zleceniodawca podsłuchów biznesmen Marek Falenta miał dług wobec rosyjskiej spółki, który sięgał 20 mln dolarów. Aby spłacić zaległości, zdecydował się współpracować z ludźmi z otoczenia PiS i "odpalił taśmy".

- Stawiamy bardzo jasne pytanie: czy służby rosyjskie miały wpływ na nagrywanie polityków PO w 2014 r.? I czy w konsekwencji miały wpływ na wybory parlamentarne w 2015 r.? - pytała kierująca zespołem posłanka PO Joanna Kluzik-Rostkowska.

Gen. Bondaryk ocenił, że "nagranie tylko polityków PO jest zadziwiającym przypadkiem". - Natomiast nie wszystkie taśmy, z tego co prasa doniosła, zostały upublicznione - zaznaczył. - Tych nagrań było więcej, one są, być może w dyspozycji nie tylko polskich dysponentów. Czy mogą być wykorzystane? Jeśli są, to będą. To oczywiste. Chyba, że zawierają elementy, które można wykorzystać w inny sposób, poprzez bezpośredni szantaż osób - powiedział.

- Pan Falenta został skazany, natomiast śledztwo - moim zdaniem - ograniczyło się wyłącznie do rzeczy niezbędnych. Z tego, co mi wspominał kiedyś mój następca, zawiadomienie dotyczyło również działalności w zorganizowanej grupie przestępczej. Te wnioski nie zostały przez prokuraturę uwzględnione, co prawda było to już w przededniu wyborów, co może być zrozumiałe, tak, żeby ograniczyć całą aferę tylko do afery kelnerów i do afery kryminalnej - mówił Bondaryk. - To jest pytanie, dlaczego tych wątków prokuratura wtedy nie podjęła? - dodał.

Reklama

Bondaryk mówił też, że Falenta "zawsze miał jakieś relacje z PiS", a reprezentująca go kancelaria prawna, obsługuje również polityków PiS.

B. szef ABW podkreślił, że Polska nie była i nie jest obojętna rosyjskim służbom. - Polska, jako kraj o ugruntowanej, silnej pozycji w UE, szczególnie po 2013, 2014 r., kiedy zaangażowano siły na wsparcie przemian demokratycznych na Ukrainie, stała się celem pierwszoplanowym dla działań rosyjskich służb specjalnych - podkreślił Bondaryk.

- Z mojego doświadczenia wynika, że byliśmy w stanie odpowiedzieć na inspiracje rosyjskie do pewnego momentu, natomiast dzisiaj, z uwagi na geometryczny rozwój mediów społecznościowych i świata cyfrowego, gdzie zostaliśmy w tyle, raczej jesteśmy w stanie odpowiadać na echa rosyjskich inspiracji. Już ta inspiracja wprost się dokonała, zakorzeniała się - mówił b. szef ABW.

Jak dodał, strategią Rosjan jest rozbicie UE, wypchnięcie USA z Europy i wprowadzenie podziałów wśród krajów UE.

Bondaryk komentował też obecny stan służb specjalnych w Polsce. - W przeciągu trzech lat, można ocenić, że jedna trzecia personelu ABW odeszła - na emeryturę, do innych służb, trudno powiedzieć, nie ma. Nabór też jest niewielki. Tendencja likwidatorska, czyli likwidowanie struktur terenowych kontrwywiadu jest wysoce niepokojąca z uwagi na zagrożenie i rosyjskie, a także na zagrożenie - o którym się mówi - terrorystyczne, które może do nas kiedyś dotrzeć - mówił Bondaryk.

B. szef ABW oświadczył, że nie rozumie, dlaczego struktury terenowe Agencji zostały zlikwidowane. Dodał, że likwidowanie rozpoczęło się w 2016 r.; od tego czasu zlikwidowano delegatury ABW w Warszawie, Wrocławiu, Zielonej Górze, Szczecinie, Rzeszowie, Łodzi, Krakowie.

Ujawnione w tygodniku "Wprost" taśmy wywołały w 2014 r. kryzys w rządzie Donalda Tuska. Sprawa dotyczyła nagrywania od lipca 2013 r. do czerwca 2014 r. w warszawskich restauracjach osób z kręgów polityki, biznesu oraz funkcjonariuszy publicznych. Nagrano m.in. ówczesnych szefów: MSW - Bartłomieja Sienkiewicza, MSZ - Radosława Sikorskiego, resortu infrastruktury i rozwoju - Elżbietę Bieńkowską, prezesa NBP Marka Belkę i szefa CBA Pawła Wojtunika.

W 2016 roku Sąd Okręgowy w Warszawie skazał Falentę w tzw. aferze podsłuchowej na 2,5 roku więzienia.