Krzysztof Brejza (PO) pytał świadka o pismo z 24 listopada 2011 r. wysłane przez ówczesnego szefa Komisji Nadzoru Finansowego Andrzeja Jakubiaka (szef KNF w l.2011-2016) do ówczesnego prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta ostrzegające o działalności Amber Gold.
Bondaryk zeznał, że tego typu pisma nie otrzymał z KNF, czym jest "troszeczkę zawiedziony". Jak mówił, było ustalenie, że KNF będzie informować ABW o ważnych dla państwa "zdarzeniach z rynku finansowego, na które zwracają uwagę".
Świadek zeznał, że pamięta wiele informacji, które b. szef KNF Stanisław Kluza (kierował KNF w l.2006-2011) przysyłał mu na temat SKOK-ów. "Natomiast niestety ani pan Kluza, ani pan Jakubiak nie poinformowali ABW o ich pojęciu sprawy Amber Gold, chociaż złożyli zawiadomienie, co się bardzo chwali" - zaznaczył Bondaryk.
Brejza dopytywał, czy takie pismo, na dziesięć miesięcy przed upadkiem Amber Gold, powinno trafić do adresata, czyli prokuratora generalnego. Oczywiście (...) niewątpliwie pismo tej wagi powinno być przeczytane w prokuraturze, nie powinno być zlekceważone, nie powinno być odesłane w kosmos - powiedział świadek.
Brejza wyjaśnił, że wiceszef sekretariatu prokuratora generalnego nie przedstawił tego pisma i zdecydował o przekazaniu go do Departamentu Postepowań Przygotowawczych, dalej spłynęło do Gdańska do prokuratury apelacyjnej i prokuratury okręgowej.
Następnie poseł PO pytał m.in. o pracę prokuratury ws. Amber Gold. Bondaryk powiedział, że po dwóch rozmowach z prokuratorem generalnym miał nadzieję, że prokuratura intensywnie razem z ABW zajmie się tym tematem. Spodziewałem się, przynajmniej tak liczyłem na to, że w ciągu dwóch miesięcy zlikwidujemy ten problem - powiedział Bondaryk.
Podkreślił, że celem ABW było szybkie działanie i Agencja starała się bardzo mocno współpracować z prokuraturą.
My byliśmy przygotowani do szybkich realizacji i zabezpieczenia materiałów procesowych, ze strony prokuratury niestety był ciągły, nie chcę powiedzieć, jakaś obstrukcja, ale generalnie stawiano terminy bardziej odległe - powiedział Bondaryk.
Dlatego, jak mówił, po interwencjach dyrektorów ABW zdecydował się na kolejną interwencję i spotkanie z prokuratorem generalnym Andrzejem Seremetem. Chodziło o kwestię skutecznego przerwania działalności przestępczej - podkreślił Bondaryk.
Skutkiem tej interwencji była narada w Prokuraturze Generalnej z udziałem prokuratorów z Gdańska i funkcjonariuszy ABW w kontekście realizacyjnym - powiedział Bondaryk.
Podkreślił, że prokurator jest decydujący dla postępowania i dla realizacji działań. Nacisk ze strony Agencji i tak był bardzo mocny, można powiedzieć na granicy dopuszczalności - podkreślił Bondaryk.
Brejza pytał dalej, czy ataki szefa Amber Gold Marcina P. na ABW i oskarżenia o niszczenie działalności gospodarczej spowalniały działania Agencji. Bondaryk odpowiedział, że spodziewał się, że "tak ogromna, rozwinięta struktura przestępcza" może reagować w ten sposób.
Wydane pieniądze na media ze strony Marcina P. w postaci reklam, różnych kontraktów, opłat medialnych, powodują, że życzliwość prasy w stosunku do tego podmiotu, do właściciela jest duża. A życzliwości prasy do podmiotu jakim jest ABW nigdy nie było (...). Łatwym celem była ABW i prokuratura w tym zakresie do atakowania, że niszczą działalność gospodarczą - powiedział Bondaryk.
Myślę, że mogło to wpływać na działanie funkcjonariuszy i prokuratorów, na moje działanie nie wpłynęło - zaznaczał b. szef ABW.
Przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann (PiS) pytała Bondaryka, czy w ABW był podział zgodnie z którym wątkiem lotniczym ma zajmować się delegatura warszawska ABW, a Amber Gold "jako piramidą finansową" ma zająć się delegatura gdańska.
Trudno mi w tej chwili powiedzieć, czy był taki podział, czy nie był takiego podziału, jednostki pracowały razem, wymieniały informacje (...) wydawało się, że ta wymiana informacji jest wystarczająca. Żadnych takich formalnych, z tego, co pamiętam, podziałów nie było, oczywiście Gdańsk był wiodący, a wspierała delegatura stołeczna - powiedział Bondaryk.
Wassermann przytoczyła wcześniejsze zeznania jednego z funkcjonariuszy ABW, który mówił, że zapadło ustalenie, że wątkiem lotniczym, linii OLT ma zajmować się delegatura stołeczna. Trudno mi się do tego odnieść (...) w tym czasie wszyscy pracowali razem - odpowiedział Bondaryk.