Czy Unia Europejska jest Pana zdaniem wspólnotą wyimaginowaną?
Nie wiem czy należy słowa Prezydenta rozumieć w ten właśnie sposób. Prezydent nie odbywa wizyt do przedstawicieli wyimaginowanej organizacji, nie jesteśmy też członkami wspólnoty, którą można w ten sposób określić. Prezydent miał na uwadze to, że jeśli nie przestrzega się elementarnych zasad to wtedy pojawiają się elementy imaginacji. Żyjemy wówczas w pewnym dwuświecie. Prezydent Andrzej Duda jest człowiekiem odpowiedzialnym i świetnym prawnikiem. W takich wypowiedziach należy uwzględnić, więc kontekst i intencje, które im towarzyszą. To oczywiste, że Prezydent jest bardzo krytyczny wobec niektórych działań i postaw Unii Europejskiej. Ja to rozumiem i podzielam ten pogląd. Jeśli przekracza się granice, które są fundamentem Unii Europejskiej to faktycznie mamy do czynienia z pewną imaginacją.
Komisja Europejska przekroczyła granice o których Pan mówi?
Myślę, że niejeden raz, jednak nie w sposób trwały, popełnia istotne, często rażące błędy. Jednak, że warto bronić sensu integracji europejskiej. Unia Europejska jest przede wszystkim projektem antywojennym, o czym zresztą często się zapomina. Musimy pamiętać, że założyciele UE pamiętający dramat II wojny światowej, chcieli, aby współpraca międzynarodowa była antidotum i zabezpieczeniem przed następnym konfliktem zbrojnym. Gdyby Serbia i Chorwacja były w Unii Europejskiej nie doszłoby do tragedii na Bałkanach. Każdy to wie. Dlatego istotne jest przestrzeganie przez samą Unię wartości, które legły u podstaw jej założenia.
Jak Pan zatem odczytuje wypowiedź Prezydenta w Leżajsku?
Prezydent jest zaniepokojony i krytyczny wobec prób ingerencji w naszą autonomię i suwerenność. Nawet bardzo ścisła współpraca nie kłóci się z niepodległością, powinna być wobec niej komplementarna. Należy szanować prawo do samodzielnych decyzji podejmowanych przez wszystkie państwa członkowskie. Niezależnie od tego czy chodzi o Maltę, Cypr czy Niemcy.
Opozycja twierdzi, że to badanie gruntu pod Polexit.
Nasi rywale są rozgoryczeni. Stąd taki stan niezdrowej nadaktywności. Nie dziwię się i nawet trochę to rozumiem - są w naprawdę trudnej sytuacji. Nie mają alternatywnego programu, więc nie mogą merytorycznie z nami dyskutować. Szukają na siłę sposobów walki politycznej – na zasadzie "każdy orze jak może". Ja to odbieram jako przejaw słabości. Chcą dymisji ministra Jakiego za to, że zbrodniarz, który popełnił morderstwo, po kilkunastu latach nienagannego zachowania i dziewięćdziesięciu przepustkach, na kolejnej z nich, zaskakując wszystkich, dopuścił się następnego przestępstwa. A przecież minister nie miał niestety żadnego realnego wpływu na to straszne wydarzenie. Frontalny atak opozycji również w tej sprawie, to tylko oznaka bezradności.
Jednak relacje z Unią Europejską w istocie się pogorszyły.
PiS i polska prawica z pewnością jest bardziej krytyczna i bardziej wymagająca w relacjach z Brukselą. Opozycja jest natomiast całkowicie bezkrytyczna i patrzy na Unię Europejską niczym „ciele na malowane wrota”. To nie nasza wina, że wolimy zachować zdrowy rozsądek. A on każe miarkować nastroje, uczucia i oceny. Jeśli nawet zdarza się nam działanie przesadne, to nigdy nie przekraczamy dopuszczalnych granic. Istnieją również pewne granice w krytyce. Tymczasem obecnie poluje się na każdą wypowiedź polityków obozu rządzącego dotyczącą Unii, żeby uzasadnić karkołomną tezę o wyjściu ze wspólnoty. Czy takie podejście opozycji wynika z jakiejkolwiek realnej troski czy życzliwości o naprawę? Oczywiście, że nie. Chodzi o to, aby nas zatopić. To nie krytyka, tylko krytykanctwo – przejaw malkontenctwa.
Niedawna wypowiedź wicepremiera Jarosława Gowina, a teraz także Prezydenta Andrzeja Dudy są w takim razie potrzebne, skoro dają paliwo opozycji? Sprzyjają rozładowaniu konfliktu na linii Warszawa-Bruksela?
To, czy słowa te mogłyby być bardziej wyważone, zgrabne i powiedziane inaczej albo nawet przemilczane, pozostaje otwartym pytaniem. Zwłaszcza wypowiedź premiera Gowina zrobiła negatywną karierę, on sam zresztą zastrzegł, że to była jego prywatna opinia. Wydaje się, że ta wypowiedź nie była najszczęśliwsza, bo daje niepotrzebny pretekst naszym rywalom. Powinniśmy, więc tego unikać, to fakt. Proszę jednak pamiętać, że premier Gowin czy Prezydent Duda, tak jak my wszyscy, są ludźmi z krwi i kości. A ludziom towarzyszą często emocje czy stres. W takim napięciu czasem powie się trochę więcej. Bzdurą jest jednak stawianie tezy, że istnieje jakiś kurs na Polexit. Samo to słowo nie powinno w ogóle być używane. Na tym żerują ośrodki za granicą, które tworzą negatywne nastroje. Szkoda, że opozycja, która chce za wszelką cenę wygrać wybory dopuszcza się takich ataków, które godzą w interesy Polski i Polaków. Nadawanie poza nasz kraj fałszywych sygnałów nawet o możliwości wyprowadzenia Polski z Unii Europejskiej może okazać się bardzo szkodliwe. Nie wszyscy za granicą nas kochają.
Czym innym jest jednak emocjonalna wypowiedź podczas burzliwej debaty na żywo, a czym innym autoryzowany wywiad prasowy bądź zaplanowane przemówienie.
Tak, dlatego jak powiedziałem, podzielam obawy Prezydenta dotyczące kształtu Unii Europejskiej. Jednak proszę wziąć pod uwagę, że we współczesnej polityce żeruje się na każdym słowie - stąd nawet w takich sytuacjach może dojść do kontrowersji. Zawsze znajdzie się okazja do tego, żeby uderzyć. Przykłady można mnożyć. Szkoda, że nie rozmawiamy o realnych problemach tylko o tym, co Prezydent powiedział, a czego nie. To nie jest dobry kierunek. On źle wróży naszej polityce a w konsekwencji i państwu. Nie jestem adwokatem Pana Prezydenta, ale na pewno nie będę też jego prokuratorem. Nawet, jeśli powiedział coś naprawdę mocno to i tak należy zakładać jego dobre intencje. Przypomina mi się tutaj wypowiedź Premiera Morawieckiego w Monachium w kontekście ustawy o IPN. Gdyby wówczas użył po prostu nieco innych słów i ich kolejności przy zachowaniu tego samego sensu to wszyscy chętnie by się z nim zgodzili. Logiczna analiza wypowiedzi Prezydenta nie daje podstaw do tego, aby stawiać tak mocną i brutalną tezę, że Polska zmierza ku wystąpieniu w Unii Europejskiej. To nieprawda.
To była wypowiedź obliczona na wybory samorządowe?
Każdy musi interpretować to samodzielnie, nie jestem rzecznikiem Pana Prezydenta. Wiadomo jednak, że gdy trwa kampania wyborcza to wszyscy dbają o takie sprawy. Każdy polityk zwraca uwagę na czas i okoliczności, to zupełnie normalne. I każdy zabiega o poparcie. Bo finalnie wszystko zweryfikuje kartka wyborcza - nawet tę wypowiedź, o której rozmawiamy. To obywatele decydują, komu zaufają.