Ministerstwo Finansów jest zdeterminowane, by dowieść obecne bardzo dobre wyniki budżetu do końca grudnia i ma mocne polityczne wsparcie w realizowaniu tego celu. – Minister Teresa Czerwińska ma zielone światło, by trzymać budżet w ryzach. I nie chodzi tylko o wsparcie ze strony premiera, ale też władz PiS – mówi nam źródło z rządu.

Reklama

Wszystko wskazuje więc na to, że w tym roku nie będzie np. przyspieszania zwrotów VAT czy przenoszenia na 2018 r. przyszłorocznych wydatków. To dość nietypowa sytuacja, ponieważ w 2019 r. mamy wybory i większość ekspertów zakładała, że resort finansów – wzorem dwóch poprzednich lat – aktywnie będzie teraz zarządzał dochodami i wydatkami, by mieć zaskórniaki na przyszły rok.

Chodzi o niemałe kwoty, bo po dziesięciu miesiącach budżet był 6,5 mld zł na plusie. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że chodzi nie tylko o osiągnięcie jak najmniejszego deficytu (już wcześniej zapowiadano, że może być rekordowo niski i wynieść 0,4 proc. PKB). Teraz na ministerialnych korytarzach serio mówi się o nadwyżce w finansach publicznych.

Ministerstwu udało się przekonać polityków, że dobry wynik finansów publicznych, którym udałoby się zakończyć ten rok, jest niezmiernie ważny w kontekście decyzji Komisji Europejskiej. Wiosną dokona ona przeglądu, jak poszczególne kraje członkowskie prowadzą politykę budżetową, a w szczególności jak ograniczają deficyty strukturalne, czyli wyniki finansów publicznych oczyszczone z wpływów bieżącej koniunktury. Kraje, które nie zmniejszają ich w tempie zalecanym przez KE, mogą zostać objęte procedurą nadmiernego odchylenia. Nie oznacza ona dotkliwych sankcji, ale ma znaczenie wizerunkowe i pośrednio jej nałożenie mogłoby wpływać np. na koszty finansowania potrzeb pożyczkowych. Właśnie nadszarpnięcia wizerunku Polski jako kraju gospodarczo i fiskalnie stabilnego chce uniknąć MF, zwłaszcza że ogłoszenie decyzji KE nastąpiłoby kilka miesięcy przed wyborami do parlamentu.

CZYTAJ WIĘCEJ W PONIEDZIAŁKOWYM WYDANIU DGP >>>