Kontrowersyjny polityk już na początku dyskusji wokół strajku taksówkarzy zauważył, że taksówka nie jest dla taksówkarza, lecz dla klienta. – Problem polega na tym, że wszyscy dyskutują jak komuniści, mówią ile zarabia taksówkarz, ile ten… To jest kompletnie nieważne (...). Trzeba zrozumieć, nie jest istotne dobro taksówkarzy, nie jest istotne dobro ubermenscha, ważne jest dobro pasażera. Taksówka nie jest po to, żeby zarabiał taksówkarz (…) taksówki istnieją dla pasażerów, a nie odwrotnie – perorował Janusz Korwin-Mikke.
W pewnym momencie prowadzący program zauważył, że Uberem w Polsce jeździ coraz więcej obcokrajowców, i już nie tylko Ukraińców, ale też Azjatów, a nawet Afrykanów.
– Jak Polak jako taksówkarz pracuje w Nowym Jorku, to mówimy, że on się wysługuje amerykańskim kapitalistom. Jak nam służą, to ja się czuję jak Pan, niech mi te czarnuchy służą, bardzo dobrze – odparował na to prezes partii KORWiN. Prowadzący nie zareagował na rasistowską wypowiedź.
– To, co jest istotne, jeszcze raz – to patrzenie z punktu widzenia pasażera. Jeżeli ja dostanę tani, lepszy samochód, to cały polski przemysł samochodowy w cholerę, niech zbankrutuje. Ja mam jeździć dobrym, tanim samochodem – podsumował polityk.