Brejza powiedział na konferencji w Sejmie, że prezes PiS "postanowił spróbować zamknąć usta posłom PO w sprawie Srebrnej, zaszyć je i zablokować wszelkie pytania".

Reklama

- Na to naszej zgody nie będzie, będziemy pytać o to imperium, o tę oligarchię, która uwłaszczyła się na majątku państwa, na majątku publicznym poprzez fundację, poprzez spółkę Srebrna, będziemy pytać o ten biznes deweloperski, interes życia Jarosława Kaczyńskiego - powiedział Brejza.

- Jarosław Kaczyński nas pozwał, ale my się nie damy zastraszyć panie prezesie, my składamy wniosek o to, żeby pan stawił się przed sądem i skorzystamy z tego pozwu, żeby spojrzeć panu prosto w oczy i żeby zadać kilka pytań o spółkę Srebrną (...). My się nie zgodzimy na te wschodnie standardy PiS- u, bo Polska póki co przynależy do świata cywilizacji zachodnioeuropejskiej i tego typu metodami zastraszania dziennikarzy czy też posłów opozycji pan na wschód Polski nie przeprowadzi - zwrócił się do prezesa PiS Brejza.

Kierwiński cenił, że ws. Srebrnej nie działają instytucje państwa, takie jak prokuratura, służby specjalne. - Paradoksalnie okazuje się, że ten pozew, który przeciwko nam skierował Jarosław Kaczyński, który miał zamknąć nam usta, będzie najlepszą szansą, aby opinia publiczna dowiedziała się prawdy o Jarosławie Kaczyńskim, tego wszystkiego, co Jarosław Kaczyński ma do powiedzenia o spółce Srebrna, o interesach, które prowadził - powiedział Kierwiński.

Jak mówił, po ukazaniu się doniesień o związkach Kaczyńskiego ze spółką Srebrna posłowie PO zapowiedzieli złożenie wniosku do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa. - I to tak bardzo nie spodobało się prezesowi Kaczyńskiemu, to tak bardzo zabolało prezesa Kaczyńskiego - powiedział Kierwiński.

Wyjaśnił, że ma już jedną sprawę z PiS związaną z tematem spółki Srebrna. Zaznaczył, że w tej sprawie także będzie chciał, aby prezes PiS opowiedział o tym, co wie o spółce Srebrna.

Reklama

Tomczyk ocenił, że "całe państwo PiS zostało użyte po aferze spółki Srebrna, żeby uderzyć w niezależnych dziennikarzy, uderzyć w posłów tropiących sprawę". - Nie można pozwolić, żeby państwo prawa przerodziło się w państwo Prawa i Sprawiedliwości, bo to jest taka różnica jak między krzesłem a krzesłem elektrycznym - powiedział Tomczyk.

Pod koniec stycznia "Gazeta Wyborcza" opublikowała stenogram nagrania rozmowy z lipca 2018 roku m.in. prezesa PiS z austriackim biznesmenem Geraldem Birgfellnerem, która dotyczy planów budowy w Warszawie 190-metrowego wieżowca przez powiązaną ze środowiskiem PiS spółkę Srebrna. Budowa - jak poddała "GW" - miała być sfinansowana z kredytu udzielonego przez bank Pekao SA w wysokości do 300 mln euro (1,3 mld zł). W biurowcu miałyby się mieścić m.in. apartamenty, hotel i siedziba fundacji Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego. "GW" napisała również, że Kaczyński 20 razy spotykał się w centrali partii z austriackim biznesmenem, który miał w imieniu spółki Srebrna zbudować biurowiec; w jednej z rozmów brał udział prezes Pekao SA Michał Krupiński.

Złożone w prokuraturze pod koniec stycznia przez jednego z pełnomocników Birgfellnera zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prezesa PiS dotyczy braku zapłaty za złożone austriackiemu biznesmenowi zlecenie związane z przygotowaniami do tej budowy.

Postępowanie sprawdzające w związku z zawiadomieniem o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prezesa PiS prowadzi warszawska prokuratura okręgowa. Birgfellner był już w tej sprawie sześciokrotnie przesłuchiwany przez prokuraturę.

W marcu Kaczyński zadeklarował, że jeśli wszczęte zostałoby śledztwo i prokuratura wezwałaby go na przesłuchanie, to stawiłby się, bo "jest obywatelem jak każdy inny". Zaznaczył, że nie ma sobie nic do zarzucenia. Pytany, czy prokuratura powinna wszcząć śledztwo ws. budowy wieżowców dla spółki Srebrna, prezes PiS odparł, że w jego przekonaniu śledztwo nie ma sensu, ale - jak podkreślił - decyzja należy do prokuratury.