PAP: Czy Razem prowadzi jakieś rozmowy w sprawie koalicji na wybory parlamentarne, czy jakaś opcja startu w tych wyborach jest najbardziej prawdopodobna?
Adrian Zandberg: Rozmawiamy i te rozmowy są już dosyć zaawansowane. Nasze stanowisko jest jasne - chcemy jednej listy na lewo od Koalicji Europejskiej. Jest jeszcze sporo szczegółów do dogrania, ale oceniam dotychczasowe rozmowy z Wiosną pozytywnie. Po obu stronach padła deklaracja, że chcemy budować wspólną listę.
Rozumiem, że najbardziej prawdopodobna jest wspólna lista właśnie z Wiosną, bo SLD czy Zieloni, nie mówiąc o Inicjatywie Polskiej, wolą udział w nowej odsłonie Koalicji Europejskiej?
Koalicja Europejska nie zadziała. To przyznają także ci, którzy ja budowali. Jak się zgromadzi ugrupowania od Sasa do Lasa, nie da się zbudować spójnego programu. Pomysły z jednej strony SLD, a z drugiej PSL czy konserwatystów z PO są sprzeczne. Zebranie ludzi o sprzecznych poglądach, to nie jest sposób, by wygrać z PiS. To jest wystawianie się na strzał. Rozwiązaniem dla opozycji są dwa bloki, jeden lewicowy, drugi centrowo-chadecki. Sporo osób w Razem, Wiośnie, ale także w SLD myśli podobnie.
Chyba bardziej popularny jest tam jednak start w ramach Koalicji Europejskiej.
Ta decyzja jest przed nimi. W SLD trwa na ten temat wewnętrzna dyskusja. Jak będzie, rozstrzygnie się za kilka tygodni.
Jest też strona formalna - gdybyście się porozumieli z Wiosną, powstałaby koalicja, która musiałaby przekroczyć próg 8 proc. Czy jest jakiś pomysł by ominąć ten wymóg i wystartować jako komitet partyjny, z progiem 5 procent? Słyszałem o pomyśle tzw. partii parasolowej, czyli nowego ugrupowania, które założyliby wspólnie np. przedstawiciele Lewicy Razem i Wiosny?
Na stole leżą różne techniczne rozwiązania. Chcę powiedzieć bardzo jasno: z naszej strony jest determinacja, by to się udało. Chcę zbudować listę, która zawalczy o porządny wynik w jesiennych wyborach. Taki, który pozwoli nie tylko na sforsowanie progu, ale też da lewicy silną reprezentację w polskim parlamencie.