Było jak za PRL: przedstawiciel rządu, wielkie nożyce, wstęga, strażacka orkiestra, niekończące się przemówienia, kwiaty. No i w końcu otwarcie trasy. Mieszkańcy Garwolina mają na ten temat dwie teorie. W jedną z nich, tę oficjalną, nie wierzą. Druga - choć wszyscy urzędnicy jej zaprzeczają - uchodzi za pewnik. Pierwsza to tłumaczenie, że trasę otwarto dwa miesiące po zakończeniu prac, bo konieczne było uzyskanie niezbędnej dokumentacji. A to trwało właśnie 60 dni.
"Eeee tam, zwlekano z oddaniem obwodnicy, aż przyjedzie ktoś z PiS i ją otworzy" - nie ma wątpliwości Krzysztof Michalik, właściciel sklepu z artykułami metalowymi przy głównej ulicy Garwolina. Kiedy z nim rozmawialiśmy, na drodze uśmiechnięci i dumni oficjele uroczyście przecinali wstęgę (tego zaszczytnego trudu podjęli się wspólnie: Jacek Sasin - wojewoda mazowiecki, Jerzy Polaczek - minister transportu, Elżbieta Jakubiak - minister sportu i Zbigniew Kotlarek - szef Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad).
Tymczasem ulica przy sklepie była, jak zwykle, kompletnie zakorkowana. "Przecież ta droga jest już gotowa od dawna, miała być otwarta miesiąc temu. Politycy wydają się w ogóle nie zauważać, że to my dzień w dzień stoimy w korkach. Myślą za to, jak się najlepiej pokazać i pochwalić przed wyborami" - kwituje handlowiec. Michał Mańskowski, kierowca z Garwolina, dodaje: "Uroczystości odkładano, bo jakiś minister nie mógł przyjechać wcześniej. Oni zwlekali, a miasto w dzień i w nocy jest zablokowane przez auta".
Prace przy budowie obwodnicy zakończono 26 lipca. "Po tej dacie następują odbiory techniczne, z każdego elementu drogi są tworzone protokoły techniczne, na podstawie których są usuwane usterki" - tłumaczy Artur Mrugasiewicz, rzecznik GDDKiA. A usterki, które znaleźli inspektorzy to: niedoróbki przy zabezpieczeniu antykorozyjnym barier energochłonnych, brak w kilku miejscach oznaczenia poziomego, niedociągnięcia przy utwardzeniu nasypu.
Nawet laik wie, że nie mają one wpływu na bezpieczeństwo użytkowników drogi. Mrugasiewicz sam zresztą określa te usterki jako "drobne". I właśnie te drobiazgi co najmniej o kilka tygodni przedłużyły gehennę mieszkańców Garwolina. Dwa tygodnie temu ich wściekłość i rozżalenie osiągnęły szczyt. W centrum przewróciła się cysterna i kompletnie zatrzymała ruch. Wtedy policja zdecydowała się puścić awaryjnie ruch obwodnicą.
Grzegorz Woźniak, starosta powiatu garwolińskiego, bierze w obronę urzędników i polityków. Jego najmocniejszy argument: "Nie przyjechał ani premier, ani prezydent. Obecny był jedynie minister transportu, co w takich sytuacjach jest zrozumiałe. Dlatego ja nie odnoszę wrażenia, że sprawa terminu oddania obwodnicy do użytku jest związana z kampanią wyborczą. Poza tym przecież wciąż trwają prace wykończeniowe" - tłumaczy.
Wykonawca inwestycji, spółka Hermann Kirchner Polska z siedzibą w Łodzi, milczał wczoraj jak zaklęty. Kiedy zadzwoniliśmy z pytaniem o prace na obwodnicy, damski głos w słuchawce oświadczył: "W tym tygodniu nikogo nie ma. Proszę zadzwonić za tydzień". Kiedy do firmy pojechał nasz reporter, dyrektor ds. kontraktowych Łukasz Fonferko, wyrecytował formułkę: - Warunki umowy nie pozwalają nam na udzielanie informacji o szczegółach kontraktu bez zgody zamawiającego.
Pierwsi kierowcy wjechali na obwodnicę Garwolina o godzinie 15. "Jak nie na polskiej drodze" - mówili zachwyceni. Po VIP-pach nie było już śladu. Na poboczach uwijali się jeszcze drogowcy poprawiając m. in. poziome oznaczenia. I nawet jeśli wierzyć GDDKiA, że poprawki, załatwianie niezbędnych dokumentów i pieczątek trwało blisko dwa miesiące, to trudno zrozumieć jedną rzecz. Ostateczne pozwolenie na użytkowanie drogi zostało wydane 20 września. Mimo to auta nie mogły ruszyć tego dnia na trasę. Trzeba było czekać kolejne sześć dni. Aż politycy uroczyście przetną wstęgę.
Rozmowa z ministrem transportu Jerzym Polaczkiem
Katarzyna Tekień: Prace nad obwodnicą Garwolina zakończyły się w lipcu. Czemu dopiero dziś oddano ją do użytku?
Jerzy Polaczek: Prace zakończono zgodnie z ustalonym harmonogramem, nie jest to jednak jednoznaczne z oddaniem drogi do użytku. Po zakończeniu robót trzeba było przeprowadzić inwentaryzację geodezyjną, sporządzić dokumentację powykonawczą, a to trwa.
Sytuacja była kuriozalna: kilometrowe korki w mieście, a obwodnica pusta. Czy zrobili państwo cokolwiek, by jej otwarcie przyspieszyć?
Rozumiem rozżalenie mieszkańców, ale 26 września to była pierwsza możliwa data otwarcia obwodnicy dla ruchu. Latem zeszłego roku odwiedzałem plac budowy w Garwolinie. Przedstawiciele GDDKiA oraz wykonawca deklarowali, że prace zostaną zakończone do końca września tego roku. Terminu dotrzymali.
A może data oddania obwodnicy została wyznaczona z myślą o kampanii wyborczej?
Inwestycji w Garwolinie nikt nie realizował z myślą o wyborach. Oddaliśmy drogę w pierwszym możliwym terminie, który nie ma nic wspólnego z kampanią wyborczą.
Na ten dzień mieszkańcy Garwolina czekali od lat. Obwodnica, która odkorkuje miasto, wczoraj została uroczyście otwarta. Garwolinianie są jednak przekonani, że mogli jeździć drogą dwa miesiące wcześniej, a fetę opóźniono specjalnie. Tak, by wypadła na czas kampanii wyborczej - pisze DZIENNIK.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama