Janusz Korwin-Mikke, jak ustaliła "Rzeczpospolita", po powrocie do Sejmu wyznaczył na swoich asystentów społecznych żonę Dominikę, córkę Korynnię i jej męża, czyli zięcia Bartłomieja Pejo.
Asystenci społeczni w odróżnieniu od pracowników biur poselskich nie pobierają za swoją pracę wynagrodzenia. Poseł może starać się o zwrot kosztów ich podróży. Mają też specjalne legitymacje, by wchodzić na teren Sejmu.
To właśnie ten ostatni element, był dla Janusza Korwin-Mikkego decydujący.
Chodzi o to, by mieli wstęp do Sejmu, i tyle – mówi gazecie.
Dlaczego wybrał członków rodziny? Bo współpracują z nim od lat.
Pieniędzy za to nie biorą, więc o co chodzi? Czy dziennikarze nie mają się już czego czepiać? – pyta Korwin-Mikke.
Choć przepisy zakazują zatrudniania członków rodziny w biurach poselskich, w przypadku asystentów społecznych nie przewidują takich restrykcji.
Zdaniem prof. Antoni Kamiński, były szef polskiego Oddziału Transparency International działanie posła jest "najbardziej łagodną formą nepotyzmu, jaką sobie można wyobrazić".
Do tej pory w Sejmie posłem, który zatrudnił na stanowisku asystentów społecznych cztery swoje córki był senator PiS Jana Marii Jackowskiego. Asystentem senatora został też jeden z dalekich kuzynów. Tłumaczył ten ruch tym, że stawia na młodych.