Zdaniem polityków lewicy do głównego starcia dojdzie między Wojciechem Olejniczakiem i Markiem Borowskim. Zaogniona sytuacja jest też w samym SLD. Działacze Sojuszu są rozgoryczeni słabym wynikiem wyborów. Część z nich wini za to szefa SLD i żąda jego głowy. "Olejniczak musi odejść" - mówią.

Reklama

Do finału w sporze o kluczowe sejmowe stanowiska dojdzie jeszcze przed 5 listopada. Tego dnia zbierze się po raz pierwszy nowy Sejm. Już dziś wiadomo, że walka będzie zacięta. Wśród kandydatów na przewodniczącego klubu LiD nasi rozmówcy wymieniają: szefa SLD Wojciecha Olejniczaka, dotychczasowego szefa klubu parlamentarnego Jerzego Szmajdzińskiego, sekretarza generalnego Sojuszu Grzegorza Napieralskiego oraz szefa SdPl Marka Borowskiego.

Ale Olejniczak i Borowski to na lewicy także kandydaci na wicemarszałka Sejmu. "Borowskiemu bardzo zależy na fotelu wicemarszałka. I zrobi wszystko, by go dostać. Ale problem w tym, że wicemarszałkiem dalej chce też być Olejniczak" - mówi DZIENNIKOWI poseł SLD. I zaznacza: "Jeżeli Olejniczak się uprze, by zostać wicemarszałkiem, Borowski zażąda szefowania klubem. A na to nie będą chcieli się zgodzić posłowie SLD i będzie awantura".

Z kolei Olejniczak twierdzi, że na razie nie ma żadnych rozmów w sprawie stanowisk. "Nie rozmawialiśmy z Borowskim o żadnych żądaniach. Nie ma żadnego problemu w dogadywaniu się" - ucina szef SLD.

Na swój przydział czeka też Partia Demokratyczna. Jej działacze nie mają złudzeń - wiedzą, że nie mają szans ani na fotel wicemarszałka, ani szefa klubu. Ale liczą na udział w komisjach śledczych.

Reklama

Część działaczy SLD podejrzewa, że jeżeli Borowski nie dostanie tego, czego zażąda, wystąpi z klubu LiD. "Wtedy cała formuła Lewicy i Demokratów bierze w łeb" - podkreśla posłanka SLD. "A przecież był nawet pomysł przekształcenia LiD w jedną partię!" - dodaje.

Ale o tworzeniu jednej partii nawet słyszeć nie chcą demokraci. "To nie wchodzi w grę. Była to nadzieja części SLD, ale nie nasza!" - przekonuje polityk PD. Dodaje, że Partia Demokratyczna jest za utworzeniem wspólnego klubu, ale planuje wewnątrz stworzyć też własne koło. "Chcemy zachować własną tożsamość" - podkreśla działacz PD.

Reklama

Do poważnego kryzysu może dojść też w samym SLD. Już dziś pojawiają się głosy obwiniające Olejniczaka za wyborczą porażkę. "Są różne zakusy, żeby Wojtka odwołać z kierownictwa partii" - przyznaje posłanka Sojuszu. Inny nasz rozmówca twierdzi, że część działaczy Sojuszu domaga się wcześniejszego zwołania kongresu SLD, by jak najszybciej Olejniczka rozliczyć. "Ludzie są wkurzeni na niego, że tak ułożył listy, że kilku posłów SLD nie dostało się do Sejmu. A ich kosztem weszli politycy SdPl i PD" - mówi DZIENNIKOWI poseł Sojuszu. Część działaczy niezadowolona jest też z samej kampanii. "Przecież co to były za spoty? Zieloną trawką mieliśmy zdobyć głosy wyborców?!" - pyta z oburzeniem jeden z nich.

Olejniczak słaby wynik LiD tłumaczy tym, że wyborcy w większości zagłosowali na Platformę Obywatelską tylko dlatego, by odsunąć PiS od władzy. Podkreśla też, że zdecydowanie wygrał w Łodzi z Leszkiem Millerem. Olejniczak zdobył ponad 51 tys. głosów, a były premier - nieco ponad 4 tys. Dlatego Olejniczak nie boi się, że mógłby zostać odwołany z kierowania partią. - Jak się zobaczy, jaki jest wynik w Łodzi, wtedy się widzi, kto jest prawdziwym liderem - podkreśla szef SLD. "Jak na razie to nie słyszałem, by dla kogokolwiek z SLD wygrana z Millerem miała takie znaczenie. Znaczenie natomiast ma przegrana w kraju" - ripostuje jeden z posłów SLD.