Wyeliminowanie z polskiego Sejmu dwóch populistycznych ugrupowań: prawicowo-nacjonalistycznego i lewicowo-socjalnego, wydaje się największym sukcesem rządów Jarosława Kaczyńskiego. Staje się jasne, że zarówno Liga Polskich Rodzin, jak i Samoobrona w dotychczasowej postaci zakończyły swój żywot. Nie osiągnęły nawet minimum niezbędnego do przetrwania, czyli trzech procent głosów gwarantujących państwowe subwencje, które pozwalają przetrwać partii do następnych wyborów. Jesteśmy świadkami kolejnego etapu procesu konsolidacji polskiej sceny politycznej właśnie z powodu stworzonego na początku tej dekady systemu finansowania partii. W tej chwili tylko cztery ugrupowania dostaną dotacje, więc ich przewaga nad pozostającymi poza Sejmem będzie ogromna i przegrani raczej nie zdołają się otrząsnąć do następnych wyborów.

Reklama

Oczywiste jest jednak, że ani polski nacjonalizm nie zanikł wraz z porażką Ligi Polskich Rodzin, ani nurt radykalnego lewicowego populizmu nie rozpłynął się wraz z klęską Samoobrony. Główny podział polskiej sceny politycznej przebiega według linii ideologiczno-światopoglądowej, a nie społeczno-gospodarczej. Tak więc populistyczne hasła niechęci wobec obcego kapitału i zatrzymania prywatyzacji, aktywnej i rosnącej roli państwa w gospodarce, rozbudowa systemu opieki socjalnej i obrony praw pracowniczych przed kapitalistami występują na obu biegunach sceny politycznej, mają jednak twarz albo religijną, albo antyklerykalną.

Dlatego też sytuacja po prawej stronie sceny politycznej zależy przede wszystkim od ewolucji Prawa i Sprawiedliwości i tego, czy partia ta, będąc w opozycji, wykona bardziej zdecydowany zwrot w kierunku prawicowego populizmu, by zagospodarować skrajnych wyborców. Należy jednak wątpić, czy Jarosław Kaczyński zdecyduje się na taki krok. Bardziej prawdopodobna jest zatem jakaś rekonstrukcja ruchu narodowego pod przewodem Romana Giertycha albo kogoś innego z ugrupowań endeckich. Mają one już doświadczenia z funkcjonowania poza parlamentem z lat 90., bo przecież dopiero Lidze Polskich Rodzin dzięki wsparciu ojca Tadeusza Rydzyka i Radia Maryja udało się w 2001 roku przekroczyć próg wyborczy i wejść do parlamentu. W innej sytuacji jest Samoobrona, która wyrosła z autentycznego ruchu protestu chłopskiego z początku lat 90. i z ogromnym mozołem budowała poparcie, co zaowocowało wejściem najpierw do parlamentu, a następnie do rządu. Nie wiadomo, czy Andrzej Lepper podniesie się z tej klęski.

Wyborczych sierot po Samoobronie raczej nie zagospodarują Lewica i Demokraci, gdyż to ugrupowanie w obecnej postaci jest zdecydowanie mało populistyczne. Elementy radykalnego programu socjalnego zostały w programie Olejniczaka praktycznie wypchnięte poza margines. Nie znaczy to jednak, że partia ta, chcąc poprawić swoje notowania, nie zdecyduje się na budowę mocniejszego populistycznego skrzydła, zwłaszcza wokół działaczy Sojuszu Lewicy Demokratycznej, którzy by może w ogóle wystąpią z koalicji z Partią Demokratyczną i zdecydują się na powrót do korzeni.

Reklama

Niewykluczona jest także budowa nowego ugrupowania od podstaw, na przykład przez Piotra Ikonowicza. Potencjalnym ośrodkiem, wokół którego zbuduje się ruch lewicowego populizmu, może też być Polska Partia Pracy Bogusława Ziętka. W tych wyborach co prawda poniosła ona wyjątkowo dotkliwą klęskę, ale pamiętamy, że przed laty Samoobrona zaczynała dokładnie tak samo: też w paru kolejnych wyborach nie mogła przekroczyć progu, aż w końcu jej się udało. PPP cztery lata temu w ogóle nie istniała, a teraz zdołała zarejestrować się w całym kraju i po raz pierwszy zaistniała na polskiej scenie politycznej. Jest wyraźnie na fali wznoszącej i być może jeszcze o niej usłyszymy.

Polskie życie polityczne ma jednak to do siebie, że pewni ludzie wracają pod innymi szyldami partyjnymi. Roman Giertych to człowiek jak na polityka młody, o dość stabilnej sytuacji życiowej, bo jest przecież czynnym adwokatem. Przy sprzyjającej koniunkturze może on powrócić do polityki za dwa-trzy lata. Znacznie gorzej wyglądają perspektywy Andrzeja Leppera, choćby dlatego, że jest on znacznie starszy i nie cieszy się dobrym zdrowiem. Na dodatek ma na głowie prawdopodobny ciąg dalszy rozliczeń z seksaferą i innymi skandalami, w jakich uczestniczyło jego ugrupowanie. Samoobrona ma też znacznie większe długi niż LPR.