Dakowski: Wiedzieliśmy, że donosił

Profesor Mirosław Dakowski, który w latach 80. prowadził wraz z Andrzej Urbańskim (obecnie szefem TVP) podziemne wydawnictwo, twierdzi, że Solidarność wiedziała, iż Boni współpracował. Od 1987 roku wiedzieliśmy, że Boni na nas donosił. Zaczęły wtedy wpadać nasze offsety, czyli tajne drukarnie - mówi portalowi tvn24.pl. W 1987 roku jedna z kobiet z naszego środowiska, o bardzo twardym charakterze, wydusiła z Michała przyznanie się, że na nas donosił - opowiada Dakowski.

Reklama

Zdaniem Dakowskiego, nie tylko Urbański miał świadomość, że Boni podpisał deklarację o współpracy. Także Donald Tusk powinien wiedzieć o tym wcześniej, bo nazwisko Boniego znalazło się na słynnej liście Macierewicza.

Macierewicz: Trzeba poznać okoliczności
Tymczasem szef TVP Andrzej Urbański zaprzecza, by wiedział o agenturalnej przeszłości Boniego. Również Antoni Macierewicz, który współpracował z Bonim w Duszpasterstwie Ludzi Pracy na warszawskiej Woli, nie przypomina sobie, by wcześniej o tym słyszał. Macierewicz nie chciał jednoznacznie powiedzieć, czy fakt współpracy z SB wyklucza Boniego jako kandydata na funkcję ministra. "Trzeba byłoby poznać bliżej okoliczności zdarzeń, które wtedy miały miejsce" - powiedział.

Bujak: Boni był w trudnej sytuacji osobistej

Przed bezkrytycznym potępianiem przestrzega działacz Solidarności Zbigniew Bujak. Uważa, że trzeba pamiętać o ówczesnej trudnej sytuacji osobistej Boniego. Czy dużo jest ludzi, którzy zagrożeni tym, że będzie im odebrane dziecko, zdołaliby odmówić SB? - pytał Bujak. Dodał, że nie wolno takich heroicznych postaw wymagać od ludzi i ich oczekiwać.

Reklama

Bujak powiedział, że przyznanie się do faktu podpisania deklaracji dla SB było bardzo ważne. "Problemem jest, że Boni wówczas nie powiedział o tym najbliższym" - podkreślił. I przestrzegał, by nie oceniać, czy Boni nadaje się na ministra, tylko na podstawie epizodu sprzed 20 lat.

Wałęsa: Może w przyznaniu się "pomógł" mu Macierewicz
"Współczuję Michałowi Boniemu" - tak prezydent Lech Wałęsa odniósł się do wyznania kandydata na ministra. Według byłego prezydenta, Donald Tusk powinien dokładnie sprawdzić okoliczności podpisania przez Boniego deklaracji o współpracy z SB i "w zależności od tego osądzić".

Wałęsa zastanawiał się także, czy Antoni Macierewicz "pomógł" Boniemu podjąć decyzję o przyznaniu się publicznie do podpisania deklaracji o współpracy z SB. "Inaczej jak człowiek wychodzi sam i mówi: <tak zgrzeszyłem, sumienie mi wciąż przypomina, zgłaszam się>. Inaczej jest, jeśli kandydował na ministra, Macierewicz wyciąga i on teraz jest w sytuacji przymusowej" - mówił były prezydent.

Frasyniuk: Wiedzieliśmy, ale nie wierzyliśmy, by mógł donosić
Ludzie "Solidarności" wiedzieli, że Michał Boni "podpisał jakąś lojalkę w SB", ale nie sądzili, że faktycznie na nich donosi - wspomina Władysław Frasyniuk, również działacz podziemnej "Solidarności". Frasyniuk ujawnił, że o "przygodzie Michała Boniego" dowiedział się w latach 80. "Nikt z nas nie podejrzewał Michała, że mógłby donosić, pisać jakieś raporty. I dlatego też Michał przez cały czas funkcjonował w naszym środowisku" - powiedział. Według Frasyniuka, na wyznanie Boniego trzeba patrzeć chłodno i z dystansem, bo - jak mówił - "niewiele osób rozumie, czym był tak naprawdę system totalitarny, choć wszyscy twierdzą, że to wiedzą".





Morawiecki: Lepiej późno niż wcale
"Lepiej późno niż wcale" - tak przyznanie się Boniego skomentował Kornel Morawiecki, założyciel i przewodniczący "Solidarności Walczącej". "Jego przyznanie się nie jest dla mnie zaskoczeniem, bo już od <listy Macierewicza>, od 1992 r. wiedzieliśmy, że on był współpracownikiem. Ale z tego, czego udało nam się wtedy dowiedzieć, wynikało, że nie współpracował jakoś intensywnie, to był chyba tylko jakiś incydent" - mówił Morawiecki.