Aneks jest obszerny. Według informatora DZIENNIKA, który widział dokument, liczy on co najmniej kilkaset stron. Politycy Platformy, z którymi rozmawialiśmy, spodziewają się, że aneks będzie wymierzony w ich partię i zostanie opublikowany przed powołaniem rządu Donalda Tuska. "Spodziewamy się, że w raporcie padną nazwiska Bronisława Komorowskiego, Grzegorza Schetyny i Radka Sikorskiego. Czy będą bomby? Gdyby mieli bomby, to zrzuciliby je na nas w kampanii wyborczej" - opowiada rozmówca DZIENNIKA z Platformy.

Reklama

W połowie października Antoni Macierewicz mówił, że dokument będzie poświęcony działalności gospodarczej ludzi związanych z WSI. Sam Macierewicz w ostatnich dniach znalazł się pod ścianą i dłużej nie mógł czekać z oddaniem aneksu. Kończą się rządy PiS, Platforma grozi byłemu ministrowi, że gdy tylko weźmie władzę, zamknie działalność komisji weryfikacyjnej. Ponadto w Sejmie pojawiły się ekspertyzy prawne, według których Macierewicz nie może łączyć mandatu posła z kierowaniem komisją, która bada działalność służb.

"Marszałek Komorowski pogroził Macierewiczowi palcem, że jeśli nie przestanie kierować weryfikacją WSI, to go skreśli z listy posłów. Na Macierewiczu, któremu zależy na immunitecie parlamentarnym, takie opinie zrobiły wrażenie" - mówi DZIENNIKOWI jeden z liderów Platformy.

Z naszych informacji wynika, że prezydent Kaczyński był niezadowolony z kolejnych ustaleń przedstawianych mu przez weryfikatora. Zastrzeżenia polegały na tym, że brakowało twardych dowodów na przestępstwa w WSI i związki ludzi tych służb ze znanymi politykami, biznesmenami i dziennikarzami. "Prezydent sparzył się zimą przy publikacji pierwszego raportu. Dokument był powszechnie krytykowany, zawierał wiele prostych błędów, a odpowiedzialność za ujawnienie raportu poszła na konto głowy państwa" - odpowiada rozmówca DZIENNIKA z PiS. To dlatego wokół aneksu w ostatnich tygodniach panowało aż takie zamieszanie. Pod koniec października Macierewicz mówił, że już oddał dokument prezydentowi. Potem weryfikator się z tego wycofywał, tłumacząc, że doszło do "absolutnego i absurdalnego nieporozumienia".

Reklama

"Prezydent rozmawiał z panem Macierewiczem. Czytał jakby notatki do raportu. Natomiast raportu jeszcze nie dostał" - ratował kłopotliwą sytuację Michał Kamiński z kancelarii Lecha Kaczyńskiego.

Zgodnie z prawem aneks, który trafił w poniedziałek do Pałacu Prezydenckiego, dostaną pełniący swoje funkcje premier oraz wicepremierzy. Lech Kaczyński przed ujawnieniem dokumentu ma obowiązek przesłać go do zaopiniowania marszałkom Sejmu i Senatu. Nawet gdyby oceny marszałków Bronisława Komorowskiego i Bogdana Borusewicza były druzgocące dla aneksu Macierewicza, Lech Kaczyński ma prawo przekazać dokument opinii publicznej.