Zbigniew Krzyżanowski: Zarzuty postawione przez prokuraturę polskim żołnierzom są szokujące. Co ma pan do powiedzenia jako szef resortu odpowiedzialnego za to, co się dzieje w wojsku?
Aleksander Szczygło
: Mówiłem wcześniej, że chciałbym, by to była pomyłka. Niestety, to nie była pomyłka. Tak wynika z poważnych zarzutów przedstawionych przez prokuraturę. Ale jednocześnie trzeba pamiętać, że z 1200 żołnierzy tylko siedmiu postawiono taki zarzut. Reszta żołnierzy musi mieć wsparcie ze strony MON i Polaków dla swojej misji. Wykonują tam bardzo niebezpieczną, ale potrzebną misję. O tym musimy pamiętać.

To są naprawdę pana zdaniem okoliczności łagodzące?
Nie. Chcę tylko, żeby zdawać sobie z tego sprawę. Bo obawiam się syndromu policjanta, który będzie się bał strzelać, tak jak to było w Polsce w latach 90. Chodzi o jasne rozdzielenie dobrze wykonywanej misji przez prawie wszystkich polskich żołnierzy, od tej patologii.

Prokuratura nie zastanawiała się długo nad postawieniem zarzutów. Sprawa była ewidentna. Dlaczego konsekwencje są wyciągane dopiero teraz, po trzech miesiącach?

Z chwilą kiedy miało miejsce to zdarzenie, na miejscu zaczęła pracować i żandarmeria, i prokurator. Dlatego w sierpniu prosiłem o nie wyciąganie zbyt pochopnych wniosków; żeby poczekać na wyniki pracy powołanych do tego służb. Nie jest tak, że tego typu zdarzenie można od razu z góry ocenić. Nikt nie może tego zrobić przed rozstrzygnięciem prokuratury. Ja nie nadzoruję jej pracy i nie chciałbym tego robić. Bo to jest system zabezpieczenia samego wojska przed takimi właśnie zdarzeniami.

Nie widzi Pan, że odpowiedzialni są także dowódcy i wyżsi oficerowie?
Mogę powiedzieć tylko o tym co wiem, i o czym mogę mówić: jest postępowanie, jest materiał dowodowy. I to wszystko. Co do stanu faktycznego i tego, co zostało udowodnione - to są pytania do prokuratora wojskowego.

To byli doświadczeni żołnierze. Brali już udział w misjach. Podobno część swoich akcji filmowali. Czy takie sygnały do Pana docierały?

Nie. Takie sygnały do mnie nie docierały. Najważniejszą rzeczą w tej sprawie jest materiał dowodowy. Tylko na tym mogę się opierać.

Opuszcza Pan ministerstwo z poczuciem klęski?

Nie. Myślę, że to zdarzenie, bardzo negatywne i emocjonalnie odbierane, może być sukcesem dla wojska.

Sukcesem?! W jaki sposób?

Pokazuje, że w MON nie ukrywamy takich rzeczy, nie zamiatamy pod dywan. Tak powinno być. Inaczej nie pozbędziemy się ludzi, którzy nie powinni nosić munduru.














Reklama