"Fakt" nie przebiera w słowach. Krucjatę Sobeckiej nazywa niewydarzonym i absurdalnym pomysłem, który może tylko zirytować naród. Gazeta przypomina, że dorośli piwosze nie chcą być traktowani jak rozwydrzone przedszkolaki.

"Fakt" pisze, że posłankę zainspirowała inicjatywa łódzkich radnych. To właśnie w tym mieście samorządowcy wpadli na pomysł, żeby w trosce o trzeźwość kierowców zabronić sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych. A takie praktyki są niespotykane w większości krajów Unii Europejskiej.

Reklama

"Zakaz sprzedaży alkoholu to bardzo dobry pomysł" - przekonuje Sobecka. "Jestem za trzeźwością narodu i możliwość kupna alkoholu przez ludzi słabych to jest pewna pokusa. A jak wiadomo, nie należy kusić złego" - stwierdza.

O dziwo przyklaskują jej inni posłowie, i to z całkiem różnych opcji politycznych. "Każde działanie, które służy ograniczaniu spożycia alkoholu, uważam za dobre. To kierowanie się interesem społeczeństwa" - mówi z powagą Eugeniusz Czykwin, poseł LiD. Podobne zdanie ma przedstawiciel koalicji rządzącej. "Stacje benzynowe nie mogą stać się stacjami alkoholowymi" - mówi na łamach "Faktu" Wiesław Woda z PSL. "Chciałem kiedyś kupić baterię do kluczyka na stacji, ale nie było. Za to od alkoholi uginały się półki" - wyjawia powód swojej antyalkoholowej fobii.

"Fakt" twierdzi, że pomysł może być niebezpieczny i uciążliwy. W małych miejscowościach bywa tak, że stacja benzynowa to jedyne miejsce, gdzie alkohol można kupić. Nietrudno sobie wyobrazić, że zakaz handlu procentami może zaowocować wykwitem przeróżnego rodzaju melin. Szara strefa może zacząć kwitnąć jak jeszcze nigdy do tej pory.