"Szanowny Panie Premierze! Przed wyborami Platforma Obywatelska w swoim programie wyborczym zapowiadała...” i tu cytat z programu, a dalej pytania - tak zaczną się ponad połowa interpelacji poselskich Anny Sobeckiej. Inna wersja wygląda następująco: "Jak donosi prasa, nowy rząd zamierza...” i dalej tak samo.

Reklama

W tej kadencji Sobecka zdążyła już złożyć 68 takich interpelacji i 33 zapytania. Zainteresowania posłanki są bardzo szerokie: od nowej koncepcji suwerenności państwa przez zwiększenie finansowania izb wytrzeźwień po refundację porodów mnogich czy reprywatyzację.

Ministerialni urzędnicy zajmujący się kontaktami z Sejmem o Sobeckiej mówią, że "jest bardzo aktywnym posłem”, i wzdychają boleśnie, bo na każde poselskie pismo trzeba odpowiedzieć w ustawowym terminie 21 dni. A sprawą zajmuje się nawet kilku urzędników z ministrem parafującym odpowiedź włącznie.

Według Elżbiety Radziszewskiej z PO jest grupa posłów prześcigająca się w tym, kto więcej pytań zada, by potem zamieścić je na własnej stronie internetowej. "Przez takie głupie sztuczki ośmieszają naszą działalność polityczną. Traci także na znaczeniu sama instytucja interpelacji" - oburza się Radziszewska.

Reklama

Posłowie nie ukrywają, że wystarczyło przejrzeć expose premiera i codzienne gazety, by napisać kilka interpelacji. I tu wskazują na Sobecką. "Ja też zadaję dużo pytań, ale tematy i problemy zbieram podczas spotkań z wyborcami" - wyjaśnia Stanisław Stec z LiD. "A to, co robi Sobecka, to czysty populizm" - dodaje.

Podobnej krytyki nie szczędzono Zbigniewowi Girzyńskiemu z PiS, który przesłał 90 zapytań poselskich tylko jednemu ministrowi - sportu i turystki. Wszystkie dotyczyły budowy w jego okręgu wyborczym boisk w każdej gminie w ramach narodowego programu zapowiadanego przez premiera Donalda Tuska w expose. "To nie była z mojej strony złośliwość" - przekonuje Girzyński.

Jednak jego partyjna koleżanka Jolanta Szczypińska nie jest zwolenniczką bicia takich rekordów. – Ważne są ludzkie sprawy, o które możemy się upomnieć - podkreśla. Jednak nie widzi problemu w składaniu wielu interpelacji. Dla niej urzędnicy mają obowiązek na nie odpowiadać, a rząd i ministrowie muszą liczyć się z pytaniami. "Nas, gdy rządziliśmy, Platforma nie oszczędzała" - tłumaczy.