W czwartek posłowie komisji przychylili się do wniosku PiS o odwołanie Biejat (Lewica) z funkcji szefowej komisji. Zdaniem Prawa i Sprawiedliwości Biejat brakuje doświadczenia parlamentarnego, a jej poglądów w sprawie modelu rodziny nie podziela większość społeczeństwa. Nową szefową komisji została Urszula Rusecka (PiS).

Reklama

Odnosząc się w radiowej Trójce do tej sprawy Zandberg podkreślił, że był to pokaz słabości partii rządzącej. - Jeżeli ktoś w ten sposób pokazuje siłę, to znaczy, że silny się nie czuje. PiS przestraszyło się prospołecznej konkurencji - stwierdził.

Dodał, że gdy PiS wybierało posłankę Lewicy na przewodniczącą komisji, to chyba rozumiało, że ma ona lewicowe poglądy.

Zapytany, czy w związku z odwołaniem Biejat z funkcji szefowej sejmowej komisji, ktoś z PiS może stracić fotel szefa komisji w Senacie, odpowiedział, że "pozostawi PiS w niepewności". - Przysłuży się to refleksji, a być może także pokucie i poprawie - oświadczył.

- Jeśli ktoś łamie zasady, to musi się liczyć z tym, że za łamanie tych zasad może ponieść konsekwencje - dodał.

Zandberg był pytany także o to, dlaczego lider Wiosny, Robert Biedroń, wbrew swoim zapowiedziom, przyjął mandat europarlamentarzysty. Dziennikarka przypomniała także deklarację Biedronia, że będzie kontynuował mandat europosła, dopóki nie zostanie parlamentarzystą polskiego parlamentu.

- Powód, dla którego Robert Biedroń nie występował w wyborach parlamentarnych, jest dzisiaj już, mam nadzieję, dla wszystkich jasny. Mówiłem już latem, że mamy dla niego przewidziane inne zadanie, a to nie są ostatnie wybory. Kiedy umówiliśmy się, jak będzie funkcjonowała lewicowa koalicja, to nie umówiliśmy się tylko na wybory parlamentarne, ale także na pewien dłuższy plan, plan dojścia do sytuacji, w której Lewica jest siłą, mającą realny wpływ na sprawowanie władzy wykonawczej - powiedział.

19 stycznia w Słupsku odbędzie się wspólna konwencja SLD, Wiosny i Lewicy Razem, na której Biedroń ma zostać oficjalnym kandydatem Lewicy na prezydenta.