PAP: Czy pana zdaniem mamy spór kompetencyjny między Sejmem a Sądem Najwyższym? W ubiegłym tygodniu marszałek Sejmu Elżbieta Witek złożyła do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o rozstrzygnięcie tej kwestii.
Robert Biedroń: Nie ma żadnego sporu kompetencyjnego. Jeśli już, jest to spór konstytucyjny - spór instytucji, które bronią Konstytucji z partią polityczną, która tę Konstytucję depcze. To, co robi PiS to jest zasłona dymna dla degrengolady, którą wprowadza w wymiarze sprawiedliwości i dla podporządkowania go jednemu człowiekowi, czyli Jarosławi Kaczyńskiemu. To było celowe zagranie pani marszałek - taka polityka mętnej wody. Wszyscy wiemy, że problem jest i jest olbrzymi. Wiemy, że PiS po podniesieniu ręki na wymiar sprawiedliwości szuka teraz tego typu działań, żeby to rozmyć, zasłonić. Tylko i wyłącznie temu to służy. A żadnego sporu kompetencyjnego nie ma, bo gdyby był spór konstytucyjny, to wiele innych instytucji, łącznie z reprezentowaną przez panią marszałek Witek Sejmem, powinno zawiesić swoje działanie w tym zakresie, a nie zawiesiło.
PAP: W stronę opozycji po głosowaniu w Parlamencie Europejskim za rezolucją ws. Polski, ale też przy ostatniej sejmowej debacie na temat sądów padło wiele oskarżeń np. o zdradę. Co pan sądzi o tym jako europoseł?
R.B.: Jestem dumny, że mogę bronić polskiej Konstytucji i praworządności, że mogę stać dzisiaj przed Polkami i Polakami wyprostowany i mówić, że nie pozwolę reżimowi Kaczyńskiego i PiS demolować naszego państwa. Jest ze mną więcej takich ludzi dobrej woli, odważnych, którzy chcą się temu przeciwstawić. Zawsze tak będzie i nie ulegnę żadnym naciskom. Kiedy obraża mnie prawicowa prasa, czy politycy, to tym bardziej dodaje mi to skrzydeł i upewnia w tym, że moja działalność przynosi efekty, bo widać, że się boją tej reakcji społeczeństwa, ludzi, którzy wierzą w demokrację.
PAP: We wtorek wiceszefowa Komisji Europejskiej Viera Jourova przebywała w Warszawie; rozmawiała m.in. o praworządności, podobnie w Radzie Europy również odbyła się we wtorek taka debata...
R.B.: To oznaka dobrej woli. Widać jej wiele ze strony Komisji Europejskiej, Parlamentu Europejskiej, Rady Europejskiej, Rady Europy, OBWE, Komisji Weneckiej i wielu innych instytucji, żeby z Polską rozmawiać na ten temat, jakoś załagodzić ten problem. Tylko, że Jarosław Kaczyński nie chce rozmawiać i nie będzie rozmawiał. Kaczyński podjął już decyzję, że wymiar sprawiedliwości zostanie podporządkowany PiS, że ma działać na polecenia jego partii politycznej. Więc te gesty dobrej woli zza granicy raczej niczego nie zmienią.
Tylko demokratyczne wybory w Polsce są w stanie zmienić polski krajobraz polityczny i zatrzymać te niszczycielskie działania. Dlatego opozycja musi wygrać zbliżające się wybory prezydenckie, musi się zmobilizować, żeby odsunąć Andrzeja Dudę od władzy. Wtedy PiS zostanie postawiony przed wetami prezydenckimi, które doprowadzą do odsunięcia Jarosława Kaczyńskiego od władzy. Nie ma innej strategii. Wizyta komisarz Jourovej jest ważna, jest pewnym rekonesansem, ale nie doprowadzi do żadnego przełomu. Problemem jest nieuczciwa, zła władza w Polsce i trzeba ją po prostu zmienić.
PAP: Tylko wybory są w stanie zakończyć konflikt między obozem rządzącym a opozycją ws. wymiaru sprawiedliwości?
R.B.: Tylko. Kaczyński się nie cofnie, nie ulegnie żadnej instytucji unijnej, szczególnie, że wziął sobie instytucje unijne jako kozła ofiarnego i zrzuca wszystkie swoje błędy na instytucje unijne udając, że to on broni Polek i Polaków przed Unią. Tymczasem jest odwrotnie. To na pewno się nie zmieni, szczególnie przy tak uległym prezydencie, który nie odciął nigdy pępowiny od swojej partii i przez pięć lat nie udało mu się wybić na niezależność. Nadal będzie posłusznym powiernikiem woli Kaczyńskiego.
PAP: PO wielokrotnie zapowiadała, że jest za likwidacją CBA, a Lewica po ostatnich doniesieniach TVN24, gdzie były agent CBA, znany jako "Agent Tomek" oskarżył szefa MSWiA, ministra koordynatora służb specjalnych, byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego, a także byłego wiceszefa Biura Macieja Wąsika o wywieranie na niego nacisków podczas operacji dotyczącej rzekomej willi Kwaśniewskich. Jakie ma pan zdanie ws. CBA?
R.B.: Lewica, w przeciwieństwie od Platformy Obywatelskiej, nie rządziła w ostatnich latach i nie mogła zlikwidować tej patologicznej instytucji. Szkoda, że zmarnowano tę okazję. Dzisiaj doszliśmy do takiej sytuacji, gdzie trzeba będzie powoływać służby specjalne do kontroli służb specjalnych takich jak CBA. Dziś w CBA znikają dziesiątki milionów i fabrykuje się dowody, więc oczywiście, że trzeba zlikwidować tę instytucję podporządkować działania antykorupcyjne policji.
Lewica czasem popełniała błędy, ale jeżeli chodzi o funkcjonowanie służb specjalnych, to za Lewicy, na przykład dzięki do dziś cenionemu Januszowi Zemke, służby specjalne były uporządkowane. Znały swoją rolę, znały swoje miejsce, nie były tak podporządkowane politykom, istniały mechanizmy bezpieczeństwa. Dzisiaj na czele służb specjalnych stoi dwóch facetów, którzy sami zostali skazani prawomocnymi wyrokami, ale załatwili sobie ułaskawienie u swojego partyjnego kolegi, Andrzeja Dudy. To jest patologia. Proszę mi pokazać rozwinięty zachodni kraj, w którym coś takiego ma miejsce. Takie sytuację dzieją się tylko w państwach reżimowych.
PAP: Czy "Agent Tomek" jest wiarygodny?
R.B.: Nie jest, bo są przeciwko niemu prowadzone postępowania. Ale "Agent Tomek" przez wiele lat współpracował z PiS-em i nagle ujawnia przerażające informacje o tym, jaka patologia panuje w służbach specjalnych. Nie chodzi o to, czy mu ufać, ale o to, żebyśmy mieli pewność, że jeśli taka sytuacja ma miejsce, to od razu rusza machina państwa, która bada tę sprawę, wszczyna postępowania, a tych, którzy popełniają przestępstwa osądza. Dzisiaj PiS próbuje po prostu te doniesienia ukryć i wyciszyć: prokuratura podporządkowana ministrowi sprawiedliwości, a Ministerstwo Sprawiedliwości podporządkowane Kaczyńskiemu nie daje żadnej gwarancji, że którakolwiek z tych afer zostanie wyjaśniona.
PAP: To w takim razie po co Lewica zawiadamia prokuraturę ws. możliwości popełnienia przestępstwa przez m.in. Mariusza Kamińskiego?
R.B.: To jest test. Chcemy w ten sposób obnażać ich system. Jak nie będziemy pokazywać, że ten system nie działa, że ręka rękę myje, że jest to ośmiornica, która oplotła już całe państwo, to jak społeczeństwo ma to zobaczyć? Robimy to, żeby pokazać, że sprawiedliwość dziś nie oznacza sprawiedliwość, a prawo nie oznacza prawa i obnażyć patologię państwa pod rządami PiS.