PAP: Borys Budka mówi, że widziałby panią w roli przewodniczącej klubu Koalicji Obywatelskiej. Zgodzi się pani?
Izabela Leszczyna: To cieszy, że szef partii widzi mnie w tej roli. Rozumiem też delikatność Borysa Budki, który wie, że szefa klubu wybierają posłowie i jego rekomendacja nie musi być wiążąca. Ale te słowa są dla mnie wzmocnieniem. Jednak nie podjęłam jeszcze decyzji, czy wystartuję na to stanowisko. To bardzo odpowiedzialne zadanie.
PAP: Dlaczego się pani waha?
I.L.: Mamy świetnego przewodniczącego partii, mamy bardzo dobrą kandydatkę na prezydenta, musimy wybrać bardzo dobrego szefa klubu, bo to jest trzecia figura, która pozwoli nam rozegrać partię szachów z sukcesem.
PAP: Może właśnie pani jest tym najlepszym kandydatem?
I.L.: Jeżeli koleżanki i koledzy uznają, że tak, to z ich wsparciem i zaangażowaniem myślę, że podołałabym tym zadaniom. Ważne jest to, że szef klubu nie wykona pracy za 134 posłów. Każdy z nas ma tu swoją rolę do odegrania i jest niezwykle ważny. Trzeba pamiętać, że w klubie są osoby z sercem bardziej po lewej stronie, a także tacy, którzy są przywiązani do bardziej prawicowych poglądów. Prowadzenie tego klubu na pewno nie jest łatwe. Musimy umówić się na priorytety, na wspólny kręgosłup, który będzie naszym azymutem. To wartości, które są dla nas kluczowe i fundamentalne, o które będziemy się bić i walczyć aż do śmierci.
PAP: Ostatnio problemem była frekwencja w ważnych głosowaniach...
I.L.: Myślę, że to mamy za sobą. Wszyscy mają świadomość, że musimy być jak wojsko, że tutaj każda wygrana bitwa ma znaczenie symboliczne, każde wygrane głosowanie nawet jednym głosem daje ludziom nadzieję, pokazuje, że PiS nie jest niezwyciężony. Myślę jednak, że takie morale już mamy, więc jestem spokojna. W ogóle jestem spokojna o przyszłość Platformy Obywatelskiej, a więc i o przyszłość Polski. Musimy jednak jeszcze poczekać na wygraną. Najważniejsze są wybory prezydenckie, zaczynamy już w tym tygodniu. I z niecierpliwością czekamy na ogłoszenie daty wyborów, bo jesteśmy ze wszystkim gotowi.