Podczas piątkowej sesji pytań i odpowiedzi (Q&A) na Facebooku Andrzej Duda był pytany o ocenę propozycji lidera Porozumienia Jarosława Gowina, aby zmienić konstytucję, wprowadzając jedną, 7-letnią kadencję prezydenta. Oznaczałoby to wydłużenie kadencji urzędującego prezydenta o dwa lata, bez możliwości reelekcji.
Odnosząc się do tej kwestii, Duda wskazał, że są kraje, w których jest jedna, 7-letnia kadencja prezydencka i nie jest to "novum w przestrzeni ogólnoświatowej". Zaznaczył, że każde takie rozwiązanie ma swoje "strony dodatnie i ujemne".
Gdyby polski parlament na takie rozwiązanie się zdecydował, to ja oczywiście jako prezydent Rzeczypospolitej - jeżeli będzie większość konstytucyjna, która takie rozwiązania przyjmie, bo to wymaga zmiany konstytucji - to ja oczywiście się z takim rozwiązaniem zgodzę, nie będę się tutaj z wolą parlamentu spierał - powiedział prezydent.
Dodał, że Gowin wystąpił ze swoją inicjatywą jako odpowiedzią na oczekiwania opozycji. To, że spotkał się z tak ostrą krytyką ze strony opozycji, muszę powiedzieć, że zdumiało mnie, bo rodziło się pytanie, jakie rzeczywiście są tutaj prawdziwe intencje opozycji - zaznaczył Duda.
Złożenie projektu zmian w konstytucji było autorskim pomysłem Porozumienia jako odpowiedź na kwestię kończącej się kadencji prezydenta Andrzeja Dudy i zorganizowania rozpisanych przez marszałek Sejmu na 10 maja wyborów prezydenckich w stanie epidemii koronawirusa. Projekt uzyskał poparcie PiS i koalicjantów ze Zjednoczonej Prawicy, ale krytykowała go cała opozycja.
Na początku kwietnia Gowin oświadczył, że podaje się do dymisji z obu pełnionych funkcji - wicepremiera i ministra nauki i szkolnictwa wyższego. Zaznaczył, że jego ugrupowanie, Porozumienie, pozostaje częścią Zjednoczonej Prawicy. Na funkcję wicepremiera rekomendował minister rozwoju Jadwigę Emilewicz. Lider Porozumienia jako powód rezygnacji podał to, że nie udało mu się przekonać koalicjantów ze Zjednoczonej Prawicy, by ustawa o głosowaniu korespondencyjnym miała trzymiesięczne vacatio legis. Oznaczałoby to przełożenie wyborów prezydenckich na inny termin.
Ustawa autorstwa PiS zakładająca zorganizowanie wyborów prezydenckich w tym roku wyłącznie korespondencyjnie, po uchwaleniu przez Sejm, trafiła do Senatu. Marszałek Senatu Tomasz Grodzki (KO) zapowiedział, że izba wykorzysta pełne 30 dni, jakie ma na zajęcie stanowiska w sprawie ustawy.