Zatrzymanie Sawickiej na gorącym uczynku, które w telewizji zobaczyła przed wyborami cała Polska, mogło skompromitować Platformę. PO natychmiast wyrzuciła ją ze swoich szeregów, a Sawicka poskarżyła się publicznie, że agent ją omotał. Jej łzy wywołały powszechne współczucie.
"GW" twierdzi jednak, że wie o siedmiorgu posłów PO, z którymi Sawicka próbowała nawiązać kontakt po przyjęciu pierwszej, a przed wzięciem drugiej łapówki. Wśród nich byli Julia Pitera, Marek Biernacki, Jarosław Wałęsa.
Grzegorz Schetyna, sekretarz PO, dziś szef MSWiA: "Sądzę, że była prowadzona przez CBA, by złapać w sieć kogoś z nas". Jego Sawicka nie szukała. "Od półtora roku mieliśmy ciche dni" - mówi Schetyna. "Może to mnie uratowało"? - dodaje.
"Nie wiem, czy nie została odwrócona" - zastanawia się Pitera. W języku służb oznacza to skłonienie kogoś do współpracy.
CBA zatrzymało Sawicką, wtedy posłankę PO, w nocy z 1 na 2 października w gdyńskim hotelu Marina, kiedy przyjmowała 50 tys. zł łapówki. Wraz z nią wpadł burmistrz Helu Mirosław Wądołowski (wziął 150 tys. zł). Oboje mieli oferować agentom podającym się za biznesmenów ustawienie przetargu na działkę. Pierwszą część łapówki (50 tys. zł) Sawicka wzięła 8 września koło Sejmu.
Właśnie do Mariny Sawicka usiłowała ściągnąć Biernackiego - posła speckomisji, b. szefa MSWiA. Według źródeł "GW" 1 października dzwoniła do niego 19 razy. Dodzwoniła się raz. Namawiała go na wieczorne spotkanie w hotelu. Gdyby przyszedł, mógłby trafić na moment wręczania łapówki. Biernacki nie chce jednak mówić o tych telefonach. "Mam o tym zeznawać w prokuraturze. Byłoby niewłaściwe, gdybym wcześniej wypowiadał się w mediach" - ucina.
Na spotkanie udało się Sawickiej namówić Jarosława Wałęsę, syna byłego prezydenta. "Zadzwoniła: Cześć, jestem w Gdańsku. Zaprosiłem ją na obiad. Przyszła z kolegą, teraz wiem, że to agent CBA. Wtedy myślałem, że biznesmen. Usiłowała wciągnąć mnie w rozmowę o interesach na Helu. Nic o tym nie
wiedziałem, starałem się rozmawiać o czymś innym, mnie interesowały listy wyborcze" - wspomina Wałęsa. I dodaje, że chciał za obiad zapłacić, ale ubiegł go towarzysz Sawickiej. "Zjadłem więc obiad na koszt CBA. Sałatkę carską z szyjkami raków za 25 zł i gazowaną mineralną za 8 zł. Teraz myślę, że spotkanie mogło być inspirowane przez CBA, może chcieli mnie wplątać w te działki na Helu? Mam do niej żal" - mówi.
Julię Piterę po rozwiązaniu Sejmu Sawicka prosiła, by ją zarekomendowała na ulotce wyborczej. "Chciała też, bym poleciła kogoś, kto poprowadzi jej kampanię. Dałam telefon znajomego, który się tym zajmuje. Ale jej zależało na poradach mego męża. Powiedziałam, żeby do nas przyszła, ale nalegała, by spotkać się z mężem w kawiarni. Mogło chodzić o to, by ich razem nagrać..." - zastanawia się Pitera.
Sawicka chciała się spotykać również z posłanką Lidią Staroń i posłem Andrzejem Biernatem. "Zdziwiłem się, bo nie mieliśmy wspólnych spraw, reprezentowaliśmy różne regiony. Do spotkania nie doszło" - zastrzega w "GW" Biernat.
16 października, gdy CBA ujawniło materiały kompromitujące Sawicką, do mediów przeciekła informacja, że tuż po zatrzymaniu Sawicka dzwoniła do Pitery i Schetyny. Dzień później mówili o tym posłowie PiS na konferencjach prasowych. Wkrótce okazało się jednak, że to nie Sawicka dzwoniła do Pitery i Schetyny, lecz funkcjonariusz CBA, rzekomo na jej prośbę. "Chcieli pokazać, że skorumpowana posłanka dzwoniła do swoich pomocników" - zastanawia się Schetyna.
Tego samego dnia "Wprost" podał na stronie internetowej, że CBA nagrało kompromitującą rozmowę Sawickiej z Biernackim. A "Wiadomości" TVP - że do "układu Sawickiej" należała posłanka PO Ewa Kopacz, dziś minister zdrowia. Informacje te CBA szybko zdementowało.
"GW" zapytała CBA, czy Sawicka nawiązywała kontakty z posłami PO z inspiracji Biura? Rzecznik CBA Piotr Kaczorek odpisał tylko: "Sugestie zawarte w pytaniach są absurdalne".
Sawicka nie chciała rozmawiać z "Gazetą".