Prawie 50 kobiet noc spędzi w Centrum Partnerstwa Społecznego "Dialog". Tam właśnie okupują salę konferencyjną. Koce i śpiwory przyniosą kobietom zaprzyjaźnione organizacje społeczne i związkowe.

Reklama

Wcześniej żony górników spotkały się z Marią Kaczyńską. "Pani prezydentowa wysłuchała żon górników i wyraziła nadzieję, że konflikt zostanie szybko rozwiązany na drodze porozumienia stron" - tak spokanie Pierwszej Damy z żonami górników podsumował wiceszef biura prasowego Kancelarii Prezydenta, Marcin Rosołowski.

Z żonami górników z "Budryka" spotkała się też urzędniczka Ministerstwa Gospodarki, ale nie w resorcie, lecz w siedzibie Centrum Partnerstwa Społecznego. Kobiety niechętnie się na to zgodziły.

Kilkadziesiąt żon górników domagało się spotkania z wicepremierem Waldemarem Pawlakiem, by rozmawiać o podwyżkach dla swoich mężów strajkujących pod ziemią w kopalni "Budryk". Problem w tym, że wicepremiera nie ma w Warszawie. "Premierze Pawlak! Nie jesteś mężczyzną, bo boisz się kobiet!" - wykrzykiwał przed Ministerstwem Gospodarki wściekły związkowiec.

Pawlak był w tym czasie w Lublinie. Tam powiedział, że żony górników niepotrzebnie przyjechały do stolicy, bo sytuację należy rozwiązać w samej kopalni. "To już nie jest PRL, żeby sprawy górnictwa załatwiać w Warszawie. Nie możemy dopuścić do sytuacji, że ten, kto głośniej krzyczy, dostaje więcej" - mówił minister gospodarki.

Od miesiąca w "Budryku" protestują górnicy. Chcą więcej pieniędzy. Już 10 górników prowadzi protest głodowy ponad tysiąc metrów pod ziemią. Na innym poziomie kopalni, 700 metrów pod ziemią, protest okupacyjny prowadzi 150 górników. Kilkuset okupuje zakład na powierzchni.

Związkowcy z kopalni "Budryk", który wkrótce stanie się częścią Jastrzębskiej Spółki Węglowej, chcą podwyżki płac o 12 złotych dziennie. Zarząd proponuje pięć złotych. Wraz z innymi świadczeniami chodzi średnio o około 600 złotych miesięcznie do pensji każdego górnika.