"Za rządów premiera Tuska dzieją się rzeczy niebywałe" - oburzał się wczoraj były premier, Jarosław Kaczyński. "Z więzień są zwalniani arcyzbrodniarze, ci od obcinania palców i mordowania ludzi". Tak szef PiS zareagował na informację "Wprost", że sędzia Barbara Piwnik, przewodnicząca składu sędziowskiego w procesie gangsterów oskarżanych o porwania dla okupu, uchyliła oskarżonym areszt.
"To jest najzwyklejsze kłamstwo i demagogia" - ostro zareagował obecny minister sprawiedliwości, Zbigniew Ćwiąkalski.
Swoje trzy grosze wtrącił także obecny premier, Donald Tusk: "Jeśli jakiś przestępca kończy odsiadkę, to wychodzi. Nie aspiruję do takiej władzy, by bez decyzji sądu przedłużać komuś więzienie" - stwierdził w programie Moniki Olejnik "Kropka nad I" w TVN24. "Prawo musi znaczyć prawo, a nie widzimisię premiera" - dodał szef rządu.
W akcie oskarżenia nie ma zabójstw i obcinania palców
W 2004 roku przez Warszawę i okolice przetoczyła się seria porwań. Informowały o niej nawet media w Stambule. Gangsterzy porywali biznesmenów i członków ich rodzin. Inkasowali spory okup w euro i wypuszczali porwanych. W kilku przypadkach obcięli porwanym palce, które wysłali szantażowanym członkom rodzin. Stąd też wzięła się makabryczna nazwa - gang obcinaczy palców.
Po wielu miesiącach żmudnego śledztwa policja i prokuratura odtrąbiły sukces: gang rozbity! Śledczy przypisali mu co najmniej 20 porwań.
W akcie oskarżenia przesłanym do sądu w sierpniu 2006 roku (bardzo szybko jak na nasze standardy - podejrzewanego o kierowanie grupą Grzegorza K., pseudonim Ojciec, zatrzymano pod koniec stycznia 2006 roku) liczba porwań zmalała radykalnie.
Ale żaden z zarzutów nie dotyczył zabójstwa (dwie ofiary porwań wciąż się nie odnalazły i pewnie nie odnajdą). Nawet nazwa gangu przestała być uzasadniona, bo w akcie oskarżenia o obcinaniu palców też nie było mowy. Prokuratura zapowiadała jednak kontynuowanie śledztwa...
Oskarżenie nieprzygotowane, sąd nieobiektywny?
Sąd pod przewodnictwem Barbary Piwnik, minister sprawiedliwości z czasów rządu Leszka Millera, wkrótce po zapoznaniu się z materiałami przesłanymi przez śledczych uznał, że sprawa jest tak źle przygotowana, że nie nadaje się do sądzenia i odesłał ją prokuraturze.
Prokuratura nie pozostała dłużna sądowi. Złożyła wniosek o wyłączenie Barbary Piwnik ze sprawy. Bo skoro pani sędzia na wstępie skrytykowała zebrany materiał, to nie będzie bezstronna. Jednak sąd wniosku o wykluczenie Piwnik nie uwzględnił.
Oskarżenie: Nie wiem...
Sprawa ruszyła, a wraz z kolejnymi rozprawami coraz jaśniejsze stawało się, że wielki sukces policji i prokuratury jest co najmniej dyskusyjny.
W ławie oskarżonych zasiadło dziesięciu członków gangu. Czterech policja poszukuje.
Sąd zwracał uwagę na niedociągnięcia prokuratury, np. kasetę z oględzin miejsc, w których przetrzymywano porwanych, prokuratura dostarczyła dopiero rok po wniesieniu aktu oskarżenia.
Na dodatek oskarżeniu ubywa... świadków. Śledztwo opierało się m.in. na wyjaśnieniach dwóch członków gangu. Jeden z nich jednak odwołał wszystko, co powiedział. Drugi jeszcze przed procesem po prostu zniknął. Nie wiadomo, co się z nim stało.
Proces polityczny
Gdy dzwonimy do sądu, okazuje się, że trwa właśnie kolejna rozprawa. "Daty następnych kilku są już wyznaczone" - informuje dziennik.pl sędzia Marcin Łochowski, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego Warszawa-Praga.
"Niestety, to nagłe zamieszanie wokół tego procesu nikomu nie pomaga" - ocenia. "Być może z wyjątkiem byłych funkcjonariuszy państwowych, którzy próbują na tej sprawie zbić kapitał polityczny" - dodaje.
Chwilę później "Wprost" podał, że sąd apelacyjny właśnie utrzymał w mocy decyzję sądu okręgowego, który przed świętami uchylił areszty dla siedmiu członków gangu obcinaczy palców.