Długo wyczekiwana wizyta polskiego premiera w Rosji chyba nie zakończy się wielkim sukcesem. Bo choć Donalda Tuska przyjmą w Moskwie obecny prezydent Władimir Putin, przyszły prezydent Dmitrij Miedwiediew, obecny premier Wiktor Zubkow i wszyscy, którzy coś znaczą w rosyjskiej polityce, to żaden z nich nie zgodzi się na jakiekolwiek poważne ustępstwa wobec Polski.

Reklama

Donald Tusk wyruszył w podróż osłabiony, wczoraj z powodu zapalenia gardła z trudem mówił. Ale wydaje się zdeterminowany, żeby wykorzystać pierwszą od sześciu lat wizytę polskiego premiera na Kremlu do pokazania światu, że stosunki na linii Warszawa - Moskwa wracają do normy. Jednak nie zamierza opłacać tego ustępstwami. "Politycznych prezentów nie będzie" - nie owija w bawełnę wysoki rangą polski dyplomata.

Czemu zatem Rosjanie zdecydowali się przyjąć polskiego premiera z takimi honorami? Bo i im zależy na choćby pozornym ociepleniu relacji z Polską. W momencie kiedy w Europie (m.in. w Wielkiej Brytanii i Francji) notowania Putina spadają, Kreml chce pokazać, że potrafi wznieść się ponad urazy. Dlatego Rosjanie przygotowali wiele protokolarnych gestów. Prezydent Putin nie tylko podtrzymał zaproszenie dla polskiego premiera, rosyjskie służby zapowiedziały również, że "będzie to spotkanie w intymnym gronie".

Jednak nie ma co liczyć na konkrety. Żadna ze stron nie jest gotowa pójść na realne ustępstwa. Dotyczy to w pierwszym rządzie tarczy antyrakietowej. Źródła rządowe zapewniają: "Chcemy, aby było jasne, iż w sprawie bezpieczeństwa Polska nie ulegnie naciskom Rosji".

Tusk stawia też warunki odblokowania przez Polskę negocjacji nad umową handlową między UE i Rosją. Polska zablokowała te ważne dla Moskwy negocjacje w odpowiedzi na rosyjskie embargo nałożone na import mięsa z Polski. Dziś Tusk chce, aby w mandacie negocjacyjnym przygotowywanym przez Brukselę znalazł się wymóg ratyfikacji przez Kreml unijnej Karty Energetycznej. To warunek dla Rosjan nie do przyjęcia. Gdyby się na niego zgodzili, musieliby udostępnić swoje sieci przesyłowe zachodnim koncernom energetycznym i podporządkować rynek energii (m.in. gazu) unijnym regułom. A gaz to dziś najpotężniejszy oręż rosyjskiej polityki zagranicznej. W dodatku Rosjanie nie pozostawiają wątpliwości, że nie zrezygnują z budowy Gazociągu Północnego na dnie Bałtyku, czemu z kolei sprzeciwia się Polska.

Do tych sprzecznych interesów dochodzą jeszcze stare podziały historyczne. Po publikacji w "Niezawisimoj Gazetie" artykułu, w którym podważano sowiecki udział w zbrodni katyńskiej, premier Tusk zrezygnował z przekonywania Rosjan do wspólnego upamiętnienia tragedii.

Obie delegacje podpiszą dziś tylko jedną, drugorzędną umowę o wymianie danych niejawnych potrzebnych do walki z terroryzmem. Nie udało się porozumieć w sprawie wzajemnej ochrony inwestycji, gdyż polska strona obawia się, że Rosjanie wykorzystaliby to dla przejęcia naszego sektora energetycznego. Kreml sygnalizuje co prawda gotowość do odblokowania żeglugi w Zalewie Wiślanym, ale tylko na rok i z wyłączeniem innych niż polskie i rosyjskie jednostek. "Na nic więcej poza gestami nie ma szans" - mówi nam jeden z polskich dyplomatów.