Podczas spotkania z prezydentem Tusk miał powiedzieć: "Wy to zaczęliście i wy to skończcie, nie będziemy się wtrącali".

Wokół weryfikacji WSI spór toczy się od dawna. Zaraz po objęciu władzy Donald Tusk zapowiadał wymianę połowy składu komisji, której przewodnictwo po Antonim Macierewiczu przejął były premier Jan Olszewski. Zgodnie z ustawą dwunastu przedstawicieli w tym gremium ma prezydent, tylu samo szef rządu.

Reklama

Jak ustalił DZIENNIK, w środę Tusk zapewniał też prezydenta, że dopilnuje, by wygasł konflikt między Olszewskim a nowym szefem Służby Kontrwywiadu Wojskowego Januszem Noskiem. Z poprzednim, płk. Grzegorzem Reszką szef komisji weryfikacyjnej WSI toczył ciężkie boje. To zagroziło dotrzymaniu terminu zakończenia weryfikacji funkcjonariuszy zlikwidowanej służby. Kaczyński zobowiązał się, że nakłoni Olszewskiego do przyspieszenia prac. Bo weryfikacja musi zakończyć się do końca czerwca. Tak zdecydował w listopadzie 2007 roku ówczesny premier Jarosław Kaczyński. Co, jeśli nie? Niezweryfikowani żołnierze nie będą mogli służyć w SWW i SKW. A to grozi paraliżem wojskowych służb.

Komisja weryfikacyjna WSI sprawdza prawdziwość oświadczeń byłych żołnierzy tej służby, którzy chcieli pracować w nowych służbach - kontrwywiadu i wywiadu wojskowego. Mieli oni napisać, czy wiedzieli o jakichkolwiek przestępczych działaniach WSI lub, czy sami w nich uczestniczyli. Za zatajenie prawdy lub podanie nieprawdy w takim oświadczeniu grozi do ośmiu lat więzienia. Ostatnio przed komisją ds. służb specjalnych Olszewski oświadczył, że postępowanie zostało zakończone wobec 900 z blisko dwóch tysięcy funkcjonariuszy. Ale wobec 400 kolejnych nawet nie zostało wszczęte. I sam mówił, że zakończenie likwidacji w czerwcu jest mało prawdopodobne.

Reklama

Poza weryfikacją żołnierzy WSI środowe rozmowy premiera i prezydenta dotyczyły głównie spraw polityki zagranicznej. Największa różnica zdań dotyczy kwestii budowy w Polsce elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej. "Prezydent jest entuzjastyczny, a my pragmatyczni" - mówi nam jeden z ministrów rządu Tuska.

Różnica zdań jest również wokół uznania niepodległości Kosowa. Prezydent miał mówić, że to sytuacja, która w każdym rozwiązaniu jest zwycięstwem Moskwy. "Bo albo nie będzie niepodległego Kosowa, tak jak chcą, albo Kosowo jest niepodległe, a wtedy nastąpi jeszcze większe zbliżenie Rosji z Serbią" - opowiada nasz rozmówca z kręgów premiera.

Atmosfera spotkania prezydenta z szefem rządu zmieniała się. Przez 2,5 godziny rozmowy zdarzały się żarty ze strony Lecha Kaczyńskiego. Ale bywało też nerwowo, gdy prezydent miał nakłaniać Tuska do uznania, że jego wizyta w Moskwie była porażką.