W trzy miesiące po objęciu władzy rząd Donalda Tuska cieszy się poparciem ponad połowy Polaków. W porównywalnym okresie (luty 2006) gabinet Kazimierza Marcinkiewicza popierało 53 proc., jednak już w marcu zaczęło zwolenników ubywać.

Reklama

Skąd tak wysokie poparcie dla obecnego gabinetu? 65 proc. ankietowanych na zlecenie DZIENNIKA przez TNS OBOP uważa, że taka popularność to efekt zmęczenia ludzi kłótniami w poprzedniej koalicji. Mniejsze znaczenie ma, według respondentów, styl rządzenia i fachowość ministrów, a najmniejsze - realne dokonania rządu. Jeśli więc, co podkreśla PiS, notowania to tylko sprawa dobrego PR, dlaczego poprzednie rządy nie umiały ich utrzymać na wysokim poziomie? O to między innymi DZIENNIK zapytał Karola Karskiego z PiS i byłego premiera z rządu SLD-PSL Józefa Oleksego.

p

Rozmowa z Karolem Karskim z PiS

"Królika też można wylansować"

Radosław Gruca: Jak to jest, że Donald Tusk, osoba, którą nazywacie plastikowym tworem uzależnionym od politycznego PR, przekonuje do siebie Polaków?
Karol Karski*: Zawsze po wyborach poparcie jest wyższe...

Po wyborach? Przecież minęło już sto dni?
Millerowi się utrzymywało około roku. Nieważne jak się zaczyna, ale jak się kończy. Tusk to produkt PR. Gdyby w jego miejsce postawić królika i wszystkie media miałyby wobec tego królika taką samą postawę jak wobec Tuska, królik mógłby mieć nawet wyższą popularność.

Jak premierowi się to udało?
Widać, że Tusk korzysta ze starych wzorców, ale dawniejszych niż czasy Marcinkiewicza. Tusk na razie ma tylko departament propagandy w swojej kancelarii, ale może wyodrębni z niego całe ministerstwo i postawi na czele Sławomira Nowaka?

A co przeszkadzało Jarosławowi Kaczyńskiemu przyjąć taką strategię i utrzymać poparcie?

Bycie szefem rządu to wielka odpowiedzialność, a nie fajna zabawa. Mąż stanu kreuje rzeczywistość, nie patrząc na sondaże. A tego bardzo brakuje premierowi. Zresztą nam nie żal tego, że nie mamy władzy, ale że nie możemy realizować swojego programu.












Reklama

Karol Karski, poseł PiS

p

Rozmowa z Józefem Oleksym, byłym premierem w rządzie SLD-PSL

"Moim rządom nie sprzyjały media"

Karolina Wichowska: Rząd Donalda Tuska bije rekordy popularności. Po 100 dniach działania pańskiego gabinetu więcej niż połowa Polaków uważała, że po przejęciu władzy przez rząd SLD - PSL sytuacja się pogorszyła.
Józef Oleksy: Sytuacja jest absolutnie nieporównywalna. To był czas wielkich zmian, w społeczeństwie panował niepokój, mieliśmy wysokie bezrobocie, prywatyzacja wywoływała niepokój. Wskaźniki optymizmu były o wiele niższe niż teraz...

Może Donald Tusk potrafi zarazić społeczeństwo optymizmem, a pan nie potrafił?
Przypominam, że wśród Polaków panowało potępienie wobec przeszłości. Ja reprezentowałem układ sprzed roku 1990. No i media też nie sprzyjały rządowi...

Czy na pewno? Wprawdzie telewizją publiczną kierował Wiesław Walendziak, ale wśród dziennikarzy nie brakowało osób, które rozpoczynały kariery jeszcze w PRL.

I ci właśnie potrafili być nawet bardziej gorliwi w atakach na rząd niż młodzi. Bo chcieli się w ten sposób w oczach opinii publicznej odciąć od poprzedniego systemu.

Jedno łączy pana rząd z gabinetem Tuska - koalicjant.
PSL jest bardziej uległe wobec PO niż wobec nas. Koalicja z liberałami jest dla nich korzystniejsza wizerunkowo niż z postkomunistycznym SLD.












Reklama

*Józef Oleksy - premier w rządzie SLD - PSL w latach 1995 - 1996

p