SUKCES - Zmiana politycznej atmosfery
Najpiękniejszą rzeczą, cudowną zmianą, jaką przyniósł ze sobą rząd Donalda Tuska, jest dla mnie to, że zarówno ja, jak i bardzo wielu moich znajomych - i to bez względu na ich sytuację materialną czy status społeczny - czujemy się dziś po prostu dobrze i spokojnie. Po tylu latach szarpaniny doczekaliśmy się nareszcie świętego spokoju.
Nie wiem, czy już teraz - jak mówił prof. Śpiewak - "Polacy poszli na grilla", ale jest nadzieja, że tak się właśnie stanie. Wszystko jest na dobrej drodze.
Z języka debaty publicznej zniknęły nienawiść i chamstwo. Są oczywiście niechlubne wyjątki od tej zasady - jak choćby wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski i mój "ulubiony" poseł Janusz Palikot, którzy słyną z nieparlamentarnego języka - ale to jest margines.
Rząd spokojnie, konsekwentnie realizuje swoje obietnice. Jestem przekonany, że to nie jest najlepszy ustrój, ani najlepszy rząd na świecie. Ale na pewno najlepszy, na jaki w tej chwili nas stać. Ja naprawdę nie widzę alternatywy dla rządu Donalda Tuska. I na polu międzynarodowym, i wewnętrznym wszystko idzie w dobrym kierunku. Nawet sytuacja w służbie zdrowia się uspokoiła.
Mnie osobiście bardzo cieszy zniesienie powszechnego poboru do wojska. Zawodowa armia to jest naprawdę wspaniała rzecz. Pamiętam, jak sam jako młody chłopak, drżałem ze strachu przed poborem. Kolejną rzeczą, która wymaga pilnej zmiany, jest instytucja immunitetu poselskiego. Trzeba go natychmiast znieść. Koniecznie. To karygodne, że poseł Jacek Kurski łamie przepisy i podłącza pod konwój policji tylko dlatego, że spieszy mu się do Sejmu. Może niedługo kolejny poseł zabierze mój samochód z parkingu, a później będzie się tłumaczył, że potrzebował go, żeby dojechać do Sejmu i walczyć o dobro narodu?
PORAŻKA - Konflikt z prezydentem
Ja tak naprawdę nie jestem w stanie wymienić żadnej poważniejszej wpadki tego rządu. One na pewno były, ale żadna z nich nie była tak spektakularna, żeby zapadła mi w pamięć. Może jest tak, że rząd Tuska tak skrzętnie ukrywa swoje niepowodzenia, że nawet się o nich nie dowiadujemy? Bo ja nie wierzę, że rządzenie krajem przychodzi temu rządowi bez żadnych problemów i zawsze wszystko idzie jak po maśle.
Jedyną rzeczą, którą nazwałbym nie porażką, ale wpadką, jest cały ten konflikt prezydenta z premierem.
To nie jest wielka sprawa, tak naprawdę to drobiazg. Ale drażniący. Szczególnie ten konflikt o samolot był mały. Bardzo, bardzo mały. Doskonale sobie zdaję sprawę, że trudno jest trzymać nerwy zawsze na wodzy. Pohamować emocje w przypadku obraźliwych, często wręcz chamskich ataków ze strony opozycji, a nawet samego prezydenta. Tyle że zgodnie z doktryną chrześcijańską, jak ktoś ci kamieniem, to ty mu chlebem. Na tym konflikcie obydwaj przegrywają.
Mnie nieco drażnią takie sformułowania premiera Tuska w stylu: "będę się starał uświadomić panu prezydentowi". To są słowa, które napędzają konflikt. Są nieeleganckie. Szczególnie kiedy kieruje się je do człowieka, o którym wiadomo, że nie odpuści. Który jest z natury mściwy. Uważam, że można by to zastąpić sformułowaniami "będę prosił pana prezydenta", "postaram się, żeby pan prezydent mnie wysłuchał". Do końca kadencji Lecha Kaczyńskiego zostały już tylko dwa lata.