Zamiast oświadczenia lustracyjnego Geremek przesłał do Państwowej Komisji Wyborczej list, w którym tłumaczy, że już w chwili kandydowania do Parlamentu Europejskiego zapewnił, że nie współpracował z komunistycznymi służbami specjalnymi. I zapowiada, że ponownie nie będzie tego robił. Powodów swojej odmowy nie chciał tłumaczyć, uznając, że "to jego prywatna sprawa”.

Reklama

To już drugi bunt profesora przeciw obowiązującemu prawu. Latem zeszłego roku ujawniona przez DZIENNIK odmowa poruszyła całą Europę. Akt profesora został przedstawiony jako protest przeciwko zagrożeniu wolności obywatelskich ze strony ówczesnego rządu PiS. Eurodeputowany urósł wtedy w oczach niektórych mediów i kolegów z Parlamentu Europejskiego do roli ofiary rządów Kaczyńskich, bo za ten gest groziła mu utrata mandatu poselskiego. Za polskim deputowanym stanął m.in. przewodniczący Parlamentu Europejskiego Hans-Gert Poettering. I Geremek mandat eurodeputowanego zachował.

Tym razem sytuacja wygląda jednak inaczej. W maju zeszłego roku Trybunał Konstytucyjny zakwestionował wiele elementów ówczesnej ustawy lustracyjnej. I nakazał przeprowadzenie procesu od nowa, tyle że już bez groźby pozbawienia eurodeputowanych mandatu w przypadku niezłożenia oświadczenia. Poza tym zupełnie inny jest dziś kontekst polityczny tej decyzji. W przeciwieństwie do poprzedniego rząd Donalda Tuska jest bowiem postrzegany w Unii bez wielkich emocji. Stąd decyzja byłego szefa naszej dyplomacji staje się, zdaniem polskich polityków, jeszcze trudniejsza do usprawiedliwienia.

"Odmowa złożenia oświadczenia lustracyjnego już rok temu była skandalem: to tak jakbym w proteście przeciw obecnym władzom odmówił jazdy na światłach, choć takie są przepisy" - mówi DZIENNIKOWI poseł PiS Zbigniew Girzyński.

Reklama

Bardziej wyrozumiały dla Geremka jest wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski. Ale i on nie znajduje usprawiedliwienia dla decyzji eurodeputowanego. "Prawo, nawet głupie, trzeba wykonywać, bo każda demokracja czasem takie prawo rodzi i nie można go łamać. Ja tej upokarzającej procedurze się poddałem i to chyba już po raz szósty" - dodaje.

Do tej pory większość polskich eurodeputowanych wypełniła obowiązek lustracyjny, w tym Janusz Onyszkiewicz i Jan Kułakowski, też z Partii Demokratycznej. Do Państwowej Komisji Wyborczej dotychczas nie dotarły jeszcze oświadczenia Marka Siwca i Jerzego Buzka. Ten pierwszy zapewnia jednak, że "w normalnym trybie” wysłał wymagany dokument pocztą. Z Jerzym Buzkiem nie udało nam się natomiast wczoraj skontaktować.

Zoll: Geremek złamał prawo

Reklama

Kamila Wronowska: Bronisław Geremek po raz kolejny odmówił złożenia oświadczenia lustracyjnego. Twierdzi, że to jego prywatna sprawa. Czy rzeczywiście jest to prywatna sprawa Geremka, skoro jako europoseł reprezentuje swoich wyborców w Parlamencie Europejskim?
Andrzej Zoll*:
Można było rozumieć prof. Geremka poprzednim razem, kiedy odmówił lustracji. Mówił wtedy, że nie zrobi tego przed orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego. Ale ponieważ zapadł wyrok Trybunału, każdy europoseł ma taki obowiązek. Oczywiście to jest sprawa pana Geremka, czy podda się ustawie, czy nie. Ale bierze na siebie wszystkie konsekwencje takiej postawy.

Ale za niezłożenie oświadczenia lustracyjnego nie grożą żadne sankcje.
Owszem. Tutaj nie ma przymusu. Nie można chwycić pana profesora za rękę i kazać mu podpisać takie czy inne oświadczenie. Ale można się spodziewać konsekwencji politycznych. Wyborcy powinni z tego, co się stało, wyciągnąć wniosek.

Bronisław Geremek złamał prawo?
Tak. Mamy jasny przepis ustawy i powinien być on przestrzegany. I choć podobnie jak profesor Geremek twierdzę, że ustawa lustracyjna jest ułomna, to dla mnie prawo jednak obowiązuje. Dlatego złożyłem swoje oświadczenie lustracyjne.

Jak się łamie prawo, nie powinny za tym iść jakieś sankcje?
Sankcjami prawnymi nie wszystko się załatwi. Ustawa lustracyjna jest tak niedobra, że może to i lepiej, że nie ma tu sankcji. Uważam jednak, że powinno się wszystko raz jeszcze przemyśleć i ustawę opracować na nowo.

*Andrzej Zoll, profesor prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim, był sędzią Trybunału Konstytucyjnego i rzecznikiem praw obywatelskich