"Potrzebne jest takie porozumienie, żebyśmy mogli wyjść z twarzą" - mówią posłowie PiS. Czarny scenariusz to, jak mówi jeden z posłów, "grillowanie” PiS przez PO. Jak miałoby wyglądać to grillowanie? Najpierw nieudane przyjęcie ustawy ratyfikacyjnej w Sejmie, nawet z możliwością wyłamania się z dyscypliny kilku parlamentarzystów PiS. Później referendum. W Sejmie już leży projekt ustawy umożliwiający taki plebiscyt, jeśli Sejm odrzuci ustawę ratyfikacyjną. W referendum przygniatająca przewaga zwolenników traktatu jest niemal pewna, a gdyby wynik głosowania z powodu zbyt małej frekwencji nie był wiążący, to sprawa wraca do parlamentu. Przez ten cały czas PiS byłby jedynym ugrupowaniem w parlamencie, w którym panuje rozbieżność w sprawie traktatu. Wewnętrzna i zewnętrzna presja byłaby ogromna. Co więcej, gdyby doszło do kampanii referendalnej, może powstać licząca sie konkurencja dla PiS na prawicy. "Grillowanie to proces obróbki termicznej na wolnym ogniu, właśnie tak by było z nami" - mówi nam polityk PiS.

Reklama

PO ma świadomość tych obaw. Wczoraj marszałek Bronisław Komorowski mówił, że głosowanie w sprawie ustawy ratyfikacyjnej będzie dopiero wtedy, gdy zostanie zawarte porozumienie. "To nie może trwać w nieskończoność i być może zajdzie konieczność sprawdzić intencje PiS w głosowaniu, mając w pamięci, że możliwa jest ścieżka referendalna" - pogroził PiS marszałek.

PiS chce więc porozumienia, ale chce wyjść z twarzą. Dlatego nadal stawia warunki, choć lżejsze niż na początku: wciąż domaga się rezygnacji z protokołu brytyjskiego lub stosowania mechanizmu z Joaniny, ale zgadza się, by te rozwiązania zostały zawarte w zwykłej ustawie. To istotne ustępstwo, bo jeszcze kilka dni temu słychać było zapewnienia, że albo takie przepisy znajdą się w ustawie ratyfikującej, albo zgody na ratyfikację nie będzie.

Posłowie PiS pocieszają się, że choć PO ma mocne argumenty, to oni mają w ręku inne atuty. Karol Karski uważa, że nawet jeśli parlament uchwali ustawę ratyfikacyjną, to prezydent może nie zgodzić się na ratyfikację, dopóki Joanina i protokół brytyjski nie zostaną zabezpieczone. A zdaniem polityków PiS Donaldowi Tuskowi zależy na szybkim sukcesie ratyfikacji ze względu na opinię szefów innych państw Unii. "Czekam, aż kanclerz Angela Merkel zadzwoni do Donald Tuska i mu powie: Herr Donald, spokój. Ten traktat musi być przyjęty. Trudno, jak nie będziesz mógł zrezygnować z Joaniny, to lepszy jest traktat z Joaniną niż jakikolwiek inny" - mówił wczoraj Radiu TOK FM Karol Karski.

Reklama

Politycy PiS zdają sobie sprawę, że dotychczasowa wojna o ratyfikację, choć udało się na razie utrzymać jedność, zagroziła spoistości partii i w dużo większym stopniu niż kiedykolwiek do tej pory uzależniła jej los od woli politycznego przeciwnika.

"Nie zakiwaliśmy się" - zapewnia Jacek Kurski. "Partia, która jest ogólnonarodwą partią prawicową, musi pomieścić i skrzydło euroentuzjastyczne, i eurosceptyczne. To dylemat każdej dużej partii prawicowej w Europie. Rzecz w tym, by umieć utrzymać jedność PiS. Ale ja wierzę w happy end" - mówi Kurski.