"Nie wyobrażam sobie, żeby urzędnicy narzucali lekarzowi, jak ma leczyć, i to posługując się argumentem finansowym" - krytykuje rozporządzenie swojego partyjnego kolegi i podwładnego prof. Zbigniew Religa, były minister zdrowia z PiS. A Julia Pitera, która w rządzie Donalda Tuska odpowiada za walkę z korupcję, mówi: "Zajmę się sprawą. W tej chwili piszę do ministra sprawiedliwości".

Reklama

Skąd tak zdecydowana reakcja? Firmą, która została monopolistą w dziedzinie leków reumatycznych, jest Schering, sponsor fundacji Sośnierza - Zamek Chudów. Pitera przypomina, że amerykański wymiar sprawiedliwości zajmował się już operacjami Scheringa i jego wpłatami na fundację. Pracownicy firmy mówili prokuratorom wprost: Płaciliśmy, żeby nasze leki były refundowane. Firma została wtedy skazana na karę pół miliona dolarów. Sośnierz uważa, że łączenie tych dwóch spraw to pomówienie.

Czy ma rację? Podpisał zarządzenie nocą 5 listopada, czyli ostatniego dnia swojego urzędowania. W rozmowie z DZIENNIKIEM przekonuje, że zrobił to, by wypełnić obietnice złożone środowisku lekarzy. "Nie wiem, kto był autorem tego pomysłu. Mieliśmy zaoszczędzić pieniądze. Wielokrotnie omawialiśmy ten pomysł z reumatologami" - mówi DZIENNIKOWI. Dopytywany o konkretne nazwisko wymienia konsultanta krajowego prof. Jana Szechińskiego.

"Absolutnie nieprawda. NFZ bardzo często lubi zwalać pewne rzeczy na konsultantów krajowych. Nie chciałem się tłumaczyć i w związku z tym podziękowałem za zaszczyt bycia konsultantem. Kilka miesięcy temu poprosiłem panią minister o zwolnienie mnie z tej funkcji" - mówi prof. Szechiński.

W Polsce na reumatoidalne zapalanie stawów cierpi ok. 400 tys. osób. Refundacja pochłania miliony. Wdrożenie zasad terapii inicjującej miało pozwolić na oszczędności kilku lub kilkunastu milionów. Zasada jest prosta: firmy mają zaoferować jak najniższą cenę. Ta, która to zrobi, dostaje prawo, by jej lek był stosowany jako pierwszy u wszystkich pacjentów. Jeśli przez pół roku pacjent nie poczuje się lepiej, można podać mu inny lek. To oznacza pewny zysk. Producent zostaje monopolistą.

"To oszczędność dla systemu i motywacja dla firm, żeby obniżały ceny" - twierdzi Sośnierz i podkreśla, że pacjent nie odczuje różnicy, bo leki są "niemal równoważne". Czy na pewno? Infliximab Scheringa może być tylko wtedy najtańszy, kiedy pacjent nie ma nadwagi i nie przekracza 70 kg. Jeśli jest cięższy, trzeba podawać mu wyższą dawkę, a koszt leku rośnie. "Musimy otwierać kolejną fiolkę, z czego tylko część wykorzystujemy, a resztę trzeba wyrzucić" - wyjaśnia dr Piotr Głuszko z Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego. I podkreśla, że za niewykorzystany lek musi zapłacić sam szpital.